Dziecko,  Więcej

Pozwólmy dzieciom się nudzić!

Sytuacja nie jest ciekawa. Coś, co dla niektórych wydawało się odległą, niewiarygodną prognozą, stało się faktem. Mój mąż obstawiał, że wszystko zacznie się w tym tygodniu, ale już kilka dni temu Koronawirus zaczął w Polsce zbierać pierwsze żniwa. Na moment w którym zaczynam pisać tego posta zmarły trzy osoby, a potwierdzonych przypadków jest już 103. Zapewne kiedy go skończę, ta liczba będzie już zupełnie inna.

Wprawdzie dzisiejszy temat nie dotyczy stricte zdrowia, postanowiłam wygrzebać go z czeluści postów o statusie “oczekujący”, ponieważ po części związany jest z tym co się dzieje. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że zgadzam się w 100% z decyzją rządu o zamknięciu szkół, przedszkoli i innych miejsc, w których wirus miałby szansę na szybkie rozprzestrzenianie się. Co więcej, nasze dziewczynki nie chodzą do przedszkola już od środy, po tym jak dowiedziałam się, że osoba z okolicy miała bezpośredni kontakt z jedną z zarażonych osób. Nagle coś, co do tej pory było daleko, nie dotyczyło bezpośrednio nas, zaczęło pukać do drzwi niczym nieproszony sąsiad. Nie należę do osób panikujących, czy zakładających najgorsze, ale zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno nie ma możliwości, by któreś z nas się zaraziło? Czy dzieciaki, które mają małe szanse na rozwinięcie choroby nie są przypadkiem jej nosicielami? Na wszelki wypadek wraz z dziadkami ustaliliśmy, że ich wizyta, która miała odbyć się wczoraj w piątek, zostanie przełożona na inny termin.

Decyzja o zamknięciu placówek oświatowych wiąże się z pozostawieniem dzieci w domu na co najmniej 2 tygodnie. Dla mojej starszej córki oznacza to o tydzień więcej, gdyż dopiero co zdążyła wrócić do przedszkola po przebytej szkarlatynie. Kiedy w środę rano poinformowałam dziewczynki, że zostają w domu zmartwiły się, że nie wezmą udziału w teatrzyku, który miał się odbyć w czwartek. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że następnego dnia już żadne dziecko nie pójdzie do przedszkola. Czy jest nam trudno? Szczerze mówiąc nie. To, że dziewczynki są w domu wymaga od nas tylko innej organizacji całego domostwa. Jako, że w międzyczasie i mąż i ja pracujemy, dziewczynki musiały poznać naszą nową rutynę. Muszę powiedzieć, że stanęły na wysokości zadania. Powiedzieliśmy im dokładnie o co chodzi, nie owijaliśmy w bawełnę ukrywając jaka jest sytuacja, ale też nie straszymy wprowadzając niepotrzebny lęk i panikę. Obecnie na czas zimowy zrezygnowaliśmy z programów telewizyjnych na rzecz Netflixa, więc nie ma włączonego 24h na dobę TVN24 czy TVPInfo. Wszystko czego potrzebujemy znajduje się w internecie, gdzie nawet można nastawić wiadomości na żywo. Nie straszymy dzieci opowiadając o zgonach, czy liczbie zarażonych, ale też jasno przekazujemy, że jest to trudny czas, w którym cała rodzina musi się wspierać. Myślę, że dzięki temu starają się bardziej niż zwykle.

Dla wielu rodzin, przebywanie ze sobą bez udziału dziadków czy znajomych to prawdziwe wyzwanie. Czytając wypowiedzi niektórych oraz oglądając reklamy co można z dzieckiem robić w czasie domowej kwarantanny pokazują, że wiele rodzin w dzisiejszych czasach nie potrafi spędzać ze sobą czasu. Przebywanie ze sobą 24/7 staje się męczarnią, ponieważ ludzie nie są do tego przyzwyczajeni. Na wakacje zawsze jeżdżą z grupą znajomych, w weekendy zapraszają kogoś lub są zapraszani, każde święta i dni wolne od pracy to okazja do spotkań z innymi rodzinami z dziećmi. I owszem, jest fajnie, ciekawie, ale gdzie czas i budowanie więzi z rodzicami lub między małżonkami? Tego brak. Jak to się przyjęło określać, dzieci nie są przez takich rodziców wychowywane, ale “hodowane” Zapewnia im się spełnienie podstawowych potrzeb takich jak pożywienie, ubranie, edukacja i inne, ale zapomina się o uczeniu czym są wartości, czym jest empatia, miłość, co ważne w życiu. Mąż i żona rozmawiają jedynie o organizacji dnia, czasem o pracy. Zwykle nie ma miejsca na głębsze relacje, które zastępowane są przez internet, telewizję, znajomych i inne atrakcje.

