Adopcja,  Psychologia,  Więcej

Moja nie moja sprawa



O mojej koleżance Hance już wam kiedyś wspominałam w poście Cuda się zdarzają, czyli o tym jak życie płata figle. Jest to osoba, która jak nikt potrafi zaprezentować olewczy stosunek do ludzi nic nie znaczących w jej życiu. Kiedy we mnie gotuje się krew, ona tylko uśmiecha się pod nosem myśląc “o biedna ty kreaturo” 


Moja Marysia jest wspaniała, czy ty wiesz, że ona już raczkuje? Ma przecież zaledwie 6 miesięcy! A jaka mądra! Już tyle rzeczy potrafi! A jak tam twój?, pyta Hankę koleżanka.


A mój jest normalny.
Cisza.


Wiecie co, nie wiem jak wy, ale ja zupełnie nie mam w zwyczaju zachwycać się nad “wspaniałością” moich dzieci, bo wiadomo, że dla mnie one zawsze będą najcudowniejsze, bo są moje. Nie wtrącam się też do wychowania, bo to nie moja sprawa. Czasem jednak zdarza mi się coś powiedzieć  w trosce o zdrowie malucha. Hance na przykład podpowiedziałam, żeby nie brała do ust smoczka i nie podawała go potem dziecku (szczerze mówiąc myślałam, że wszyscy już wiedzą, że ciumkanie smoczka dziecka nie jest wskazane) Podziękowała, puknęła się w głowę, że nie wiedziała i w zasadzie już więcej nie monitorowałam, czy się poprawiła, czy też nie. 


Kiedy E. była malutka, siedziałyśmy któregoś dnia w samochodzie, czekając na męża, który wszedł na chwilę do banku. Ponieważ było dość ciepło, zostawiłam otwarte drzwi. Po chwili do samochodu obok przyszła dziewczynka, na oko 5-letnia, wraz ze swoim ojcem. Usiadła grzecznie w foteliku, ale nie chciała się zapiąć. Ojciec dwa razy mówił do niej podniesionym głosem, żeby to zrobiła, ale ona coś tam mruknęła pod nosem i czynności nie wykonała. Wściekły rzucił na ziemię niedopalonego papierosa i wparował do samochodu wrzeszcząc na dziecko przy okazji rzucając niecenzuralnymi słowami i tłukąc ją po rączkach. Szczęka opadła mi do samej ziemi i nie byłam w stanie nic powiedzieć. Jako świeżo upieczona mamusia nie wyobrażałam sobie, że taka sytuacja może aż tak wyprowadzić dorosłego z równowagi. Oczywiście zabrakło mi odwagi, by się odezwać, ale do dziś pamiętam łzy dziewczynki, siedzącej w samochodzie przez samotnie kilka minut, kiedy to ojciec odpalił kolejnego papierosa. Być może powiecie, że dobrze zrobiłam nie odzywając się, że przecież nie znam całego kontekstu sytuacji, że przecież tak naprawdę nic się nie stało. Być może tak. Ale za każdym razem, gdy widzę smutek w oczach, czy też krzywdę dziecka, choćby maleńką, coś krzyczy we mnie.


Ostatnio rzuciły mi się w Internecie pewne zdjęcia pt. “Ci ludzie nie powinni zostać rodzicami” To troszkę inna sytuacja niż wtrącanie się w wychowanie dziecka, czy też reagowanie na wyżej opisaną sytuację. W wielu przypadkach chodzi przecież o zdrowie, czy życie dziecka. Czy nie uważacie, że jednak ktoś powinien zareagować? Może właśnie obca osoba będzie tą, która metaforycznie otworzy oczy rodzicom na to co robią. Czy po prostu każdy niech żyje swoim życiem? Sytuacje z pozoru wyglądają komicznie, ale niestety nie jest mi do śmiechu. Popatrzcie sami.





Do końca nie wiadomo na ile te zdjęcia są prawdziwe, ale w swoim życiu na co dzień spotykam rodziców, którzy przez swoją głupotę niszczą zdrowie swoich dzieci, niszczą więź, którą ciężko potem odbudować, czy też narażają je na niebezpieczeństwo. 

