Więcej

Jeśli nie chcesz swojej zguby, nie bierz dziecka na zakupy.

Dawno dawno temu, kiedy jeszcze nie miałam dzieci, ani nawet nie zanosiło się na to, widziałam taką oto reklamę: tata z dzieckiem w supermarkecie, dziecko próbuje wymusić kupno słodyczy, ojciec oczywiście odmawia, a wtedy dziecko rzuca się na podłogę i krzyczy, że chce cukierki. Do tego zaczyna biegać i zrzucać produkty z półek. Skonsternowany sytuacją ojciec nie wie za bardzo co zrobić, inni ludzie zatrzymują się i przyglądają całej sytuacji. Na koniec pojawia się napis “Use condoms”  (“Używaj prezerwatyw”) zachęcający do zakupu pewnego produktu. I choć to tylko reklama,  to wbiła się w moją pamięć dość głęboko, a wizja takich scen z udziałem moich własnych dzieci stała się realna, gdy zostałam mamą.  Sama reklama oczywiście została zakazana, choć bez problemu znajdziecie ją na You Tube 🙂


Już na samym początku przekonałam się, że zakupy z dzieckiem to nie najłatwiejsza czynność. Nie wszystkie sklepy są bowiem przyjazne dzieciom. Co z tego, że moje maleństwo spało i teoretycznie mogłam w spokoju kupić co trzeba, jak pompowane kółka w wózku najzwyczajniej w świecie nie mieściły się w wyznaczonym miejscu między półkami. Do tego oczywiście inni ludzie, którzy absolutnie nie zwracają uwagi na matkę z dzieckiem, przepychają się pomiędzy wózkiem a regałem. Mniejsze sklepy były jeszcze gorsze – jedyną alternatywą było zostawienie dziecka na zewnątrz. Szczerze mówiąc dopiero, gdy zostałam mamą, zrozumiałam niepełnosprawnych. Sama tak właśnie się czułam z tym wózkiem. I mimo że zabierałam do sklepu tylko nosidełko, to niestety rzeczywistość nijak się miała do wyobrażeń o chodzeniu sobie na spokojnie z dzieckiem i oglądaniu asortymentu. 
Za granicą widziałam wspaniałą rzecz w większości sklepów- wózki z przymocowanymi fotelikami dla niemowląt. Dzięki temu możemy spokojnie robić zakupy, a nasze dziecko jest bezpieczne. Spotkałam już u nas takie cudo, ale to nadal rzadkość.


Kiedy urodziła się J. całkowicie zrezygnowałam z robienia zakupów i obowiązek ten spadł na mojego męża. Wysyłałam mu tylko listę, a on przywoził do domu zamówione towary (plus zwykle coś dodatkowego, na co dał się skusić ;)) Zakupy z jednym maluchem, który dopiero niedawno zaczął chodzić i drugim w gondolce to była dla mnie Mission Impossible. To był ten czas, kiedy to E. odkryła, że przecież może iść tam, gdzie kopytka ją poniosą, czyli zwykle w odwrotną stronę niż bym sobie tego życzyła. Ani jej się śniło siedzieć w wózku. Niektórzy z was wiedzą już, że gdy zaczęła chodzić (a miała wtedy 10 miesięcy) to łaskawie zasiadła w swoim powozie zaledwie kilka razy. Tak więc jak sami widzicie, zakupy z nimi nie były możliwe, chyba, że jeździliśmy całą rodziną.


Obecnie zakupy to sama przyjemność. Dziewczynki pomagają i wkładają do koszyka/wózka różne produkty, część oczywiście nadprogramowych, które musimy potem odkładać przy kasie 😉 Mamy taką zasadę, że można w sklepie bawić się zabawkami, można je wozić, ale potem wszystko oddajemy. E. często bierze jakąś książeczkę, gdy siedzi na wózku i “czyta”  Nigdy nie zdarzyło się, żeby coś wymuszały, choć czasem proszą, żeby kupić im coś drobnego np. lizaka. Zadowolą się też jedną czekoladką na wagę 😉

Zakupy z dziećmi nie muszą być więc koszmarem, ale zdarza się, że wyobraźnia znudzonego malucha podpowiada mu szalone rozwiązania. A zresztą, sami zobaczcie! 