Kolejna grupa to dzieci “przebodźcowane”. Niektórzy rodzice uważają, że dziecku przez cały dzień trzeba organizować czas, tym samym rezygnując z większości swoich potrzeb. Dziecko wstaje wcześnie i wymaga od rodzica zabawy, potem kolejnej i kolejnej, aż kończą się pomysły albo rodzic jest najzwyczajniej w świecie przemęczony. W czasie wolnym rodzice ciągle organizują wyjazdy do sal zabaw, parków rozrywki, zoo, na basen i tak dalej i tak dalej. A ja wam powiem jedno. Pozwólcie dzieciom się nudzić! Nie ma nic złego w tym, że przez chwilę dziecko nie wie co ze sobą zrobić. Jeżeli zawsze będziecie mu podpowiadać czym ma się zająć, nie będzie czuło potrzeby samodzielnego myślenia. Tylko będąc sam na sam ze swoim ja, dziecko ma możliwość stworzenia czegoś kreatywnego na podstawie swojej dziecięcej wiedzy, a nie worka doświadczeń dorosłych.

Czas z dzieckiem jest bardzo ważny. Sami staramy się, by było go jak najwięcej. Czytamy książki, układamy puzzle, klocki, bawimy się, jeździmy w różne ciekawe miejsca. Ale przede wszystkim dajemy dziewczynkom swobodę, by mogły się rozwijać i wykorzystywać wiedzę do kreatywnego myślenia i zabawy. Obecnie od kilku dni, pomimo tego, że wieje dość duży wiatr, ubieramy dzieci ciepło i wypuszczamy na podwórko. Bujają się na huśtawkach i śpiewają, wymyślają zabawy, biegają. Nikt im nie mówi co mają robić, no chyba, że w drugą stronę, bo akurat wymyśliły coś niedozwolonego to wtedy tak 🙂 Powiecie, że nam łatwiej, bo dziewczynki są we dwie. A ja wam odpowiem, że to nie ma znaczenia. Potrafią się bawić doskonale zarówno razem jak i osobno. Biorą na przykład figurki i rozmawiają same ze sobą podkładając głosy za różne postacie, rysują, układają puzzle, wycinają, przyklejają, robią swoje projekty zupełnie niekontrolowane przez nas. Ja sama też tak się bawiłam, a byłam jedynaczką. Zachęcam was więc, by od najmłodszych lat uczyć dziecko zajmowania się sobą. Elsa miała może roczek, może nawet nie, kiedy to bawiła się sama na łóżku wcześniej przygotowanymi zabawkami, a my drzemaliśmy dalej. To wszystko zaprocentowało tym, co mamy dzisiaj. Mąż może 8 godzin pracować na górze, a ja na dole w swoim pokoju mam lekcje (oczywiście przez internet), sprzątam i gotuję obiad. Dziewczynki nie zawsze są razem. Jeśli się nie bawią, pomagają w kuchni, sprzątają razem z nami, podają coś tatusiowi, który przykleja listewki. Lubię czas spędzony z nimi, choć skłamałabym, że nie ma chwil, w których się kłócą, albo nie chcą czegoś zrobić. Ale to są drobnostki. Przez większość czasu jest fajnie, trochę śpiewamy, tańczymy, gramy i … nic nie robimy. Kocham to nicnierobienie. Leżymy na kanapie, Elsa każe się drapać po pleckach, Misia wchodzi nam na głowę. Przytulamy się wszyscy, czasem drzemiemy, czasem tylko leżymy. Mówię szczerze, że zamykają mi się oczy, więc dziewczyny każą mi się przespać, a one będą się mną opiekować. Czasem siedzą przy mnie, czasem “czytają” książeczki a ja mogę na te parę minut zamknąć oczy. Czterolatek doskonale rozumie, że rodzice są normalnymi ludźmi, a nie robotami. Zresztą nasze dzieci to wiedzą od zawsze. Już jako maluchy opiekowały się nami.

