Adopcja,  Dziecko,  Psychologia

Adopcyjne dylematy. Rodzeństwo biologiczne naszych dzieci.

Jeśli wierzyć statystykom i doświadczeniu pracowników ośrodka adopcyjnego, większość dzieci wbrew pozorom nie szuka swoich biologicznych rodziców. Zależy im natomiast na odnalezieniu rodzeństwa . Dlaczego tak? Do rodziców mają jednak żal o to, że je porzucili, a brak więzi sprawia, że są oni dla dziecka obcymi ludźmi. Z bratem lub siostrą natomiast czują się niewidzialnie związani podobnymi przeżyciami i pragną wejść z nimi kontakt szczególnie wtedy, gdy wychowują się w rodzinie jako jedynaki. Świadomość tego, że gdzieś na świecie żyje rodzeństwo sprawia, że dzieci nie chcą być same z przeszłością, którą ze sobą niosą oraz mieć wsparcie kogoś bliskiego, gdy rodziców adopcyjnych już zabraknie.


Jak wiecie nasze dziewczynki są biologicznymi siostrami, ale nie każdy niestety ma możliwość poznać rodzeństwo swojego dziecka. Dlaczego? Ośrodek teoretycznie ma obowiązek poinformować rodzinę o kolejnym dziecku do adopcji i dopiero po odmowie złożyć propozycję komuś innemu. Czy zawsze to ma miejsce? Trudno powiedzieć. Z doświadczeniami jakie mamy my, wątpię. Dlatego może się okazać, że nigdy nie dowiemy się o rodzeństwie, pomimo tego, że ośrodek takie informacje posiada. Trzeba liczyć na ich uczciwość i to nie tylko w stosunku do nas, ale przede wszystkim do dziecka, bo to ono doznaje największej krzywdy w przypadku gdy siostra czy brat pójdą do innej rodziny, a mogli być razem.


Może się również zdarzyć, że kobieta urodzi kolejne dziecko i nie poinformuje o tym ośrodka, bo przecież nie ma takiego obowiązku. Często dzieci te, są po innym ojcu, który z kolei może mieć potomstwo z kolejną kobietą. W takich przypadkach trudno odnaleźć łączące więzi i jak twierdzi moja pani z OA nie powinniśmy ich na siłę szukać. Dla ludzi, którzy nie mają pojęcia, że ich matka oddała w przeszłości dzieci do adopcji taka informacja może okazać się szokiem. 


Czy da się w dorosłości odbudować relacje i nawiązać więź z rodzeństwem, z którym tak naprawdę nie łączy nas nic prócz więzów krwi? Trudno powiedzieć, ponieważ zależy to choćby od środowiska w jakim dzieci się wychowują/wychowały, osobowości, samej chęci do zbudowania relacji i wielu innych czynników, które wpływają na powodzenie. W internecie można znaleźć wiele portali czy forów pomagających ludziom odnaleźć rodzeństwo biologiczne i zdarza się, że potem opisują oni tę nową relację. Czasem nawiązanie więzi odbywa się z sukcesem, a czasem nie, ponieważ okazuje się, że dwie osoby są tak różne, że nic głębszego nie jest w stanie się w nich narodzić. Ale świadomość tego, że taka osoba istnieje i wiemy gdzie przebywa, co robi, jest już ważna dla dziecka. 


Kolejna sytuacja to taka, gdy rodzina adopcyjna nie może przyjąć do siebie kolejnego rodzeństwa i trafia ono do innej rodziny. To czy dzieci będą miały ze sobą kontakt, czy nie, zależy od rodziców. Nikt ich wprawdzie nie zmusi do przyjaźni i sztucznego utrzymywania kontaktów, ale rozmawiałam na ten temat z panią psycholog, która stwierdziła, że jest to bardzo wskazane dla dziecka i rodzice absolutnie nie powinni się tego bać. Według niej to właśnie oni często dla swojej własnej wygody i egoistycznych pobudek unikają kontaktu z rodzeństwem biologicznym lub całkowicie się od niego izolują. Lata, w których dzieci dorastają osobno można wykorzystać na zbudowanie więzi na tyle dobrej, by kiedyś, gdy będą starsze, mogły same ją pogłębić. Nie da się nadrobić straconego czasu. Świadomość tego, że istnieje rodzeństwo i wychowuje się w innej rodzinie to bardzo wiele dla dziecka. Dlatego zgodnie z tym, czego dowiedziałam się od pani psycholog zachęcam was, by dla dobra dziecka i jego przyszłych relacji z rodzeństwem, nawiązać kontakt z rodziną adopcyjną, w której przebywa siostra czy brat.