1. Każda czynność trwająca dłużej niż 2 minuty jest torturą.



2. A miało być tak fajnie. Boże ratuj…

3. Ale jazda! Wreszcie coś się dzieje!

4. Co może być jeszcze gorszego? Mama spotyka w sklepie przyjaciółkę…

5. A gdyby tak po prostu zniknąć…

6. A kuku! Może mama zdąży zrobić zakupy zanim tu zamarznę.

7. A mnie tam się podoba to robienie zakupów.

8. Gdy dzieci same organizują sobie zabawę w sklepie.

9. O! Ile kolorowych farbek! Wreszcie coś ciekawego do zabawy!

10. Testowanie produktów. 

11. No cóż, od małego widać już różnicę między kobietami a mężczyznami.

12. Już dłużej nie wytrzymam. Poddaję się.

13. Najważniejsze to znaleźć sobie odpowiednie zajęcie.



A wasze pociechy lubią zakupy? 🙂



* Galeria zdjęć dzięki www.brightside.me

7 komentarzy

  • tygrysimy

    Jesteś mistrzynią w wyszukiwaniu fotek 🙂
    Nam zdarzyły się już jazdy w sklepie, choć nie zawsze spowodowane potrzebą zakupu czegoś bardzo akurat potrzebnego. Póki Młody nic z półek nie zrzucał, nie ruszało mnie to, najważniejsze, żeby był bezpieczny. Tygrysowi na szczęście wystarczy wizyta i chwila zabawy nowymi zabawkami. Na trasie wyjść mamy Rossmann, w którym koniecznie musi zobaczyć figurki zwierząt. I co? Zabronię 🙂

    • izzy

      Dziękuję 🙂 Jak coś mi wpadnie w oko to zapisuję wierząc, że komuś też się spodoba 😉
      Jejku u mnie Rossmann jest najgorszy, bo dziewczyny wyciągają z lodówki jakieś serki i butelki z soczkami i wynoszą do kasy! Do tego E. zawsze przymierza biżuterię, a ja boję się, że łańcuszki tego nie wytrzymają. Dlatego staram się akurat tam chodzić sama 😉 Ale zwierzątek też bym nie zabroniła, fajne są 😉

  • Dziubasowa

    Pamiętam taki filmik! 😀
    Bobo zniesie zakupy pod warunkiem, że trwają nie więcej niż pół godziny – a więc jest to wyścig z czasem. Plus bitwa o wsadzenie go do fotelika samochodowego tam i z powrotem. Plus ta o zapięcie go w wózku…Z czasem zaczęłam jeździć na zakupy sama – wieczorami 😛

    • izzy

      Filmik niezłą antyreklamą rodzicielstwa, prawda? 😀
      Tia, moje jak były małe też była walka o zapięcie w wózku, w foteliku było ok. Potem już jest inaczej, bo dziecko rozumie więcej to już wiedziały, że jak mówię, że "Nie ma dyskusji", albo "Nie negocjuj ze mną" to nic nie ugrają 😉
      Moja sąsiadka jeździ tylko wieczorami, wraca po 21 😉 też dobry sposób. Ja poszłam na łatwiznę wysyłając mężowy listę zakupów 😉

  • Ahaja

    Znam tę reklamę!
    Z dziewczynami nie miałam większego problemu, chociaż było tak jak piszesz – jedna już zaczyna biegać, druga w wózku. Gdy trochę podrosły same organizowały sobie czas, jak na twoich fotkach 😀 Ścigały się i chowały pod ubraniami. Miałam na nie swoje sposoby, więc mogłam czasami nawet i w sklepie z ciuchami pobuszować. Mówiłam, że mama np. szuka odpowiedniej bluzki i muszę się ich poradzić. No, i jak to dziewczynki, ucieszyły się z tak odpowiedzialnego zadania 😀
    Tamaluga nie jest zakupowa, ani trochę. Szaleństwo na maksa. Ale nie jęczy, że coś chce. Bawi się i odkłada. Tylko, że ją interesuje zaplecze, kasa i ruchome schody na zewnątrz…
    Uśmiałam się z tych fotek. Z 4 się posikałam. A 11 jak moja Tamaluga, oooo….

    • izzy

      No to też miałaś wesoło widzę 😀 Boże dla mnie to był stres jak moje się chowały w ubraniach, bo ja ich nie widziałam i kompletnie nie mogłam skupić się na wybieraniu czegokolwiek. Teraz na ciuchowe zakupy jeżdżę sama 😀 No chyba, że z mężem, to wtedy on ugania się z dziewczynami, które maja radość wyskakując zza wieszaka i robiąc A Kuku. Ale myślę, że jak będą większe, to takie odpowiedzialne zadanie, jak doradzenie mamusi co ma kupić jest jak najbardziej wskazane 😉
      Matko Tamalugę to trzymać z dala od mojej młodszej! Ona zawsze lubiła zaplecza, jeszcze niedawno byliśmy w Sfinksie, to oczywiście polazła na kuchnię i mąż musiał ją gonić. No tam było najciekawiej 😀
      A widziałaś u nas takie wózki na 2 dzieci? Bo ja nie.

  • Ahaja

    No nie widziałam. Z tym był kłopot, bo Wika jeszcze chciała w wózeczku, ale już Oliwka była w głębokim. Stawiałam Wikę, (gdy już zmęczyły jej się nóżki) na osi, między mną a rączką wózka.
    Tamaluga też wchodzi na zaplecza w restauracjach, ale jej nie gonimy. Sama wychodzi za jakiś czas, z czymś do jedzenia hahaha! O, albo sprząta stoliki, podłogę myje razem z panią… Nawet gdzieś zdjęcie wkleiłam przy którymś wpisie u siebie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.