Więcej

Wizyta u jeZUSka.



– Mamusia, jedziemy do domu?, zapytała J. kiedy wczoraj odebrałam ją ze żłobka. E. czekała już na nas w samochodzie.
– Nie kochanie, jedziemy teraz spotkać się po drodze z tatusiem i razem musimy jechać do ZUSu.
– Tak? A gdzie jest tatuś?, dopytywała zaciekawiona J.
– Tatuś jedzie z pracy i spotkamy się na parkingu przy Biedronce.
– Idziemy do Biedronki?
– Nie, tylko spotkamy się tam z tatusiem.


Po kilkunastu minutach wchodzimy do budynku ZUSu, J. rozgląda się i pyta:
– A gdzie Jezusek?
– Jaki Jezusek? Tu nie ma Jezuska. Musimy załatwić pewną sprawę i wracamy do domu.
– Gdzie jest Jezusek?! Poszukam. Chyba się schował. 


J. zaczęła chodzić po sali powtarzając, że ona chce zobaczyć Jezuska. Nie mieliśmy pojęcia skąd ten Jezusek i dlaczego szukała go w budynku ZUSu! 
– Gdzie jest Jezusek?, nie dawała za wygraną i robiła się coraz smutniejsza. Załatwiając sprawę, mąż trzymał ją na kolanach, a ja nachyliłam się i dopytuję o co chodzi z Jezuskiem. Na to ona odpowiada:
– Mamusia mówiła, że jedziemy do Jezuska…


W tym momencie popatrzeliśmy na siebie i już wiedzieliśmy. Kilka razy powtórzyliśmy jej gdzie jedziemy oraz rozmowa między nami (np. tu jest ZUS, po prawej stronie) sprawiły, że moje dziecko wychwyciło tylko fragment słowa i z ZUSu zrobił się …. jeZUS.
Nie mając jeszcze pojęcia co to Zakład Ubezpieczeń Społecznych, naturalne dla niej było, że to musi być miejsce, gdzie spotkamy Jezusa. Wytłumaczyliśmy więc zdziwionej J, że Jezusek jest, bo jest zawsze i zawsze na nas patrzy, ale tu akurat go nie spotkamy dziś osobiście 😉 Z żalem przyjęła tłumaczenie mówiąc “Poszedł już gdzie indziej Jezusek” 
No cóż, jak sami widzicie świętości można szukać wszędzie, nawet w ZUSie 😉

9 komentarzy

Skomentuj izzy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.