Adopcja,  Niepłodność,  Psychologia,  Więcej

Opcja adopcja.





Większość z nas nie wierzy w postanowienia noworoczne, ale co by nie mówić ten magiczny moment, ta jedna sekunda, kiedy kończy się stary rok, czasem pozwala nam uwierzyć, że może będzie lepiej? Rozmawiając ze znajomymi nie raz słyszę “Niech ten rok już się skończy”, bo albo ktoś ma problemy zdrowotne, albo w pracy nie idzie, albo ciężko coś załatwić. Tak jakby ten jeden dzień mógł wiele zmienić… 
Ale paradoksalnie czasem zmienia. Dlaczego? Bo zmienia się nasze nastawienie, bo zaczynamy dostrzegać pewne rzeczy i inaczej patrzeć na nasze życie. Może dlatego ten okres Świąt i Nowego Roku jest dla niektórych tą magiczną datą, kiedy to otwieramy się na nowe, dotąd nieznane nam drogi, możliwości. 


Święta nie zawsze bywają radosne. Albo kolejny raz musimy wysłuchiwać pytań w stylu “A kiedy u was dziecko”? albo w ciszy przeżywać nasz własny ból patrzenia na szczęście innych dzieci w naszej rodzinie. Kolejny rok jesteśmy tylko ciocią i wujkiem, kolejny raz patrzymy na wszystko z boku próbując mieć choć namiastkę tego, co mają oni. Ubieramy choinkę myśląc o tym jak by to było, gdyby obok nas szalał mały berbeć próbujący pomagać nam w tej czynności. 


Część z was, właśnie teraz powie sobie dość. Już więcej nie chcę starań, nie chcę wydawania pieniędzy bez żadnej gwarancji sukcesu, marnowania swojego zdrowia psychicznego i fizycznego. Wtedy właśnie rodzi się pomysł adopcji. Spotykając na szkoleniach różne pary, muszę wam powiedzieć, że nie dla każdego jest to trudna decyzja. Dla niektórych przyjęcie do swojej rodziny dziecka jest czymś naturalnym, co zawsze było gdzieś z tyłu głowy. Nie jako alternatywa dla dziecka biologicznego, ale właśnie jako inna droga do rodzicielstwa. Dziecko to dziecko, więc jeśli chcę być jego matką, ojcem, nie zastanawiam się długo nad tym czy podołam. Każde dobre rodzicielstwo, zarówno biologiczne jak i adopcyjne, niesie za sobą sporo wyrzeczeń, pracy nad sobą, trudu wychowania. Ale jest też źródłem nieustannej radości i szczęścia, jeżeli tylko będziemy z niego czerpać. Dlatego adopcja nie musi być niczym szczególnym. 
Dla innych jednak, otworzenie się na tę właśnie drogę do rodzicielstwa jest czymś, co muszą przemyśleć, przedyskutować. To zupełnie nowy etap w życiu, pozwalający zamknąć jedne drzwi i podążać w nowym, nieznanym kierunku. Nie każdy jest na to od razu gotowy. Ale zamykając przeszłość, nagle daje nam świadomość tego, że od tej pory nic nie muszę. To ogromne poczucie wolności, dzięki której odkryjemy, że poza staraniami o dziecko, istnieje świat, który warto znów zauważyć. 

Od czego zacząć?

Warto przejrzeć listę ośrodków adopcyjnych znajdujących się blisko naszego miejsca zamieszkania. Na pewno trzeba wziąć pod uwagę to, że na szkolenia, rozmowy, trzeba będzie dojechać. Jeżeli trudno nam wziąć urlop, nie wybierajmy ośrodka na drugim końcu Polski. Popytajmy ludzi ze środowiska adopcyjnego, które ośrodki są najlepsze i gdzie nie czeka się latami. Warto zajrzeć na forum Bociana i poczytać opinie kandydatów, zorientować się co i jak. 

A jeśli nie jesteśmy pewni do końca swojej decyzji?

