Dziecko

Opowieść Wigilijna.Magiczna Jabłoń

Na skraju lasu, gdzie płynie rzeczka, w małym domku z ogrodem, mieszkał sobie drwal z żoną. Ona, drobna kobietka o włosach blond, kochała zajmować się kwiatami i często przemawiała do nich, jak gdyby były jej najlepszymi przyjaciółkami. One, odwdzięczały się pięknem i zapachem tak wspaniałym, że każdy, kto tu zawitał, z chęcią zasiadał przy malutkim stoliczku i pił aromatyczną herbatę w towarzystwie pani domu. Jej ogród był tak magiczny, że zamykając oczy ludzie mogli przenieść się w bajkowy świat zmysłów, rozkoszując się ciepłymi promykami słońca. Po świeże kwiaty do wazonu przychodzili wszyscy okoliczni mieszkańcy. Piekarz codziennie kupował bukiet dla żony i nawet sam burmistrz czasem wpadał po drodze do domu, by wybrać kilka ulubionych czerwonych róż. 
Drwal pracował ciężko, ale lubił swoją pracę. Kiedy wracał do domu, czekał na niego ciepły posiłek i świeży bukiet kwiatów z własnego ogrodu. Z przyjemnością oboje małżonkowie zasiadali do stołu, by zjeść razem obiad, a potem on zaparzał ich ulubioną herbatę jaśminową w czerwonym czajniczku. Zimą drwal palił w kominku i ciepło palonego drewna wraz z jego cudownym zapachem rozchodziło się po całym domu. 
Drwal i jego żona żyli skromnie, lecz byli razem szczęśliwi. Do pełni szczęścia jednakże, brakowało im potomka, na którego bez powodzenia czekali od kilku miesięcy. Oboje robili się coraz smutniejsi, choć drwal próbował ukryć swoje prawdziwe uczucia przed żoną, żeby nie zasmucać dodatkowo jej serca. Starał się ją wspierać, lecz z dnia na dzień coraz rzadziej można było zauważyć uśmiech na jej twarzy. Wieczorami siadała z ulubioną herbatą przy oknie i wyglądała na drogę, jakby czekała, że ktoś zaraz nią będzie szedł. Pewnego dnia, gdy tak siedziała oparta o parapet, zobaczyła między drzewami postać. Zerwała się z krzesełka i przetarła oczy. Zobaczyła kobietę w długiej, czerwonej sukni, która w ręce trzymała złoty kufer. Po chwili małżonkowie usłyszeli pukanie do drzwi i kiedy otworzyli, bez słowa weszła do pomieszczenia i podała im kuferek. W środku znajdowała się szklana kula, z pozoru zwyczajna, niczym się nie wyróżniająca, ale gdy kobieta ją potarła, ku zdziwieniu małżonków, w środku ukazał się piękny miniaturowy ogród, pośrodku którego rosła jabłoń. 
– Ta kula będzie waszym przewodnikiem. Jeżeli w ciągu 12 dni, uda wam się odnaleźć tę jabłoń, zerwać z niej owoc i zjeść nim upłynie północ, jeszcze w tym roku będziecie cieszyć się potomstwem. 
Po tych słowach wyszła i nigdy więcej jej nie widzieli. Nie mieli pojęcia kim była kobieta, lecz dla nich to nie było ważne. Liczyło się tylko to, co im powiedziała. Nadzieja wlana w ich serce sprawiła, że niczym na skrzydłach wyruszyli w tajemniczą wędrówkę w poszukiwaniu magicznej jabłoni. 


Minął pierwszy dzień, minął drugi i trzeci. Choć wskazówki były dość dokładne, magicznej jabłoni nigdzie nie było. Czwartego dnia poszukiwań, żona drwala usiadła na kamieniu i zasmucona powiedziała, że powinni chyba wrócić do domu. Drwal objął ją i mocno przytulił dodając tym samym sił, by iść dalej. Wreszcie dotarli na polanę, na której znajdowała się wysoka, dawno niekoszona trawa, krzaki i ciernie. Choć każdy krok sprawiał im ból, to poranione nogi poniosły drwala i jego żonę na sam środek polany. Jakieś przeczucie podpowiadało im, żeby nie rezygnowali. I nagle ich oczom ukazało się drzewo, na którym niczym w bajce rumieniły się jabłka tak piękne, że byli pewni, iż w końcu trafili pod właściwy adres. Wykończeni wędrówką, ze łzami w oczach zerwali owoc i nie tracąc czasu usiedli pod drzewem, by spełniła się przepowiednia.


