Dziecko,  Świat w obiektywie,  Szkoła,  Więcej

Zapachy lata.

Cóż, nastał ten moment, w którym znów rano zrobiła się cisza. Gdyby nie budowa domu obok nas, słychać byłoby tylko brzęczące trzmiele i pszczoły, które nadal przeskakują z kwiatka na kwiatek kocimiętki obok której siedzę. Nie wiem jak wam, ale mnie bardzo szybko minęło to lato. O ile jeszcze lipiec biegł swoim tempem, tak sierpień przyspieszył niczym pociąg ekspresowy. I choć w ogródku jeszcze pełnia lata, szaleją róże, hortensje i inne typowo wakacyjne kwiaty, tak przebarwiające się wrzosy i dojrzewające winogrona przypominają brutalnie o nieuchronnym końcu mojej ulubionej pory roku. Na szczęście słonko nadal jeszcze jest gorące, zwłaszcza dziś, gdy nie ma wiatru. Staram się więc złapać go jak najwięcej, by tej energii starczyło na wiele trudnych dla mnie zimowych miesięcy. Wspominałam wam kiedyś, że jestem trochę jak lampa solarna, potrzebuję słońca, by móc w pełni wykorzystać swoją moc. Najtrudniejsze jak zwykle będą tygodnie po Nowym Roku, powolne wyczekiwanie wiosny i wyższej temperatury. Ale do tego jeszcze daleko, na razie cieszę się tym co jest i tym co będzie, czyli ciepłym końcem lata i mam nadzieję równie ciepłą jesienią.

Dziewczynki wróciły do szkoły. Czy z entuzjazmem? No nie do końca. U starszej córki już pojawił się syndrom “nie chce mi się wracać” I to w zasadzie nie dlatego, że nie lubi szkoły, ale dlatego, że znów trzeba będzie wstawać rano. Obie moje panny wylegiwały się w wakacje co najmniej do 9 a wieczorami buszowały na dworze jak najdłużej się dało. Gdy pogoda pozwalała oczywiście szalały w basenie, jeździły na rowerze, ale doszła im w tym roku nowa umiejętność – jazda na rolkach. Rolki to było marzenie Misi, natomiast Milka chciała deskorolkę. Kiedy jednak pojechaliśmy do sklepu przymierzyć i obejrzeć rolki, spodobało jej się tak, że postanowiła zmienić zdanie. Początki były trudne. Szczerze mówiąc w Decathlonie nie potrafiły utrzymać równowagi i bałam się, że za chwilę runie cały rząd regałów, których kurczowo się trzymały mimo próśb, żeby tego nie robiły. Okazało się kolejny raz, że jednak dzieci szybko się uczą. Na podwórku ćwiczyły same i po jednym dniu już doskonale potrafiły utrzymać balans i pomału jeździć. Kolejnego dnia śmigały po naszym długim podjeździe a po kilku dniach wybraliśmy się na dłuższą wyprawę ścieżką rowerową. Przy okazji dziewczyny nauczyły jeździć kolegę i on również zakupił sobie rolki! Nie było więc wyjścia – odkurzyliśmy swoje rolki, rodzice kolegi kupili dla siebie (jeździli w przeszłości na łyżwach, więc nauka jazdy na rolkach nie była dla nich trudna) i po kilku dniach wszyscy śmigaliśmy przed siebie. Było naprawdę fajnie!