Obecnie czeka nas co najmniej dwa tygodnie razem w domu. Dziś przeczytałam, że w Chinach wzrosła liczba pozwów o rozwód po odbytej kwarantannie. Mam nadzieję, że nam to nie grozi. Lubimy być razem, ale jednocześnie staramy się, by każdy miał przestrzeń dla siebie. Nie uważam, że szukanie pomysłów w internecie jak spędzić czas z dzieckiem jest złe. Przecież ten dodatkowy czas razem sprzyja nowościom. Martwi jednak to, że wielu rodziców kompletnie nie wie co ma robić, by choć w części zagospodarować dziecku czas. Nie ma się co dziwić, że powstają żarty typu “dowiedziałem się, że córka zdaje maturę i ogólnie to ci członkowie mojej rodziny są całkiem fajni”. Mam nadzieję, że ta sytuacja nie przerodzi się w chaos, ale pozwoli przemyśleć i docenić to, co mamy. Nie traktujmy więc opieki nad dzieckiem jedynie w kategoriach obowiązku, ale cieszmy się z każdej chwili spędzonej razem.

12 komentarzy

  • Lidia

    Izzy to trudny czas dla wszystkich i chyba mocno obnażający. Bo teraz właśnie wychodzi, w której rodzinie są więzi i ta się cieszy czasem wspólnym, ale też umie szanować chwilę prywatności czy konieczność pracy z domu. Ja już ostatniego dnia w pracy rozmawiając z 3 koleżankami (każda ma 2 dzieci) o tym, że od poniedziałku zamykamy firmę słyszałam ich przerażenie i zmęczenie jednocześnie. Już były ubolewania, że jak one z dziećmi 2 tygodnie w domu wytrzymają? I próbuję sobie to wyobrazić, że każde dziecko jest inne, jedno umie się sobą zająć bardziej, inne mniej. Są dzieci, które mają różne zaburzenia i potrzebują większej uwagi, ale ta reakcja matek wywołała u mnie smutek. Na samą myśl zostania z dzieckiem w domu były zmęczone…
    A dzieciaki dziś- masz rację, że często są przestymulowane. I nie tylko o telewizję czy internet mi chodzi, ale samo organizowanie dzieciom zajęć od rana do wieczora. Teraz przy takiej ilości czasu wolnego nie jest możliwe (ani zdrowe) by zagospodarować dziecku każdą chwilę, tylko ono nie jest przyzwyczajone do zajmowania się samo sobą choćby przez chwilę. Tak jak napisałaś, przecież właśnie w tych chwilach, gdy “nudzi mi się” powstają najlepsze pomysły, rozwija się kreatywność, tak potrzebna potem w dorosłości.
    No cóż, może wirus musiał nam o tym przypomnieć:)
    Trzymajcie się ciepło i zdrowo!
    A zmiany na blogu na duży plus.:)

    • izzy

      Dokładnie kochana. Takie sytuacje jak ta z wirusem nie zdarzają się często, ale popatrz jak ludzie spędzają razem czas na wakacjach. Ja znam mnóstwo takich, którzy NIGDY nie jeżdżą sami, ze swoją rodziną, bo właśnie na samą myśl już są zmęczeni 😉 Siedzą przy stoliku i w zasadzie w ogóle nie mają o czym rozmawiać. No jak ja widzę rodzinę 2+2 i każdy siedzi na swojej komórce to ręce opadają. To nie jest tak, że ja jestem jakaś nawiedzona, że komórka i komputer są “be”, ale nie po to idę do kawiarni z mężem, dziećmi, koleżanką, żeby czytać fejsa!
      Kiedyś rozmawiałam z jednym uczniem o wakacjach i stwierdził, że on nigdy nie jeździ na 2 tyg, bo cytuję “co on by tyle z rodziną robił”
      W moim wpisie chodziło mi dokładnie o to, o czym piszesz. Trudno byłoby w obecnej sytuacji, kiedy jesteśmy proszeni o zostanie w domu pracować od 9 do 17 i kazać małemu dziecku zająć się sobą na tak długi czas. Ale jeśli dziecko jest tego nauczone, bez problemu troszkę popracujemy, ugotujemy obiad, coś sprzątniemy itd.