Cienka jest linia między troską a wtrącaniem się, niewtrącaniem się a obojętnością. Słuchając mojej koleżanki Hanki staram się znaleźć złoty środek i z jednej strony nie przejmować się, że komuś coś się nie podoba w tym jak żyję i jak wychowuję dzieci, a z drugiej strony nie stać się częścią znieczulicy naszych czasów. 
Moje życie, moje ciało, moje dziecko, moja nadwaga, moje zdrowie, mój dom, mój świat, mój mur, nie wchodź, nie wtrącaj się, zajmij się swoim życiem, co cię to obchodzi, spadaj, ja przecież wiem najlepiej co jest dla mnie dobre.






*zdjęcia dzięki www.parenting.com

12 komentarzy

  • Hephalump

    Oj tam… Takie sceny na żywo w każdym markecie.
    A dziecko z MG42… Co w tym zdrożnego? Piękna broń choć groźna. A jaka wartość historyczna i poznawcza. Jak już znam moją starszą córę to też chętnie dałaby sobie zrobić zdjęcie z UKM, nie mówiąc już o czymś większego kalibru.

    Miłego dnia
    pozdr
    M

    • izzy

      No widzisz, ja tak już mam. Zupełnie niepotrzebnie się przejmuję. Absolutnie zgadzam się z Twoimi argumentami, jakoś nie przyszło mi do głowy, że przecież nauka o broni może mieć wartość historyczną. Cały czas podchodziłam do tego nie od tej strony. A dzieci w wózku w supermarkecie? Też nie ma co przesadzać, przecież odnajdą się przy kasie jak okaże się, że kodu kreskowego brakuje. Matka, która pali w ciąży? Oj tam, może to dziecko idzie do adopcji, więc faktycznie po co się będzie kobieta stresować. To już przecież pałeczka po naszej stronie, żeby sobie z tym poradzić. Dlatego napijmy się wódeczki z naszymi dziećmi dziś wieczorem, w końcu wreszcie nadszedł weekend 😉 A FAS może być FAScynujący.
      Obiecuję trochę wyluzować, bo chyba za poważnie do życia podchodzę…

      Dobrego dnia, pozdrawiam!

    • Hephalump

      @izzy
      Pan Bóg dał nam 10 przykazań, które teoretycznie powinny wystarczyć nam by dobrze żyć ze sobą i Panem Bogiem. Ale my musieliśmy to jeszcze rozbudować o Kodeks Karny, Kodeks Wykroczeń, Kodeks Postępowania Cywilnego… itd. aby przeżyć ze sobą w jednym świecie.
      Dlatego na marketowym wózku jest czasem tabliczka z zakazem pakowania do niego dzieci, na flaszce wódki ostrzeżenie o szkodliwości picia, a na kawie z Maca, że może być gorąca…
      😉

      M

    • izzy

      Tabliczki na wózkach i ostrzeżenie na flaszkach to tylko pilnowanie swojej kasy. Na kubkach w McDonaldzie nie było takiego info póki nie było pani, która wylała na siebie kawę i dostała za to odszkodowanie.
      Ale to nie o to chodzi w tym wszystkim. W Polsce, innych krajach, panuje wszechobecna znieczulica. Ot choćby taka sytuacja jaką przeczytałam na blogu Dziubasowej. Stoi matka z dzieckiem, nikt nie zapyta, czy przypadkiem w czymś jej nie pomóc, tylko myśli sobie (sorry Dziubasowa, wiesz, że Cię lubię 🙂 "Co za durna kobita wjechała w beton"

      Więc tak przyszło mi do głowy pytanie, gdzie kończy się wtrącanie w czyjeś życie a gdzie zaczyna troska o kogoś.
      Teraz ludzie najchętniej zamknęliby się za murami swoich osiedli, w autobusie czy tramwaju oczy w telefon i każdy żyje swoim życiem.
      Matka chleje w ciąży? Jakież to modne teraz powiedzieć, "To moje ciało, wara mi od niego, PASZOŁ WON"
      To tyle chyba w temacie. Ze zdjęć mogę się pośmiać, ale nie podoba mi się do końca dokąd zmierza świat..
      pzdr.