Zdarza się również, że do adopcji zostaje oddane dziecko z rodziny wielodzietnej, która nie jest w stanie zapewnić mu odpowiednich warunków. Tu sytuacja jest trudna, ponieważ całe rodzeństwo zostaje przy rodzinie biologicznej, a to najmłodsze jest oddane pod opiekę rodziny adopcyjnej. Zwykle tacy ludzie nie chcą utrzymywać kontaktu, chcą poniekąd “zapomnieć”, że urodził się kolejny potomek. W takim przypadku trzeba dużo rozmawiać z dzieckiem i pracować nad jego poczuciem własnej wartości, ponieważ może zastanawiać się dlaczego ona/on został oddany, a jego rodzeństwo nie. 


Zdarza się też, że dzieci oddane do adopcji są rozdzielone z rodzeństwem. Robi się tak czasem dla ich dobra. Jeśli na przykład jedno z rodzeństwa jest bardzo chore, czy niepełnosprawne, pozostaje pod opieką lekarską, to drugie jako jedynak ma większe szanse na znalezienie rodziny. Bywa też tak, że część rodzeństwa jest już dorosła, czy prawie dorosła. Dlatego też młodsza siostra, czy brat, sama/sam oddany jest do adopcji. Często dzieci te na jakiś czas “zapominają” o bracie, czy siostrze, nie wspominają o nim/o niej i nie mają potrzeby kontaktu. 


Rodzeństwo biologiczne jest bez wątpienia ważne dla dziecka. Dlatego też, jeśli tylko mamy możliwość, pomóżmy mu je odnaleźć, nawiązujmy kontakt z rodzinami adopcyjnymi, w których przebywa brat czy siostra. Dziecko nie jest naszą własnością, działajmy więc tak, by dla niego było jak najlepiej. Jeżeli od samego początku będzie wiedziało, że tamten chłopczyk to nie kolega, ale brat, w przyszłości łatwiej będzie pogłębić więź między dziećmi. 











18 komentarzy

  • Justycha

    Bywa różnie. Z zasłyszanych historii wiem, że czasem rodzina adipcyjna nie chce mieć kontaktu z drugą, która posiada rodzeństwo ich dziecka. Znam też właśnie przypadki odmowy przyjęcia rodzeństwa, z różnych względów. Albo historia, gdy po latach nowo narodzone rodzeństwo zostaje skierowane do adopcji przez inny ośrodek, a pierwszy, przez który przebiegała pierwsza adopcja, nie ma o tym pojęcia i tym sposobem dzieci są umieszczone w różnych rodzinach.

    • izzy

      Dokładnie. Też spotkałam się z sytuacją, w której rodzina adopcyjna nie chciała mieć kontaktu z drugą, w której było rodzeństwo. Ja rozumiem, że czasem nie nadaje się na tych samych falach, ale na pewno warto spróbować, dla dobra dziecka od czasu do czasu nawiązać ten kontakt.
      Kiedy urodziła się nasza druga córka, nawet przez moment nie zastanawialiśmy się, czy ją do siebie wziąć, czy nie. To było trochę jak nieplanowana ciąża 😉 Wiedzieliśmy, że dziewczynki muszą być razem, urodziła się w końcu siostra naszej córki, czyli nasza córka. Zdziwiłam się, gdy pani z OA powiedziała nam, że wiele osób by odmówiło, bo "mają już jedno dziecko" A przecież tu chodzi o ich dobro, a nie naszą wygodę. No co innego, gdy faktycznie nie możemy już przyjąć do siebie kolejnego dziecka, są takie matki, które non stop rodzą po kilkoro dzieci. Najgorsze są sytuacje, gdy faktycznie adopcja przechodzi przez inny ośrodek i dzieci się nie spotkają. Szkoda, że nie ma jakiejś jednej bazy, w której takie informacje by były i łatwo można byłoby to sprawdzić 🙁
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam serdecznie 🙂

