Słowa jak bumerang, czyli o tym, że w życiu przecież tak bywa…
Właśnie weszliśmy w nowy etap w życiu naszego starszego dziecka. Słowo “czemu” i “dlaczego” pojawia się codziennie tysiące razy. Cierpliwie więc wytężam swoją wydawałoby się dość bogatą wyobraźnię, ale jak się okazuje, jest ona niczym wobec oczekiwań dziecka.
Przeczytałam kiedyś, że jeśli chcesz wiedzieć dlaczego Twoje dziecko zachowuje się tak a nie inaczej, spójrz w lustro. I coś w tym jest. Jesteśmy przecież pierwszymi nauczycielami naszych pociech. Umieją to, co podpatrzą u nas. I na nic się zda mówienie, że brokuły są zdrowie, skoro my sami ich nie jemy. Dzieci nie będą bawić się na dworze, jeśli my okupujemy ulubiony kącik na kanapie.
To samo jest ze słowami. Codziennie przekonuję się, że wracają one do mnie jak bumerang. Nawet te, których nie miałam świadomości, że zostały gdzieś tam przez dziecko zakodowane. Któregoś dnia przesuwałam na tarasie ciężką donicę. E.widząc jak bardzo się z nią siłuję pyta:
~ Mamusia, ciężkie?
Odpowiadam więc zgodnie z prawdą, że tak. Na to moje zatroskane dziecko z bardzo poważną miną pociesza mnie:
~ Tak to już w życiu bywa mamusia, wiesz?
Usłyszawszy to, musiałam mieć oczy wielkości co najmniej arbuza. E. natomiast uznała, że zostałam pocieszona, wróciła więc do zabawy z siostrą.
Zauważyłam też, że niestety nie mogę sobie pozwolić na zbywanie pytania pierwsza lepszą odpowiedzią, która przyjdzie mi do głowy. Moje sprytne dziecko zadaje mi to samo pytanie kilka razy, a ja naiwna myśląc, że pyta, bo nie pamięta, wymyślam coś innego. Zdarzyło się więc, że usłyszałam np.
~Mamusia, przecież mówiłaś, że ten pies szczeka, bo jest głodny. Dlaczego mówisz, że szczeka, bo ktoś idzie?
No cóż, musiałam wytłumaczyć E., że obydwie odpowiedzi są prawdziwe. Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem mówiącym “Coś mi tu…nie gra”, ale przyjęła wyjaśnienie. Przynajmniej na jakiś czas.
Zakupy w jednym z supermarketów. Jak to czasem bywa, w galerii wystawiane są samochody, które można obejrzeć jak w salonie.
~Wow, jaki piękny ten samochód!, wykrzyknęła E. a ja zwróciłam swoją głowę w stronę lśniącego Volkswagena Arteon, stojącego na ekspozycji. ~Możemy wsiąść?
Oczami wyobraźni widziałam te klejące rączki jedzące wcześniej loda, dotykające skórzanej tapicerki samochodu za ponad 200 tys.złotych. Udało mi się jakoś odwieść moją starszą córkę od pomysłu zabawy, za to konwersacja trwała nadal:
~Kupimy sobie taki?, kontynuowała E.~Nie kochanie, niestety nie mamy tyle pieniążków.~A czemu? ~Bo to autko jest bardzo drogie a tatuś i ja nie zarabiamy tyle pieniążków.~A czemu?
Dobre pytanie, pomyślałam i zwróciłam się do męża.
~No właśnie tatuś, czemu nie zarabiamy tyle pieniążków, żeby nas było stać na auto za 200tys?, zapytałam z uśmiechem.
~Może jak tatuś znajdzie nową pracę to będzie zarabiał więcej.
Nie tylko słowa fascynują moje dziecko, ale również wszystko to co robię.
~Czemu mamusia tak ułożyłaś włoski?~Czemu tak patrzysz na to drzewo? (nawet nie wiedziałam, że patrzyłam na nie w jakiś wyjątkowy sposób)~Czemu się podrapałaś?~Czemu tak pokroiłaś ten chlebek?
To tylko kilka z ciekawych pytań, które słyszę codziennie. Ma to też i dobre strony. Dzięki jej spostrzegawczości, czuję się doceniona, gdy jako pierwsza mówi mi:
~Mamusia, masz nowe kolczyki. Śliczne. Jak będę duża to pożyczysz mi?
~Ale pięknie wysprzątałaś!
6 komentarzy
Lady Makbet
Kilka lat temu spędzaliśmy urlop nad morzem z naszą koleżanką i jej wówczas 3,5-letnim synkiem. Chłopiec nie miał taty i być może dlatego upatrzył sobie mojego męża jako eksperta od "męskich" spraw. Zasypywał go pytaniami: "Dokąd ten statek płynie?", "A ciemu ten płynie cicho, a tamten głośno?" "A ciemu tam jest takie coś?" (i weź tu człowieku zgaduj, czym jest "takie coś", a potem jeszcze wymyśl, czemu służy!), "A ciemu lyby śmieldzą?" etc… Kiedy brakowało mu pomysłów, to aż się zapowietrzał, wymyślając kolejne pytania. Brzmiało to jak "A..a..a.. A CIEMU?"
Masz rację, że takie pytania bawią, czasem irytują, ale przede wszystkim uczą nas, dorosłych, odkrywania świata na nowo. I to jest piękne!
PS. Ten chłopiec od "a ciemu?" to ten sam od gołębia na balkonie, o czym Ci ostatnio pisałam 🙂
izzy
Tak, masz rację, mimo, że słyszę już tysięczny raz " A czemu?" to ten etap, dotąd znany mi tylko z opowiadań, jest naprawdę fajny. Poznaję świat na nowo z moim dzieckiem, zwracam uwagę na rzeczy, które mnie już przestały dziwić np. czemu woda leci w dół 😉
Nasze Bąbelkowo
Jesteśmy z Bąblem na identycznym etapie już od jakiegoś czasu – i też słyszę ciągle tylko "a czemu", "a po co", "a gdzie", "a co to"… 😉 Z jednej strony – głowa kwadratowa i człowiek nie nadąża z udzielaniem odpowiedzi. A z drugiej – ma to swój wielki urok i w sumie cieszy, że dziecko jest takie ciekawe wszystkiego i chce lepiej poznać otaczający je świat 🙂
izzy
No to wiesz dokładnie o czym mówię :)) U nas też pytania zaczęły się jakiś czas temu, ale jeszcze nie mam dość. Pewnie jak jedna skończy, to zacznie druga, wtedy pewnie już nie wytrzymam i będę odsyłać do siostry po odpowiedzi 😉
tygrysimy
Nasze Dziecię nie weszło jeszcze w fazę tego typu pytań, ale czuję, że to kwestia czasu 🙂
izzy
Może to i lepiej. Masz jeszcze chwilę oddechu. U nas zrobiło się ostatnio gorzej, bo młodsza zaczęła papugować siostrę i też pyta "Ciemu"? Matko, zwariować można 😉
Wczoraj zobaczyła jak mąż mnie pocałował, a że nie potrafi jeszcze zapytać "Czemu tatuś pocałowałeś mamusię" to pyta: Ciemu tatuś i zaczęła cmokać 🙂