Wracając do domu drwal i jego żona byli tak szczęśliwi jak nigdy. Uwierzyli, że teraz ich życie się odmieni i wreszcie będą mogli cieszyć się dzieckiem. Mijały jednak miesiące, a pod sercem żony drwala nadal było pusto. Z dnia na dzień pryskał czar magicznej jabłoni, a kobieta stawała się jeszcze bardziej smutna niż wcześniej. Nie cieszyły już jej nawet ukochane kwiaty, które zaniedbane zaczęły tracić kolor i blask. Ludzie coraz rzadziej przychodzili je kupować i nikt nawet nie zapytał dlaczego niegdyś najpiękniejszy ogród w okolicy tak podupadł. Drwal pracował jeszcze ciężej, by móc utrzymać siebie i żonę, która coraz to bardziej zamykała się w swoim świecie. Aż pewnego dnia, to było jakoś przed Bożym Narodzeniem, spadło tyle śniegu, że nie sposób było wyjść z domu. Drwal napalił w kominku i zrobił ulubioną herbatę. Przyniósł ciepły koc żonie, która zasiadła w fotelu tuż obok okna. Nagle, w oddali, oboje spostrzegli nieznaną im postać. Tym razem nie był to nikt dorosły, ale mała dziewczynka, która zziębnięta zbliżała się do ich domku. Żona drwala popatrzyła zdziwiona na męża i poleciła mu natychmiast wyjść i przyprowadzić przybysza. Dziewczynka była niczym sopel lodu, głodna i wystraszona. Drwal okrył ją kocem i posadził przy kominku. W tym czasie zaparzył świeżej herbaty i przyniósł talerz zupy, która została jeszcze od obiadu. Nieśmiało dziewczynka sięgnęła po łyżkę i zjadła to, co jej przyniesiono. 
– Dziękuję, powiedziała i uśmiechnęła się. 
Żona drwala cały czas siedząc przy oknie i przyglądając się scenie, nagle wstała i podeszła do nieznajomej. Klęknęła obok niej i zapytała:
– Kim jesteś i co tu robisz w taką pogodę?
Dziewczynka spojrzała na nią swoimi dużymi, niebieskimi oczami i odrzekła:
– Nie mam na tym świecie nikogo. Nikogo, kto by się o mnie troszczył i mnie kochał. Pewnej nocy miałam sen, piękny sen. Przyszedł do mnie anioł i powiedział, że dokładnie w pierwszy dzień zimy, mam wyruszyć przed siebie i iść tam, gdzie zaprowadzi mnie serce. Kazał mi też wziąć to.
Dziewczynka schyliła się i z torby wyjęła piękne, rumiane jabłuszko. Potem rzekła:
– Myślę, że to właśnie wam powinnam je podarować.
I podała jabłko żonie drwala. Z drżącymi rękami kobieta wzięła owoc, a łzy spłynęły po jej policzkach, które mała dziewczynka otarła chusteczką. Tamtej nocy drwal naszykował jej miejsce w pokoju gościnnym. Przykrywając się ciepłą kołderką, dziewczynka uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Wiedziała, że dotarła do celu swojej podróży.