  • olitoria

    Widzę, że jednak nie skomentowałam twojego poprzedniego wpisu, a głowę bym dała 😀 Zresztą na niektóre sprawy nie ma odpowiedniego komentarza.
    Co do rozdzielonego rodzeństwa, to rzeczywiście są to sytuacje bardzo indywidualne. Często zastanawiałam się nad tym, myślałam o tym w kategoriach straty, ale z drugiej strony nie raz miałam okazję przekonać się, że biologiczne pokrewieństwo może być zupełnie bez znaczenia. Niestety, albo stety 🙂

    • izzy

      Wiesz, tu chodzi o to, że żyjesz sobie w nieświadomości, że gdzieś tam żyje twoja siostra, czy brat. Co innego, gdy sama wybierasz, czy chcesz nawiązać z kimś kontakt i podtrzymać więź, czy nie. Dzieci adopcyjne nie szukają rodziców tak często jak szukają swojego rodzeństwa. Tak jak napisałam, czują się z nimi związane, przynajmniej w teorii. I faktycznie odnajdują się po latach, nawet bliźnięta, rozdzielone po porodzie i umieszczone w różnych rodzinach. Ty i ja nigdy nie będziemy wiedziały jak to jest nie znać swoich korzeni. My je znamy i albo wybieramy, że chcemy mieć z nimi coś wspólnego, albo nie. W przypadku adopcji sprawa już nie tak bardzo rozbija się o to z kim łączą mnie więzy krwi a z kim nie, ale skąd się wziąłem? Skąd pochodzę? Dlaczego mnie oddali? Ty możesz kochać matkę i mieć z nią dobry kontakt, albo nie. A dziecko adopcyjne nagle uświadamia sobie, że ten jego świat, który ma, to nie świat w którym się urodził. I nawet jeśli nie chce poznać rodziców biologicznych, to chce poznać inne dzieci, które tak samo jak ono zostały oddane. Człowiek zawsze chce wiedzieć skąd się wziął.

  • Aaaa

    Poruszyłaś temat bardzo mi bliski i który akurat dobrze znam z autopsji. Nasz starszak jest dzieckiem, które wpisuje się w kilka opisanych przez ciebie opcji – rodzina mocno wielodzietna, część dzieci wychowywana przez RB część w RA.

    Mamy bardzo słabe doświadczenia jeśli chodzi o współpracę z ośrodkami adopcyjnymi celem nawiązania kontaktów z RA, która adoptowała rodzeństwo naszego dziecka i bardzo dobre doświadczenia jeśli chodzi o samo nawiązanie i utrzymywanie relacji z tą RA.

    Po pierwsza mimo ustawowego obowiązku nie poinformowano nas o tym, że część rodzeństwa naszego syna trafia do adopcji (adopcje były przez różne ośrodki ale ten drugi ośrodek wiedział, że jest inne dziecko w innej RA). Po drugie drugiemu ośrodkowi zajęło prawie 3 lata poinformowanie naszego ośrodka o tym, że adopcja rodzeństwa miała miejsce i że ta rodzina chciałaby nawiązać z nami kontakt. Jak już do tego doszło ośrodki przez pół roku zastanawiały się czy nasze dane przekazać tamtej rodzinie czy dane tamtej rodziny nam. Czyste kuriozum. Przez to wszystko dzieci straciły 3,5 roku wspólnej relacji czyli mniej więcej od 1/3 do połowy swojego życia…

    Dla naszego syna nie było niczym nadzwyczajnym, że ma rodzeństwo w innej RA. Ponieważ dzieli nas spora odległość (jakiś czas po adopcji tamta rodzina zmieniła miejsce zamieszkania) spotykamy się kilka razy do roku, czasem gdzieś razem wyjedziemy. Dzieci świetnie się dogadują. Tamci rodzice też są bardzo fajni więc spotkania są dla nas czystą przyjemnością.