    • izzy

      A jeszcze odnośnie bloga 🙂 Dziękuję, cieszę się, że na plus, cały czas pracuję nad nim, bo jeszcze nie ma kilku elementów, choćby odnośników do ulubionych blogów, Instagrama i inne. No zobaczymy jak to będzie, na razie ogarniam 😉

  • olitoria

    Heh. Znam ja to “mamusiu, odpocznij, ja się tobą zaopiekuję”, po czym następuje przykrycie mnie kołdrą, głaskanie po głowie przez… jakieś 2 minuty. 😀 Potem “Mamusiu, już? Już odpoczęłaś?” 😀
    Ja dużo czasu spędzam z Tamalugą, zwłaszcza, że przez kłopoty ze zdrowiem ostatnie miesiące spędziła w domu. Gdy ludzie pytają, czy już wariujemy, mówię nie, bo dla nas właściwie nic się nie zmieniło.
    Niemniej sytuacja przerażająca.
    Dużo zdrowia dla Ciebie i rodziny. Musimy jakoś to przetrwać.

    • izzy

      To u nas jest lepiej, bo śpię ile chcę, siedzą przy mnie, albo bawią się póki nie wstanę 😀 Czasem przychodzą i pytają, czy już wstaję, więc otwieram jedno oko i mówię, że jeszcze chwilkę, na co one np. “Jeszcze dwie godzinki będziesz spać?” hahaha Mówię, że tak, że 2h 😀
      No sytuacja kochana nieciekawa. Bogu dzięki, że mam taką pracę, że spokojnie ogarnę dom i jeszcze pouczę. Gdybym pracowała w korpo, mąż też i do tego miała małe dziecko, które jeszcze nie do końca umie się sobą zająć to trochę słabo :/ Do tego na spokojnie wypuszczamy dzieci na ogródek, pobiegają, pobawią się, pohuśtają i luz. Gorzej, gdybyśmy mieszkali w bloku. Place zabaw zamknięte, w parku dużo ludzi….

  • Aglaia

    Wstrzymałam się z komentarzem żeby zobaczyć jak w praktyce będziemy funkcjonować w tym czasie. Moje wnioski dotyczą rodziny z dwójką niezbyt dużych dzieci (2 i 7) gdzie oboje rodzice pracują i obecna sytuacja wcale nie oznacza dla nich wakacji czy spowolnienia ale okres zwiększonego zapotrzebowania na ich pracę (tak, są takie branże, które obecnie pracują bardzo intensywnie).

    Jeśli chodzi o zdolność dzieci do zajęcia się samym sobą to moim zdaniem wychowanie jedno ale charakter to drugie.

    Mój starszak potrafi się sam sobą zająć, wymyślić sobie zabawę ale jest też wyjątkowo towarzyską istotą – może się bawić sam ale lubi jak ktoś jest obok – ktokolwiek – mama, tata, siostra… Lubi coś robić z nami – nawet zwykłe rzeczy – zakupy, gotowanie… To jest po prostu taki charakter, niektórzy ludzie tak mają (i doskonale wychodzi to teraz kiedy sporo ludzi przeszło na pracę zdalną – dla niektórych odcięcie od biurowych small talków przy kawie jest trudne i mam wrażenie, że niektóre calle służą tylko temu żebyśmy mogli popatrzeć na swoje twarze 😉 ). Sytuacja kiedy wszyscy jesteśmy w domu ale od 9 do 17 rodzice są wyłączeni z domowych obowiązków i zajmujemy się pracą jest dla niego trudna do zaakceptowania. Do tego odcięcie od kolegów, zajęć sportowych. Nie jest to dla niego łatwa sytuacja.

    Córka to inny charakter. Mimo swoich dwóch lat sama sobie potrafi wymyślić zabawę, potrafi się bawić z pół godziny albo i lepiej bez nadzoru dorosłego i żadna głupota nie przyjdzie jej do głowy, jest wręcz wkurzona jak ktoś jej przeszkadza.