Magiczna Jabłoń widziana oczami Elsy



Kochani, oddaję w wasze ręce opowieść o Magicznej Jabłoni i życzę wam, byście w tę Noc Wigilijną odnaleźli w sercu cel waszej wędrówki. Niech nowo narodzone Boże Dzieciątko przyniesie radość i spokój. Każdy z nas kiedyś wyruszył w taką podróż jak drwal i jego żona. Czasem uda się odnaleźć jabłoń i czar zadziała, a czasem nie. Ale wiem na pewno, że codziennie dookoła nas dzieją się niezliczone cuda, tylko warto się zatrzymać, by je dostrzec, czego na okres tych Świąt z całego serca wam życzę 🙂

11 komentarzy

  • DrogaNieNaSkróty

    Przepiękna historia ❤
    Izzy, Wesołych Świąt, dużo zdrowia i ciepła w rodzinnym gronie, aby udało Wam się spędzić ten magiczny czas w radości i spokoju ducha. Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twoich najdroższych ❤❤❤

  • Lidia

    Ten fragment historii o polanie trochę mnie zaniepokoił. Ja jestem kobietą czynu i od razu pomyślałam: a jeśli jest jeszcze jakaś polana na którą nie doszłam, nie pokaleczyłam wystarczająco nóg, odpuściłam za wcześnie?
    Całe szczęście że finał historii palnął mnie w łeb i znów dał do zrozumienia, że powinnam już tylko dać czasowi czas.
    Czekanie… najtrudniejsze życiowe zadanie
    Wam też życzę mnóstwa malutkich cudownych momentów, by nigdy nie uciekły niezauważone
    Ściskam

    • izzy

      Polana i droga na nią miała raczej symbolizować nasze starania i trud jaki musimy podjąć, by dość tam, gdzie wydaje nam się będzie już koniec a okazuje się, że nic z tego nie wynikło. Ale zostawiam do interpretacji własnej 🙂 To było TO drzewo, jednak coś nie zagrało. Fakt, mogą być inne polany, lepsze drzewa, lepsze jabłka, ale może nie, dlatego każdy musi sam zdecydować kiedy wróci do domu. Bo czasem zrezygnować, znaczy wygrać.
      Już chyba Ci to pisałam, ale dobra, napiszę raz jeszcze 😉 U nas w kościele jest kilka takich małżeństw , non stop babki w ciąży, mają po 4, 5 dzieci i ja też kiedyś się zastanawiałam, że kurde, może gdybym się więcej udzielała tak jak oni, albo więcej modliła, może wtedy by sie udało? ALe z drugiej strony znam wielu ludzi, którzy naprawdę dużo się modlą i też dziecka nie mają, więc to chyba nie to. Tak sobie myślę więc po tych 5 latach od adopcji, że gdybym szukała tej magicznej jabłonki, to do tej pory nie miałabym ani jabłka, ani dziecka. A droga na kolejną polanę raniłaby coraz bardziej. Więc siedź koło okna i wypatruj kochana (byle nie dosłownie, bo do roboty też trzeba chodzić 😉 ) Buziaki

  • olitoria

    Heh, ja tak jak Lidia pomyślałam, że może jest jeszcze inna polana z jabłonią… Jak w życiu, jak w życiu – też często chcę coś przekombinować, a życie może okazać się prostsze…
    Ładna opowieść, sama napisałaś?

    • izzy

      Oj tam, to była magiczna jabłoń, konkretna, kobitka dała wskazówki ;);) Ale fakt, człowiek zawsze ma nadzieję, nawet jeśli to wbrew rozsądkowi, więc szuka jak nie tu to tam.
      Opowieść twórczość własna, więc musisz wybaczyć wszelkie niedociągnięcia 😉 Wykształcenia w kierunku pisarstwa brak, więc reklamacji nie przyjmuję 😛

    • izzy

      Eh, niestety oczekiwanie na dziecko jest bardzo trudne 🙁 Jeśli chodzi o adopcję to my akurat jeszcze staraliśmy się w tych czasach, kiedy to wszystko szło szybciej, ale podsumowując cały okres starań, to blisko 9 lat 🙁 Nie znam jeszcze Twojej historii, zaraz zajrzę do Ciebie :), ale jeśli czekasz na telefon to najlepsze co mogę poradzić to miej spokój w sercu, bo jeśli oddałaś się w ręce pań z OA, to trzeba wierzyć, że Wasze dziecko po prostu jeszcze się nie pojawiło. W przeciwieństwie do starań biologicznych, tu na pewno zakończenie będzie szczęśliwe. Pytanie tylko kiedy. Zostań z nami dłużej, sporo nas tutaj czeka, w grupie zawsze raźniej :))
      Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najszybszego zakończenia drogi do rodzicielstwa <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.