    Bardzo wielu rodziców, którzy wychowują rodzeństwo adopcyjne niespokrewnione biologicznie obawia się jak relacja z rodzeństwem biologicznym wpłynie na relację z rodzeństwem adopcyjnym. My nie zaobserwowaliśmy żadnych negatywów w tej kwestii. Relacja z siostrą, która jest w domu jest wyjątkowo silna a poznanie rodzeństwa biologicznego nie wpłynęło na jej pogorszenie.

    Z taką relacją wiąże się też kilka innych aspektów – powiedzenie kolegom, że na weekend jadę do moich braci/sióstr do X (kilkaset kilometrów od nas) zazwyczaj wywołuje konsternację tychże kolegów – „przecież twoja siostra stoi tu obok”… Tamta rodzina ma dokładnie takie same doświadczenia. Czyli wałkujemy jawność adopcji w kolejnej odsłonie.

    Generalnie uważam, że tej relacji z rodzeństwem biologicznym należy dać szansę. Nawet jeśli nie polubimy się z ich rodzicami to przecież nie koniecznie musimy spędzać razem dużo czasu – można się spotykać na neutralnym gruncie, niekoniecznie w domu. Patrząc na nasze doświadczenie dla dziecka jest to bardzo cenne i pozytywne doświadczenie. Im wcześniej ta relacja się nawiąże tym większe szanse na jej kontynuację w dorosłym życiu.

    Znam też rodzinę, która adoptowała trochę starsze dzieci, które pamiętały rodzeństwo biologiczne, które zostało w domu biologicznym. Te dzieci w momencie „odejścia” młodszego rodzeństwa były już w wieku mocno nastoletnim i wkrótce się usamodzielniły. Rodzina adopcyjna utrzymuje z nimi kontakt. Dla dzieci, które zostały adoptowane okazało się to bardzo dobrą decyzją. Nie mają takiego poczucia straty i cieszą się na spotkania ze swoimi braćmi i siostrami.

    Aglaia

    • izzy

      Aglaia, czytając Twoją historię kolejny raz przekonuję się, że dla niektórych dziecko to po prostu nazwisko i przyporządkowany mu numerek. Kompletnie tego nie rozumiem, przecież zawsze ośrodek może zapytać obu rodzin, czy chcą nawiązać ze sobą kontakt. 3 lata zmarnowane. 3 lata, w których dzieci mogłyby choć kilka razy spotkać się, pobawić i przede wszystkim dowiedzieć o swoim istnieniu…
      Przed napisaniem tego posta skonsultowałam się z panią psycholog i upewniłam, że dobrze wszystko zrozumiałam 🙂 Na szczęście akurat byłam na szkoleniu, ponieważ ta sprawa jest myślę ważna dla obecnych rodziców i przyszłych. Pani psycholog powiedziała mi, że większość ludzi nie chce mieć kontaktu z rodziną ado, w której przebywa rodzeństwo, ponieważ nie jest im to na rękę. Tak jak piszesz, trzeba być jeszcze bardziej wtedy otwartym na jawność adopcji, czy choćby umieć naturalnie reagować w niewygodnych sytuacjach.

      Kontakt z biologicznym rodzeństwem mnie nie dotyczy, przynajmniej na razie nic nie wiadomo, by takowe się pojawiło na świecie. Natomiast uważam tak jak Ty, że nie powinno to wpłynąć negatywnie na dziecko, tym bardziej, że kiedyś o tym się dowie, więc lepiej wcześniej niż później. Według mnie ludzie chcą mieć po prostu święty spokój, oderwać się od przeszłości. Podobnie jak po rozwodzie, przecież często rodzi się rodzeństwo przyrodnie, ale rodzice absolutnie nie pomagają, by dzieci miały ze sobą jakikolwiek kontakt. Wręcz przeciwnie, często go unikają. A przecież dla dobra dzieci, można to jakoś załatwić bez udziału rodziców, którzy kochać się nie muszą.