    Jak wygląda wspólna zabawa takich dwóch charakterów – szalona gonitwa po domu, która kończy się tym, że ktoś się wywali, o coś uderzy itp., itd. Do tego wrzask taki, że naprawdę trudno pracować o uczestnictwie w telekonferencji nie wspominając. Owszem mogę wypuścić do ogrodu ale wtedy jednak konieczny stały nadzór bo pomysły bywają szalone, szczególnie jak do zabawy dołączy się pies. Wspólne rysowanie jest super dopóki młoda nie zacznie wyrywać bratu kredek albo mazać po jego kartce. Wspólne budowanie z klocków – tak dopóki ktoś nie potrzebuje akurat dokładnie tego samego konika do swojej zagrody. Wspólne układanie puzzli – odpada – za duża różnica poziomów. Jak ktoś ma więcej pomysłów na wspólne zabawy dzieci w tym wieku to chętnie przyjmę każdą ilość.

    Z tej perspektywy za błogosławione uważam dwie nasze decyzje:
    – zatrudnienie niani do młodej. Teraz ogarnia dwoje dzieci i nieźle jej to wychodzi. I jeszcze obiad nam ugotuje. Gdybym posłała młodą do żłobka jedno z nas musiałoby teraz zrezygnować z pracy.
    – wysłanie młodego do szkoły. Rano dostajemy porcję zadań do wykonania na dany dzień więc przynajmniej przez jakiś czas jest sensownie zajęty.

    Nie twierdzę, że decyzja o zamknięciu placówek oświatowych była zła czy niepotrzebna. Liczę się z tym, że ta sytuacja potrwa o wiele dłużej niż zapowiadane dwa tygodnie. Jednak nie dla wszystkich jest to komfortowa sytuacja i dodatkowy czas na pogłębianie rodzinnych relacji.

    Plusy całej sytuacji też są – nie tracimy czasu na dojazdy więc zyskaliśmy wspólne, poranne śniadania i leniuchowanie w łóżku. Wieczorem też mamy więcej czasu dla siebie – choć dzieciaki są już sobą zmęczone po całym dniu i czasem odbija im szajba.

    • izzy

      Aglaia, ta sytuacja, przez którą musimy wszyscy teraz przechodzić jest czymś wyjątkowym. Myślę, że to trudny czas dla każdego, który musi pracować w domu i zajmować się dziećmi. Tak jak pisałyśmy z Lidią niżej, chyba żadne dziecko nie byłoby w stanie zająć się sobą od 9 do 17 a mama i tata pracują jak w firmie. No chyba, że mówimy już o dziecku starszym typu 10 lat, które poczyta książkę, obejrzy coś w Tv i może nawet pomoże przygotować obiad. Mnie bardziej chodziło o to, że duża część rodziców w ogóle nie spędza czasu z dziećmi i teraz, gdy zostali postawieni w takiej sytuacji nie wiedzą co z nimi robić a na samą myśl spędzenia z dzieckiem 2 tygodni dostają ciarek. I umówmy się, nie mówimy tu o ludziach takich jak Ty, którzy muszą pracować tylko o takich, którzy muszą po prostu z dzieckiem być i nim się opiekować. Dla wielu z nich praca jest główną czynnością jaką się zajmują, natomiast dziecko oddawane jest do przedszkola, szkoły i im powierzane jest wychowanie. W weekendy spotykają się ze znajomymi, którzy mają dzieci w podobnym wieku i tym samym stają się opiekunami i animatorami dla siebie nawzajem. Będąc z dzieckiem sam na sam nie trzeba mu przecież cały czas organizować tego czasu, jeździć gdzieś, wystarczy zaangażować malucha w gotowanie, układanie, sadzenie kwiatów itd.
      O ile zgadzam się, że pewne zachowania zależą w dużej mierze od charakteru, to nie wyobrażam sobie, żeby 5 czy 6 latek wstawał o 5 rano i wymagał ode mnie zabawy i nie potrafił się w ciągu dnia zająć sam sobą choć na chwilę. Według mnie jest to już pewnego rodzaju postawa roszczeniowa wobec rodzica, od którego dziecko wymaga, by było niczym robot, zawsze gotowe do zajmowania się nim, wymyślania różnych ciekawych czynności.
      To o czym Ty piszesz, dotyczy obecnej sytuacji, czyli jak musimy wszyscy poradzić sobie z tym, że trzeba siedzieć w domu, nie mamy kontaktu z innymi ludźmi, lub jest on ograniczony, dzieci muszą siedzieć w domu. Moje dzieci też są ruchliwe, więc dzięki Ci Boże za dom z ogródkiem, ciężko byłoby wysiedzieć w małym mieszkaniu i znaleźć miejsce na spacer, gdzie nie ma ludzi. Ale ta sytuacja minie (miejmy nadzieję szybko) i wszystko wróci do normy. Ja zachęcam jednak do pracy nad dzieckiem od najmłodszych lat, by umiało być kreatywne i potrafiło coś zrobić samemu. Nie tylko na wypadek kolejnego wirusa (Boże broń), ale w każdej codziennej sytuacji, w której rodzic nie może zająć się dzieckiem. Nie dziwmy się, że dzieci w 4-5 klasie mają ogromne problemy w szkole z nauką i przystosowaniem się. O ile w klasach 1-3 są jeszcze traktowane po macoszemu, tak wyżej już tego nie ma. Nauczone w domu, że mamusia za nie pomyśli i wszystko zrobi, mają potem problem z samodzielnym myśleniem, kreatywnością, przystosowaniem się.