      P.S. Poczekaj tylko jak zobaczysz moje zdjęcie w necie. Gdy idę sama z dziewczynami na zakupy i obie akurat chcą jechać w wózku to jedną wsadzam do przegródki na dziecko a drugą właśnie do środka (mimo, że choćby w Auchan wyraźnie jest napisane, żeby tego nie robić, ale myślisz, że to z troski? Jasne, że nie, ale jak mała wypadnie to są kryci) Brawa dla mnie, że nie przygniatam ich produktami…

    • Hephalump

      @izzy
      Z tą znieczulicą to różnie bywa. Najlepiej się ma tam gdzie ludzi jest za dozo i każdy się ogląda na innych a sam d4 nie ruszy by pomóc, interweniować, itp.
      U mnie na wsi jest czasem w drugą stronę. 😉
      Raz wybrałem się na mszę do sąsiedniej parafii to następnego dnia w sklepie pytano mnie czy coś się stało, że nie było nas w kościele.
      😉

      M

  • tygrysimy

    "A mój jest normalny" – zapamiętam sobie i nie zawaham się użyć w razie potrzeby.
    Ja widząc mało odpowiedzialne zachowania rodziców kwituję: widocznie mogą mieć więcej dzieci. Wiem, dość brutalne, ale jak patrzę na bezmyślność rodziców, to mam wrażenie, że jest im wszystko jedno. Że nie liczą się z dobrem dziecka. Co prawda nigdy bezpośrednio nie zetknęłam się z taką sytuacją, która wymagałaby reakcji. Do czasu. Ostatnio zgłosiłam dzielnicowemu sytuację u sąsiadów moich rodziców. Ciągle się gryzę czy dobrze zrobiłam, ale z drugiej strony normalne nie jest, że dziecko w wieku szkolnym chodzi po nocy i szuka na osiedlu mamy, która pije z najgorszym elementem. Na pierwszy rzut oka – normalna rodzina, a alkohol się leje. Mam tylko nadzieję, że trafi do nich kompetentna osoba, która pomoże tej rodzinie.

    • izzy

      Właśnie, może następnym razem jak spotkacie te życzliwe osoby, o których pisałaś u siebie, można też im wypalić z czymś w stylu "No tak, dziecko ma 10 lat i nadal ma smoczek, no i?" Wiesz, coś takiego głupiego, co by ich postawiło do pionu. Bo co to kogo obchodzi.
      Ale znów w tej opisanej sytuacji z tą matką, bo wydaje mi się, że dobrze zrobiłaś. Nie darowałabyś sobie, gdyby coś się temu dziecku stało. To już nie jest wtrącanie się a po prostu troska o jego życie i zdrowie.

  • Anonimowy

    Jeśli chodzi o kwestie jeżdżenia w wózkach wyjaśnię wam że strony pracownika marketu i klienta jednocześnie. Po pierwsze nie chodzi w tych zakazach o bycie krytym tylko po pierwsze o bezpieczeństwo maluchów a po drugie o higienę. Byłam świadkiem jak mama bezmyślnie włożyła na górę wypakowanego koszyka niemowlę w nosidełku. Dziecko wypadło przy kasie na kafelki. Szybko wezwano pogotowie. Dzięki Bogu nic się nie stalo. Druga sprawa że sami klienci zwracają uwagę iż dzieci jeżdżą w środku koszyka w butach, którymi chodzą po ulicy. Inni potem do takich koszykówka wkładają chleb i inne produkty żywnościowe. Samej mi to jako klient e przeszkadza i potrafię zwrócić uwagę. Dlatego proszę popatrzcie na to szerzej z myślą o bezpieczeństwie swoim, waszych dzieci oraz innych ludzi. Przepraszam, ale się rozpisałam�� Żabcia