      Pani psycholog powiedziała, że dla dziecka adopcyjnego to bardzo, bardzo ważne, by jeśli się da miało przez całe swoje życie kontakt z bratem lub siostrą. Myślę, że dla Twojego syna więzy krwi są bez znaczenia, w domu ma siostrę, bo wychowują się razem, gdzieś tam ma drugą siostrę i w trójkę mogą mieć bardzo fajny kontakt.
      Także trzymam kciuki za Waszą rodzinkę, aby nie brakło Wam sił, by iść tą drogą, na pewno to przyniesie w przyszłości wiele korzyści dla dzieciaków 🙂

    • Aaaa

      Wydaje mi się, że zgoda na kontakty z rodzeństwem biologicznym wychowującym się w innej RA to też otwarcie na konfrontację swojego systemu wychowawczego, podejścia do jawności adopcji, stosunku do rodziny biologicznej itp. z innymi ludźmi, którzy też „siedzą w temacie” a niekoniecznie muszą podzielać nasze poglądy. Znam też RA, która nie zgodziła się na taki kontakt bo nie bardzo wiedzą jak wytłumaczyć dziecku, że adoptowali brata biologicznego córki a jego siostrę już nie. Wszystko to jednak moim zdaniem przysłowiowy „pikuś” w porównaniu z koniecznością zmierzenia się w przyszłości z pytaniem dlaczego nie miałem/miałam kontakt z bratem/siostrą skoro była taka możliwość. Jak taka możliwość jest to naprawdę warto schować swoje lęki i uprzedzenia i dla dobra dziecka ten kontakt utrzymywać dopóki dzieci też są do tego chętne i dobrze im to robi.

      My największe obawy mamy jak to w przyszłości wpłynie na córkę, która też ma liczne rodzeństwo biologiczne ale bez możliwości kontaktu (podejrzewam, że te dzieci mogą nawet nie wiedzieć o jej istnieniu). Na razie w porozumieniu z naszą bliźniaczą RA ustaliliśmy, że trzymamy się zasady „siostra mojego brata jest moją siostrą, brat mojego brata jest moim bratem”. Oczywiście te relacje są dużo słabsze chociażby z uwagi na większą różnicę wieku ale dzieciaki się starają a ciocia i wujek rzeczywiście do każdego z naszych dzieci podchodzą z taką samą uwagą.

      Aglaia

    • izzy

      Zgadzam się. Gdy dziecko jest małe, ewentualne "porażki" dotyczące spotkań, można jakoś korygować. W dorosłości już nic nie da się zrobić, by cofnąć czas i wytłumaczyć dziecku dlaczego nie próbowaliśmy. Natomiast nic na siłę. Znam taki przypadek, w którym każdy kontakt z biologiczną siostrą, która była już dorosła (tzn. miała skończone 18 lat) kończył się załamaniem nerwowym dziecka. Siostra bardzo źle działała na dziewczynkę, dlatego te kontakty ograniczono naprawdę do minimum. Myślę, że to taka sprawa, w której trzeba kierować się rozumem, ale też sercem. Fajnie, że macie wsparcie drugiej rodziny, myślę, że to już połowa sukcesu. Wy w jakiś sposób kierujecie dzieci, a gdy troszkę podrosną na pewno same już zdecydują jak te kontakty mają wyglądać.

    • izzy

      Trudno jest mi coś doradzić. Nie znam dokładnie Waszej historii, ale pamiętam, że chyba rodzeństwo przebywa w rodzinie biologicznej tak? Z perspektywy dziecka to bardzo trudne. Nie dość, że musi pogodzić się z odrzuceniem przez RB to na dodatek dochodzi pytanie, dlaczego ja? Musicie wszystko na spokojnie przemyśleć. U Was jeszcze dochodzi kwestia drugiego dziecka, brata, ale nie biologicznego. Brata, z którym być może będzie Rysia łączyć więcej niż z biologicznym rodzeństwem. Dużo zależy od Was, ale też od nich samych. Możecie podać im na tacy propozycję, jednakże w przyszłości sami będą decydowali już o tym na ile te więzi będą silne.