Idąc do ośrodka powinniście być pewni tego, że otworzyliście się na tę drogę do rodzicielstwa. Jeżeli jednak w czasie procedury poczujecie, że to nie dla was, pamiętajcie, że w każdym momencie, na każdym etapie, możecie zrezygnować. Powiem więcej. Nawet powinniście, by nie unieszczęśliwić zarówno siebie jak i dziecka. Czasem zdarza się tak, że para jest przekonana do adopcji, jednak przedłużające się oczekiwanie na propozycję zmienia wszystko i decydują się na świadomą bezdzietność. 

Czy adopcja dziecka to dobra decyzja?

Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sam. Dla mnie, co wielokrotnie powtarzam tu na blogu, decyzja o adopcji była wygranym losem na loterii. Nie tylko sercem urodziłam dwie najukochańsze dla mnie istotki, ale również wygrałam z powrotem swoje życie. Nie myśleliśmy o tym długo, nie rozważaliśmy różnych aspektów przyjęcia bądź co bądź obcej dla nas osoby, ale w momencie otwarcia się na tę drogę do rodzicielstwa, z wielką ulgą zdjęłam z siebie ciężar starań naturalnych, prowadzących być może do nikąd. 


13 komentarzy

  • Lidia- Wiewiórkowo

    Opcja- adopcja, tak jak napisałaś, zdjęła ze mnie ten ciężar naturalnych starań – za to jej bardzo dziękuję. Teraz czekam aż powiem drugie dziękuję – kiedy znajdzie się nasz Maluch. No i mam szczęście, że nie musiałam się w ogóle nad adopcją zastanawiać, przyszła tak naturalnie jak oczywista oczywistość. Chcę być mamą i w cale nie upieram się, że muszę mieć przy tym rozstępy :), można inaczej.

    • izzy

      Już bliżej niż dalej kochana. Jejku ale będzie :)) Ja już piszę się na większe świętowanie 😉 A może dostaniesz telefon jak będziemy pić tę kawę w Chorwacji co? Ale by było :D:D
      Oj tak, czego jak czego, ale rozstępów to ja nie żałuję, że nie doświadczyłam 😉

  • Droga Nie Na Skróty

    To prawda, niby kilka minut, kilkadziesiąt sekund dzieli stary i nowy rok, a jednak czasem ma to ogromne znaczenie – oczywiście symboliczne, ale zawsze.
    Dla mnie 2016 był najbardziej obrzydliwym rokiem w całym moim życiu, chyba nigdy nie przeżyłam tylu negatywnych doświadczeń co w całym 2016, o czym można poczytać na moim blogu… I tak – modliłam się wtedy, aby ten rok się skończył jak najszybciej. Z jednej strony dlatego, że chciałam symbolicznie zamknąć ten nieudany etap swojego życia, z drugiej strony chciałam mieć święta jak najszybciej za sobą, bo tak jak napisałaś trzeba patrzeć na szczęście innych, znosić trudne pytania. Z trzeciej strony okres świąteczny zazwyczaj wiąże się z dłuższymi urlopami w pracy więc bardzo chciałam odpocząć od wszystkiego, zresetować umysł. A z czwartej strony po prostu w głowie miałam to, że kolejny rok zaczyna się od nowej cyfry, więc być może i ja dostanę nowe szanse i nadzieje. Także tylko jedna cyfra a potrafi trochę zmienić, przynajmniej w pierwszych chwilach 😉

    • izzy

      Wczoraj przeczytałam taki cytat, że najlepiej wszystko zacząć od 1 lutego a styczeń ogłosić okresem próbnym 😉 Ale tak na poważnie to wraz z nadejściem Nowego Roku dla mnie mogłaby skończyć się już zima. Wcześniej tak jakoś człowiek zajmuje się przygotowaniem do Świąt, a ten styczeń ciągnie się i ciągnie dlatego może czasem wymyślam sobie różne "zadania domowe", żeby ogarnąć się przed wiosną. Co by nie mówić więc, jest to jakaś krecha oznaczająca nowy początek, nowy start. Tak jak piszesz, z jednej strony fajnie, że masz urlop, a z drugiej czekasz na kolejny rok, co też on dobrego przyniesie :))