      Trudno teraz Tobie na pewno zorganizować czas 2-latce i 6-latkowi. Powiem nawet, że to niemożliwe na dłuższą metę jeśli musicie pracować. Ale jak patrzę na sąsiadów, gdzie jest 2 chłopców w podobnym wieku, piękna pogoda, ogródek a oni nie wiedzą co ze sobą zrobić to żal. Pograją 5 minut w piłkę i na tym się kończy. Siedzą w domu i grają na PlayStation, albo oglądają filmy…
      Wracając jeszcze do charakteru. Moja młodsza córka zawsze potrafiła się sobą zająć, od niemowlęctwa. Starsza nie. Potrzebowała dorosłego, by jak burza przeć do przodu 😉 A teraz? Teraz potrafi zamknąć się w swoim świeci i np. rysować przez godzinę, albo ćwiczyć literki. Tak jak pisałam wyżej, o ile trudno od Twojej córki wymagać, by bawiła się sama cały dzień, tak już starsze dziecko powinno samodzielnie coś umieć zrobić. Nie piszę oczywiście ani o Was, ani o tej sytuacji z wirusem.
      Miejmy nadzieję, że szybko uporamy się z tym wszystkim i świat wróci do normalności. Cokolwiek to znaczy…. Trzymajcie się zdrowo!

      • Aglaia

        A jak tak po ludzku to jednak rozumiem tych rodziców, którzy na wieść o zamknięciu szkół wydali z siebie donośne „O ja p….”. Tak zrobiło wielu moich znajomych i to naprawdę nie są źli rodzice. Tylko sytuacja jest jednak inna niż standardowa – zazwyczaj to jednak idziemy do pracy, dziecko do szkoły/przedszkola, popołudnia/wieczory/weekendy mamy dla siebie/rodziny. Ten czas, który mamy już dla rodziny jest zazwyczaj wolny od zawodowych i szkolnych trosk. Teraz większość nie dość, że musi sobie zorganizować domowe biuro, to jeszcze musi zorganizować dzieciom miejsce do nauki w domu/mieszkaniu. Technicznie i logistycznie nie dla wszystkich jest to sprawa łatwa (nawet najlepsze domowe internetowe łącza mogą mieć problem z wytrzymaniem 5 streamingów 😉 ). Mam znajomych z trójką dzieci w wieku szkolny, oboje pracują teraz w trybie zdalnym, mieszkają w niezbyt dużym mieszkaniu w bloku… Jakoś dają radę ale łatwo im nie jest. I nie ma co się łudzić – do Wielkanocy to się nie skończy :-(. Prawdą oczywiście jest, że w dzisiejszych czasach wiele dzieci jest przestymulowanych, praktycznie nie mają wolnego czasu i jak dostały go sporą ilość to nie bardzo wiedzą co z tym zrobić. Może ta cała sytuacja nauczy i nas rodziców ale też nasze dzieci, że samodzielność to spora wartość. Jednak sporo rodzin wyjdzie z tego mocno pokiereszowanych.