  • Agata

    To bardzo trudne tematy, szczegolnie, ze chodzi w nich o dobro dziecka. Jednoczesnie rozumiem troche rodzicow adopcyjnych, ktorzy chca zachowac jak najwieksza autonomie swojej rodziny. W koncu tak naprawde wiekszosc rodzin adopcyjnych chce byc po prostu zwyczajna rodzina. A spotkania z biologicznym rodzenstwem swoich dzieci za kazdym razem przypominaja, ze ta rodzina jednak taka zwyczajna nie jest i dzieci maja swoja historie czesciowo poza nia. To musi byc bardzo ciezkie do przegryzienia. Dla mnie przynajmniej, ktora oczywiscie nie ma w tym wzgledzie kompletnie zadnego doswiadczenia. 😉

    • izzy

      Chciałam właśnie napisać dokładnie to samo co Aglaia. Niby na pozór jesteśmy normalnymi rodzinami, bo przecież żadne z nas nie ma wypisane na czole "członek rodziny adopcyjnej" 😉 Jednakże tak nie jest, zawsze będziemy się różnić. W biologicznej rodzinie dziecko przychodzi z czystą kartą, w sensie ma przeszłość tylko taką, jaką przeżyje z nami. Dlatego nie lubię jak czasem na szkoleniach ludzi przekonuje się, że jesteśmy zwykłą rodziną. Trudno jest im potem otworzyć się na tę przeszłość, o której pisze Aglaia, bo przecież chcą być tacy jak inni. A żeby nimi być, muszę zapomnieć to, co było. Wiem, że nie masz w tym doświadczenia, ale dzięki, że się interesujesz, bo na pewno łatwiej byłoby Ci pewne rzeczy zrozumieć, gdybyś miała kiedyś styczność z adopcją. W US ma miejsce otwarta adopcja, tam rodziny wszystko o sobie wiedzą, odwiedzają się, zapraszają na urodziny itd. Niby fajnie, ale często słychać o depresji wśród dzieci, samobójstwach, ponieważ ich krucha psychika nie zawsze jest w stanie znieść to wszystko i ogarnąć. Tak porównując do innej sytuacji. Gdy człowiek żeni się/wychodzi za kogoś po rozwodzie, w pewien sposób też musi zaakceptować przeszłość swojego małżonka, czasem pomóc mu uporać się z demonami, już nie jest tak "czysto" i idealnie jak za pierwszym razem. Przeszłości nie da się wymazać, choć byśmy czasem chcieli.

    • Aaaa

      Serio, w przypadku adopcji otwartych problemy psychiczne/samobójstwa dzieci są częstsze niż w przypadku adopcji zamkniętych? Masz na to jakieś wiarygodne źródła/dane? Z tego co czytałam to dla dzieci jednak ten model adopcji otwartej jest co do zasady lepszy bo nie odcina go tak drastycznie od korzeni.

      Znam jedną rodzinę, która mimo braku takiego uwarunkowań prawnych dla tego typu adopcji w PL zdecydowała się na taki model, głównie dlatego żeby dzieci adoptowane miały kontakt ze swoim rodzeństwem. Kontakt z rodzicami biologicznymi jest bardzo sporadyczny – oni raczej do niego nie dążą ale nie mają nic przeciwko temu żeby dzieci się ze sobą kontaktowały.

      Nas też czeka jeszcze ugryzienie tematu rodzeństwa, które zostało w RB szczególnie, że te dzieciaki niedługo będą już pełnoletnie. Syn na razie o to nie pyta ale gdzieś tam ma świadomość, że może mieć rodzeństwo, które zostało z MB. Jak wprowadzaliśmy temat rodzeństwa w innej RA to na pytanie czy może mieć jakieś rodzeństwo i gdzie ono jest odpowiedział, że na pewno jest z mamą, która ich urodziła. Jak temat wyjdzie to pewnie pojawi się pytanie o możliwość spotkania i trzeba będzie poważnie się zastanowić jak do tego podejść.

      Aglaia.

