Więcej

Jak to jest z tymi uszami pod wodą, czyli o tym jak nauczyliśmy dziewczynki kochać kąpiele

Kocham wodę. Choć sama nie jestem zbyt dobrym pływakiem ( czytaj najlepiej mi to wychodzi, gdy czuję grunt pod nogami 😉 ) to woda daje mi relaks, spokój, szaleństwo i radość. Dlatego też ważne dla nas było, aby nauczyć dziewczynki nie bać się kąpieli i czerpać z nich przyjemność.

Znajoma pediatra poleciła nam coś, co uważam za rewelacyjny wynalazek a mianowicie “foczkę do kąpieli” Można jej używać w zasadzie od samego początku życia dziecka, więc nawet nie kłopotaliśmy się, żeby zakupić wanienkę.
Zalety:
 * wkładana to wanny nie wymaga specjalnego  ogrzewania dodatkowego pomieszczenia
 * dzieciątko bezpiecznie leży oszczędzając nam stresu
 * dziecko uczy się zabawy z wodą, swobodnie wymachuje rączkami i nóżkami, cieszy się, gdy motywujemy je do aktywności
 * lejemy wody tyle ile chcemy, żeby było komfortowo dla dziecka

Foczka sprawdziła się w 100%! Mogliśmy wszyscy cieszyć się czasem kąpieli i nie była ona dla nas tylko codziennym rytuałem a zwykłą zabawą z dzieckiem.

Nasze maluchy niestety mając jakieś 4 miesiące z foczki wyrosły, zastanawialiśmy się więc co zrobić. Wybraliśmy najprostsze wyjście – włożyliśmy do dużej wanny pieluszki lub maty i dziewczynki już swobodnie leżały sobie w wodzie. Oczywiście spotkało się to z dezaprobatą ze strony starszego pokolenia. “Co? Moczą sobie uszy? To straszne! Będą ciągle chorować” usłyszeliśmy nie raz. Żeby uspokoić innych zapytałam pediatrę jak to jest z tymi uszami, czy mogą być pod wodą czy też nie. Pediatra tylko potwierdziła nasze przypuszczenia. Dzieciom, nawet małym, nie szkodzi zamoczenie uszu, należy je oczywiście osuszyć po kąpieli, ale spokojnie, nie panikujmy, nic im się nie dzieje 🙂
I tak zaczęło się wodne szaleństwo w naszym domu. Na hasło “Dajemy czadu” najpierw jedna a potem już w duecie szalały w wannie. Nigdy nie przeszkadzało im, że woda leje się do oczek, czy też na głowę. Dla nich była to zabawa, a gdy przypadkiem coś dostało się w niepowołane miejsce, szybko zajęliśmy je rozmową.
Kiedy przeprowadziliśmy się w nowe miejsce, okazało się, że przez jakiś czas ( trwający w zasadzie do tej pory)  będzie musiał nam wystarczyć tylko prysznic. Hmm. Co tu zrobić. Jak zachęcić 2 maluchy do wejścia pod płynącą z góry wodę? Brodzika nie mamy, co więc zrobić? Wpadłam na szalony pomysł. “Napompuj ponton!”, mówię do męża. Okazał się to strzał w dziesiątkę. Dziewczynki siedzą sobie w pontonie pod prysznicem, polewają się nawzajem, myją gąbeczkami. “Tatuś! Puść grzybka!”, krzyczy E. gdy chce kąpać się tylko pod deszczownicą. “Dajemy czadu?”, krzyczy do swojej siostry. “Tak” odpowiada J. i już wiem, że za chwilę tatuś będzie cały mokry.
Kluczem do naszego sukcesu okazało się przede wszystkim nasze podejście. Nie przeżywaliśmy, nie przesadzaliśmy z niczym, nie straszyliśmy dzieci stwierdzeniami typu “Ojej woda dostała się do ucha, co to będzie!” Dzieci widząc, że jest to czas przyjemny dla nas, same czerpią z tego radość, a zamoczone oczy czy głowa nie przeszkadzają im, no bo niby czemu? One nie wiedzą przecież, że coś może być nieprzyjemne, póki nie zobaczą grymasu na naszej twarzy. Po kąpieli jeszcze tylko obowiązkowe “odliczanie paluszków”, czyli upewnienie się, że żadna część ciała nie została w łazience i czas na balsamowanie!

Czasami wieczorem opowiadamy sobie jak to będzie jak pojedziemy nad morze. Grunt to przecież dobre nastawienie! Gdy dziecko słyszy przez pół roku jak to wspaniale będzie wejść do wody w morzu, zupełnie inaczej podejdzie do kąpieli. Tak to działa. Jeśli nas gryzie piasek w stopy, prawdopodobnie nasze dziecko też to poczuje. Zimna woda? Być może. Pamiętam, gdy jako dziecko mój tata brał mnie za rękę i wskakiwaliśmy do Bałtyku. Liczyła się zabawa.
 I przede wszystkim do niczego nie zmuszajmy dziecka. Jeśli boi się wody, spróbujmy podejść je sposobem, zachęcić do wodnych szaleństw. Wykąpmy się z dzieckiem, pobawmy się zabawkami, “popływajmy” w wannie.
Na koniec takie moje spostrzeżenie, uwaga dotycząca zabawek do kąpieli. Wszystkie gumowe kaczuszki, rybki, puzzle do kąpieli niestety w szybkim czasie “zarastają” w środku różnymi paskudztwami. Mieliśmy ich naprawdę wiele i niestety trzeba było je powyrzucać, gdyż nie da się ich doczyścić, czy też osuszyć wewnątrz. Zwracajcie na to uwagę. Dzieci biorą przecież wszystko do buzi, a nie chcemy, żeby jakaś bakteria dostała się do małego brzuszka.
Czyli jak to jest z tymi uszami? Chyba dobrze 🙂 Przez te prawie trzy lata, żadna z naszych córeczek nie miała zapalenia ucha, czy też innego problemu z nimi związanego. A więc do dzieła! “Dajcie wszyscy czadu!” jak to my powiadamy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.