    • izzy

      Żabcia! Dziękuję Ci za komentarz, od kogo mamy się dowiedzieć jak to wygląda jeśli nie od osoby, która jest z tematem związana najlepiej. Wrzucając te zdjęcia z dziećmi w wózkach chyba nie do końca wyobrażałam sobie taką sytuację w rzeczywistości, ale jak widzę Ty sama na co dzień spotykasz wcale nie lepsze "kwiatki" Z przerażeniem czytałam Twoją historię o matce i dziecku w nosidełku. Wydaje mi się, że ludziom po prostu brak wyobraźni, poza tym są tak zabiegani, że celem są zakupy i o reszcie nie myślą. Widziałam w tym roku za granicą w zwykłym Lidlu takie wózki od razu z takim jakby leżaczkiem dla maluszka przymocowanym na górze. Super to było, bo rodzice nie musieli wkładać nosidełka do środka, no i było to super bezpieczne (oczywiście z pasami)
      No ja niestety jak idę sama (choć zdarza się to rzadko na szczęście) to wolę obie w wózku niż obie na wolności 🙂 Ta w środku zawsze siedzi na jakiejś kurtce czy bluzie, nigdy nie pozwalam nawet stać, bo wiem, że może "fiknąć" kozła. To, że dzieci trzymają buty to akurat mnie nie przeszkadza, bo nie czarujmy się, kto trzyma mięso i chleb bez torby, ale wkurza mnie bardziej jak ludzie wybierają pieczywo bez rękawiczki dotykając innych bułek, albo co gorsza wkładają rękę tak głęboko,(tak jakby dalej bułki były lepsze) że po drodze brudzą inne bułki np. kurtką. Brrr nie znoszę tego. (może to nie związane z dziećmi, ale tak mi się skojarzyło 😉

      A tak w ogóle to fajnie, że zwracasz uwagę ludziom. Są tacy zakręceni, że na pewno warto. Jak teraz kiedyś będę wkładała moje dzieciaki do środka, to oczami wyobraźni pewnie będę widzieć Ciebie patrzącą groźnie :))

      Dzięki, że napisałaś, zapraszam częściej do komentowania, nie wiem, czy jest jakiś limit słów, więc pisz ile chcesz! 😉
      Pozdrawiam serdecznie

  • Ahaja

    Ja też mam nadzieję, że te sytuacje to prowokacja. Przynajmniej większość z nich, bo otyłe dziecko to otyłe dziecko – totalna głupota i lenistwo rodziców – i realne zagrożenie zdrowia i życia. Koszmar! Wszędzie, gdzie dzieje się krzywda dziecku, nie ma słów komentarza.

    • izzy

      Wiesz, może zdjęcia nie do końca są prawdziwie, wiadomo jak to w internecie, ale niektóre sytuacje niestety wydaje mi się jak najbardziej. Matka pijąca i paląca? Kurcze, niestety proces adopcji pokazał mi jak "matki" dbają ciążę i swoje dzieci.
      I nie wiadomo jak się zachować. Mówić czy się nie wtrącać? Tak jak w sytuacji u Dziubasowej. Kto się zatroszczył o matkę z dzieckiem? Ja miałam podobne dświadczenie, wyobraź sobie jak E. miała roczek, jechaliśmy budowanej jeszcze wtedy w tamtym miejscu obwodnicy Warszawy. Bardzo mądry 21-latek wymusił pierwszeństwo i walnął w nas ( w zasadzie z żadną prędkością, bo zawracał) tak niefortunnie, że nie mogliśmy ruszyć auta. W 5 minut od strony Warszawy był taki korek, że zapewne zaraz mówili o nas w radiu 😉 No, ale nie o tym. Stałam z małym dzieckiem pośrodku placu budowy, 40 stopniowy upał(!!) dziecko płaczące, ja zresztą też w pewnych momentach i NIKT się nie zatroszczył. Wiesz co ich interesowało? Dlaczego jeszcze nie usunęliśmy auta… Fakt, zniszczenie było z lewej strony, więc oni mijając nas z prawej nie wiedzieli, ale do jasnej anielki skoro nie ruszamy auta to chyba nie możemy prawda? I żeby nie było, że same "Warszawiaczki", to trasa na południe, jechali różni ludzie i nikt nawet nie zapytał, czy może dziecko potrzebuje pomocy :((

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.