Tradycją naszego żłobka i przedszkola jest organizowanie przed świętami spotkań z rodzicami o dumnej nazwie "Warsztaty Bożonarodzeniowe" Jak wiecie ja osobiście talentem do DIY nie grzeszę, więc raczej traktujcie moje prace jako przykład jak czegoś nie robić ;) Z pomocą w takich sytuacjach przychodzi zawsze mój małżonek, który może wybitny nie jest, ale potrafi stworzyć coś, co przypomina zamierzony cel.
Na warsztaty mieliśmy przynieść styropianową bombkę i jakieś ozdoby. Pech trafił, że w Auchan, gdzie szukałam tych właśnie produktów, zostały tylko bombki giganty. No nic. Zakupiłam bombkę, klej z brokatem i inne drobiazgi, które można poprzylepiać.
Na miejscu dziewczyny obie zabrały się ochoczo do pracy. Czasem miałam wrażenie, że wszyscy jesteśmy na jednym poziomie, smarowaliśmy tę biedną bombkę klejem, a potem doczepialiśmy co popadnie. E. bardzo zaangażowała się w ozdabianie, J. wyciskała z tuby tony brokatu. Potem już chyba jej się znudziło i poszła do kącika z zabawkami. Na koniec, panie rozdały nam małe słoiczki i mieliśmy zrobić z nich lampioniki. Mój mąż tak się wkręcił, że (jak to się śmiała potem koleżanka) zrobił od razu prezent na Walentynki ;) Wszystko pięknie, tylko chcąc naprawdę zapalić w środku świeczkę, czy choćby tealight, jestem pewna, że uruchomilibyśmy czujniki dymu;)
Podsumowując, warsztaty były udane, spędziliśmy razem czas i dobrze bawiliśmy się z dziećmi i innymi rodzicami. W domu ucieszona E. opowiadała, że zrobiła super bombkę dla naszej rodzinki. (o zgrozo bombka przyjechała z nami i powinna zawisnąć na choince) Niestety czeka nas jeszcze jedna próba naszego wątpliwego talentu - warsztaty u drugiej córki. Tym razem chyba pojadę kupić zwykłe naklejki świąteczne, by uniknąć uczucia Déjà vu.
Nasze dzieło - z góry przepraszam jeśli ktoś będzie mieć koszmary nocne |
Dzieło mojego męża - lampionik :) |
Jak dla mnie bomba ;)
OdpowiedzUsuńM
Tak, i to tykająca ;)
UsuńPisałam ostatnio u siebie, że mój tata co roku wieszał na choince pogryzmolonego przez trzyletnią mnie papierowego aniołka. Był o wiele gorszy od Waszej bombki, w dodatku z roku na rok bardziej pognieciony i okurzony. Jako nastolatka wstydziłam się go, ale tata powtarzał, że to jest pierwsza wykonana wspólnie przez nas ozdoba i ma zostać. Dzisiaj go rozumiem, bo postąpiłabym identycznie. Tak właśnie widzę tę Waszą bombkę. Patrzę na nią oczami Twoich córek i widzę "superbombkę dla Waszej rodzinki". Nie może jej zabraknąć na choince!
OdpowiedzUsuńTak, wiem, że masz absolutną rację. A takie ozdoby zyskują na jeszcze większej wartości, gdy już tej osoby zabraknie. Wtedy nawet najmniejszy cekin jest wart milion dolarów.
UsuńBombka wygląda jak wygląda, ale została w zasadzie zrobiona przez dzieci. ( z naszą pomocą) Nie powiem, były sytuacje, że mamusie zrobiły cudowne bombki, ale co z tego jak dzieci siedziały obok i się nudziły...
Na choince, powiadasz... hmm, mam obawy, że mogłaby ją przewrócić ;)
Matko, czytam ostatnio za dużo kryminałów i przesuwając powoli zdjęcia, myślałam, że to krew a nie wstążka :D A lampionik taki w stylu Moulin Rouge - pełna awangarda! :)
OdpowiedzUsuńSzacun za wenę, nie umiem robić takich rzeczy!
Hahaha, na szczęście krew się nie polała. Jeszcze :P Tak tak to styl Moulin Rouge! :D
UsuńJakby coś to przyjmuję zamówienia na Walentynki - mąż zrobi specjalnie dedykowaną dla was ozdobę :D Oryginalny i unikatowy przedmiot :D
Jak dla mnie rewelacja. Ja najbardziej lubię dziecięcą radosną twórczość. A przy choince mam zasadę: im bardziej pstrokato, tym lepiej. I jeszcze jedna wartość dodana: to Wasza wspólna rodzinna ozdoba. Z racji tego najpiękniejsza.
OdpowiedzUsuńZ lampionikiem musicie chyba jednak uważać. Nie stawiajcie zbyt blisko świątecznego drzewka, żeby nie jaśniało zbyt mocno :)
No właśnie. Tak jak pisałam do Lady Makbet, cieszę się z tego, że robiliśmy ją w 4 i dzieci są zadowolone. A że wygląda jak wygląda to jak sama mówisz może i dobrze, bo tu jest miejsce właśnie na pstrokate ozdoby :))
UsuńHahaha, tak lampionik jest the best ! Nie będę raczej go podpalać, niech stoi sobie na stole :)
Ależ ta bombka jest piękna!
OdpowiedzUsuńHahaha, dziękuję kochana :* Może to też kwestia praktyki, ta była robiona w żłobku, w przedszkolu już poszło nam lepiej :P
Usuń