        • izzy

          Ależ oczywiście, że tak. Każdy miał w jakiś sposób poukładany rozkład dnia, obojętne, czy to uczniowie, rodzice, czy w ogóle ludzie bez dzieci. Nagle okazuje się, że musimy dalej pracować i jednocześnie zorganizować opiekę dla dzieci, zrobić zakupy nie tylko dla siebie, ale i dla rodziców, innych bliskich.
          Ale życie zawsze jest nieprzewidywalne, więc nie powinniśmy niczego brać za pewnik. Dlatego zachęcam, żeby od małego uczyć dzieci “nudzenia się”, kiedy to będą w stanie same wymyślić sobie zajęcie. Nie oczekuję tego od dwulatka, ale już 4-latek chwilę powinien umieć sam się pobawić. Tym bardziej, że można go posadzić w kuchni, zachęcić do aktywności. Tak jak pisałam, to trudny czas dla wszystkich, bo nagle rozpadło się wszystko to, co zdążyliśmy sobie poukładać. Myślę, że dla niektórych to z drugiej strony dobry czas, by pewne rzeczy sobie przewartościować. O innych rzeczach w następnym poście będzie, więc nie będę się powtarzać 😉
          Pozdrawiam serdecznie, trzymajcie się ciepło 🙂

  • Agata

    Ja planowalam prace z domu, ale kiedy dowiedzialam sie, ze mamy wstrzymane pensje, to mi sie odechcialo. 🙁 Nie mniej moja dwojka to szalency, ktorych roznosi energia. Osobno potrafia sie niezle i cicho (!) bawic. Razem tylko ganiaja, az ktores gdzies sie przewroci, walnie i jest ryk, lub w koncu sie pokloca i dojdzie do rekoczynow. Dlatego od pierwszego dnia wprowadzilam scisly grafik, gdzie rozwiazuja zadania w ksiazkach lub na komputerze, cwicza gre na skrzypcach, itd. Potem obowiazkowo “wyprowadzam” ich do ogrodu (nie jest za cieplo i sporo pada, ale nie wyobrazam sobie spedzic z nimi calutkiego dnia zamknieta w domu) i jakos czas nam leci do powrotu taty z pracy. Bi zreszta dopytuje o grafik na popoludnie. Ona bardzo lubi taki poukladany schemat dnia. Nik za to ostro sie buntuje. Coz, kazdemu nie dogodze… 😉 Od poniedzialku szkola ma wprowadzic nauczanie zdalne, wiec beda musieli sie od nowa dostosowac. Swoja droga zastanawiam sie, jak im to pojdzie, szczegolnie, ze wyglada na to, ze beda musieli byc na komputerze w tym samym czasie, a szkola rozdaje po jeden na rodzine. :/

    • izzy

      Super sobie poradziliście! Ekspertem nie jestem, ale wydaje mi się, że starsze dzieci czasem potrzebują takiego planu, rutyny, jaki wprowadzało się, gdy były jeszcze maleńkie. Oczywiście nie mówię o tym, że znów mamy planować im każdą minutę, ale choćby tak jak piszesz “wyprowadzasz” je na dwór (uśmiałam się, fajnie zabrzmiało 😀 ) potem coś tam i coś tam, w międzyczasie pewnie same coś wymyślają. My też po śniadaniu trochę bawimy się w domu, zależy kiedy zaczynam pracę, a potem dziewczyny idą na dwór, mąż z komputerem patrzy, czy u nich ok, a ja zamykam się na lekcji. Gdy wracają oglądają bajkę, pozwalam, bo wiem, że są zmęczone (ty bardziej, że oglądają po ang to traktuję to jako lekcje językowe po troszku 😉 ) tu obiadek, tu coś tam i czas mija tak jak u Was. Moi sąsiedzi siedzą non stop w domu, ale tam dzieciaki siedzą na PlayStation albo oglądają TV…
      Z tym zdalnym nauczaniem to kurczę wszystko fajnie jak rodzic też nie musi pracować zdalnie, albo masz jedno dziecko, bo co jak jest taka sytuacja jak u Was? U nas o tyle słabo, że zadają sporo i rodzice muszą nie dość, że swoją pracę robić to jeszcze z dzieckiem przed komputerem kilka godzin siedzieć. Trudne to wszystko. A ma być jeszcze gorzej. Ale musimy się wszyscy trzymać! Dbajcie o siebie, pozdrawiamy cieplutko!

Skomentuj izzy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.