  • Agata

    Może tak to jest,że w Nowy Rok wchodzimy,jak się to mówi z czystą kartą- Nowy Rok,nowe możliwości, nowe nadzieje, nowe plany,no i nowa wielka niewiadoma- co wydarzy się w naszym życiu. Często jest tak,że życie weryfikuje nasze plany- doświadczyłam tego ostatnio- bo był etap, że chce zmienić pracę i intensywnie jej szukałam,wysyłałam CV i myślałam tylko i tym, ale w pewnej chwili zastanowiłam się nad tym głębiej, przedyskutowałam z mężem i w sumie stwierdziliśmy, że chyba muszę poczekać na tę zmianę ( no chyba,że będzie jakaś fajna oferta,która będzie mi odpowiadać)- w tym wszystkim chodzi o to,że jak zmienię teraz pracę,to może być problem z moim urlopem na Dominikanę- a po 2 jak to będzie wyglądać, porobie chwilę i pójdę na długi urlop, trochę takie nie w porządku,a po któreś tam, po powrocie z Dominikany planujemy przystąpić do inseminacji no i wtedy też będę potrzebować wolne, bo wiadomo, leki,monitoringi itd.
    Jeśli chodzi o adopcje,to ( może będę się powtarzać) wydaje mi się,że była bym w stanie pokochać takie dziecko, tylko najbardziej boje się tych wszystkich procedur, pytań różnego rodzaju,no i tego,czy kiedyś to dziecko nie powie mi- Ty nie będziesz mówić co mam robić,bo nie jesteś moją matką…

    • Lady Makbet

      Procedury adopcyjne naprawdę nie są takie straszne. Wszystko zależy od podejścia kandydatów… i oczywiście od nastawienia pracowników OA, bo wiadomo, że różnie może trafić. Mój mąż jest introwertykiem, nie lubi opowiadać obcym o sobie, a jednak całe to "egzaminowanie" przeszedł w miarę bezboleśnie. Mam wrażenie, że wokół procesu adopcji narosło mnóstwo niepotrzebnych mitów, które często już na wstępie zniechęcają. Nie taki diabeł straszny, jak go malują 🙂
      Jesteśmy rodzicami adopcyjnymi od prawie dwóch lat i powiem Ci, że nasza córeczka jest tak bardzo NASZA, że już dawno przestaliśmy czuć, iż nasza rodzina jest w jakikolwiek sposób "inna". Po prostu mamy dziecko, które kochamy najbardziej na świecie.

  • izzy

    Dokładnie. Nie zawsze jest czas na to, by zacząć wprowadzać nasz plan w życie, bo może się okazać, że wyjdzie gorzej niż jest. Zwłaszcza jak będziecie podchodzić do inseminacji, to lepiej mieć za sobą osoby znane i życzliwie.
    Co do adopcji to nie będę się rozpisywać, bo tworzy się post właśnie na ten temat (akurat trafiłaś), więc będziesz mogła poczytać więcej, ale powiem Ci tyle, że od dziecka biologicznego można usłyszeć również wiele przykrych rzeczy. Więzy krwi niestety nie gwarantują miłości i szacunku do rodziców.

  • tygrysimy

    Ileż to moich łez znalazło się w wigilijnym barszczu. Uciekałam nad garnek od łamania się opłatkiem. To był najtrudniejszy moment w roku. Teraz łez nie brakuje, ale ze wzruszenia. A decyzja o adopcji odjęła mi wręcz fizycznie kilka kilogramów.

    • izzy

      I pewnie co najmniej tyle duchowo prawda? To jednak wielka ulga, choć przyznaję, że ja przez wiele lat jednak nie potrafiłam przestawić się na ten tryb myślenia. Do wszystkiego trzeba dojrzeć, ja potrzebowałam iluś tam lat i myślę, że dobrze, że nie zrobiłam niczego wbrew sobie. Pozostawałam ślepa na coś, co dziś wydaje mi się naturalne.
      U nas w tym roku pierwszy raz doświadczyłam czegoś fajnego przy łamaniu opłatkiem, bo dziewczyny obie składały nam życzenia, nie tylko dorośli dorosłym. 🙂

Skomentuj Agata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.