    • Agata

      Dziewczyny, ja znam taka rodzine, tutaj w Stanach, osobiscie. Moj dosc bliski znajomy adoptowal synka i ta adopcja jest taka wlasnie, otwarta. Zostali wybrani przez matke biologiczna jako idealni kandydaci na rodzicow jej synka i zabrali go ze szpitala 2 dni po narodzinach. Oni przysylaja matce biologicznej zdjecia i maile, czasem spotkaja sie z nia gdzies osobiscie, a raz do roku rodzina biologiczna organizuje wielkie rodzinne spotkanie w parku rozrywki. Chlopiec ten zna wiec swoja biologiczna matke, dziadkow, a takze ciotki, wujkow i kuzynostwo. Tylko ojciec biologiczny (ktory nie jest w zwiazku z matka) nie utrzymuje kontaktu. Poki co chlopiec ma tylko 8 lat i wydaje sie zupelnie zwyczajnym dzieciakiem, bystrym i poukladanym. To jedno z fajniejszych dzieci, jakie znam. Co przyniesie przyszlosc, nie wiadomo, bo w tej rodzinie istnieja dodatkowe utrudnienia. Jeden z jego braci zostal adoptowany przez dziadkow, drugi zostal przy matce biologicznej. Dodatkowo, adopcyjni rodzice chlopca to para gejow. Narazie dziala to na jego korzysc, bo ojca biologicznego nie zna, ma dwoch tatusiow, ale tez zna matke. Obawiam sie jednak, ze w przyszlosci bedzie mial sporo do przepracowania, bo pary homoseksualne wychowujace dzieci sa jednak nadal rzadkoscia, wzbudzaja, nawet tu, kontrowersje, no i ma dwoch (narazie, bo matka biologiczna jest mloda i pewnie jeszcze bedzie rodzic) braci, ktorzy zostali jednak w rodzinie biologicznej.

  • Aaaa

    Jak bardzo nie zaklinalibyśmy rzeczywistości (albo nie chcielibyśmy jej zaklinać) rodzina adopcyjna nie jest zwyczajną rodziną. RA muszą mieć świadomość, że tak naprawdę żyją w swego rodzaju trójkącie RA-dziecko-RB. Akceptacja tego stanu rzeczy i otwarcie się na dziecko, jego historię (każde jakąś ma, nawet 6 tygodniowe niemowlę), jego specyficzne potrzeby daje szansę na długofalowe powodzenie tego procesu.

    Z doświadczenia powiem, że nam kontakt z rodzeństwem biologicznym syna, jak na razie, w żaden sposób nie zaburzył autonomii naszej rodziny. Te dzieci to po prostu część jego historii, którą akceptujemy taką jaka jest bo nie mieliśmy na nią żadnego wpływu. Tak samo jak nie mieliśmy wpływu na to kim byli rodzice bio, jakie były ich motywy itp.

    Tak naprawdę na ten moment większy wpływ na naszego syna mają koledzy w szkole niż jego biologiczne rodzeństwo. To z ich postawami, systemem wartości, poglądami ich rodziców częściej przychodzi nam się mierzyć.

    Aglaia.

  • Anonimowy

    My jesteśmy w trudnej sytuacji bo nasz synek jest właśnie tym jedynym oddanym a pozostałe rodzeństwo jest z rodziną biologiczną i z tego co wiem tworzą normalną, kochającą się rodzinę. Rodzeństwo najprawdopodobniej nic nie wie o tym, że ma jeszcze brata. Z pewnością będzie to dla niego trudne. Mam nadzieję, że będziemy w stanie mu pomóc.

    • izzy

      Rozmawiałam z psychologiem na ten temat i jest ona zdania, że nie powinno się w takiej sytuacji szukać kontaktu z tamtą rodziną. Co innego, gdy jest to rodzina adopcyjna, ale biologiczna, w której dzieci są szczęśliwe, a rodzice nie mogli się zająć kolejnym potomstwem np. ze względu na biedę, mogłaby bardzo ucierpieć. Mówimy tu o dobru nie tylko naszego dziecka, ale także właśnie jego rodzeństwa. Matka/ rodzice, po to oddali dziecko do adopcji, by móc normalnie żyć. Gdybyście uparli się i na siłę szukali kontaktu z nimi, mogłoby się to bardzo odbić na Waszym synku (mógłby zostać ponownie odrzucony lub niezaakceptowany) oraz na pozostałych dzieciach, które najprawdopodobniej doznałyby szoku. Nie jestem oczywiście ekspertem, nie mówię, że mam rację, ale myślę, że warto budować w synku poczucie własnej wartości, a gdy przyjdzie odpowiedni czas powiedzieć mu prawdę (stopniowo), tłumaczyć jak świat funkcjonuje, kochać, wspierać i pomóc przyjąć tę prawdę.
      Wszystkiego dobrego dla Waszej rodzinki 🙂 Trzymam kciuki!
      Dziękuję za komentarz.

Skomentuj izzy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.