Do naszej klasy doszły 2 osoby a ogólnie w szkole jest kilkunastu nowych uczniów. Świadczy to o tym jak dużo domów się buduje. Zresztą widać to gołym okiem jadąc przez naszą miejscowość. Krajobraz zmienia się z miesiąca na miesiąc. Z jednej strony fajnie, bo infrastruktura coraz lepsza, ale z drugiej strony znikają drzewa zamieniane w budowlane klocki.
Bardzo jestem ciekawa jak dzieciaki odnajdą się w drugiej klasie. Na pewno do szkoły wróciły dojrzalsze i bogatsze o nowe doświadczenia. Nauki będzie na chyba więcej, może więcej prac domowych, no zobaczymy.
Z nowości – zapisaliśmy Milkę na zajęcia rysunku, która uwielbia szczególnie szkice. Mamy nadzieję, że rozwijanie tego hobby da jej przede wszystkim poczucie satysfakcji, radość i pomoże rozwinąć warsztat. Misia do rysunku zdolności ma po mnie, czyli żadne 😉 Ona będzie chodziła na robotykę. Młodsza córka ma bardziej umysł ścisły i choć również lubi coś tworzyć i rysować to artystą raczej nie zostanie. Mam nadzieję, że dziewczynki będą zadowolone. Będziemy też chodzić na basen i to w zasadzie tyle jeśli chodzi o dodatkowe zajęcia pozalekcyjne. Nie liczę oczywiście zajęć sportowych typu SKS i angielskiego, którego staramy się uczyć w każdej wolnej chwili.

Na pocieszenie odchodzącego lata pozostaje mi tylko nasz tradycyjny wrześniowy wyjazd do Chorwacji. To już za tydzień!! Będziemy się oczywiście przy okazji pilnie uczyć, by nie narobić zaległości, ale po obowiązkach jeszcze 2 pełne tygodnie szaleństw w wodzie i zwiedzania :))

Życzę wam kochani wspaniałego roku szkolnego, oby żadne choroby wam się nie przytrafiały a wirusy omijały szerokim łukiem nas wszystkich. Oby ten pierwszy normalnie rozpoczęty rok zakończył się tak jak powinien – przewidywalnie i zwyczajnie. Trzymam też kciuki za wszystkich w trakcie procedury. Niech dzieciaki jak najszybciej znajdą się w kochających rodzinach a póki co szykujcie swoje domy i serca na ich przyjście.

Pięknego weekendu!

4 komentarze

  • Aglaia

    Nam też wakacje minęły szybko i intensywnie. Rodzinny wyjazd, dwa obozy, półkolonie, wycieczki z dziadkami… Sporo się działo. Na koniec naładowaliśmy się energią w Energylandii więc mamy trochę powera na najbliższe miesiące ale też z utęsknieniem czekamy na ferie i narty żeby podładować akumulatory.
    Powrót do szkoły z mieszanymi uczuciami – z jednej strony radość ze spotkania z kolegami, z drugiej świadomość szkolnych obowiązków. Ze wstawaniem problemów nie mamy bo moje dzieci piątek, świątek czy niedziela i tak wstają około 7. Niezależnie od tego, o której się położą .
    Wrzesień to na szczęcie jeszcze taki miesiąc, że szkoła powoli się rozkręca, przynajmniej u nas. Sporo lekcji na świeżym powietrzu, wycieczki. Chociaż pierwszą lekturę młody w piątek już przyniósł więc obowiązki też już są.
    Poza tym wrzesień to u nas start sezonu piłkarskiego – treningi, mecze – nie nudzimy się 😉 . Córka z kolei zażyczyła sobie koników – na razie to taki wstęp – spacerki na kucach, podstawy pielęgnacji itp. Ale widzę że daje jej to dużo radości więc pewnie będziemy kontynuować.
    Syn pozostaje wierny piłce ale to i tak spore obciążenie więc nie naciskamy na nic więcej. Zobaczymy co jeszcze ciekawego pojawi się w ofercie szkoły i może coś z tego dobierzemy, w czasie kiedy i tak byłby na świetlicy.
    W wakacje córka nauczyła się też jeździć na rowerze więc niektóre nasze trasy nabrały innego wymiaru. Nawet do przedszkola czasem jeździmy chociaż jak na 4-latkę wydaje mi się to sporym kawałkiem bo prawie 3,5 km.
    Trzymajcie się ciepło. Miłego wyjazdu.

    • izzy

      Skąd znam to uczucie – pod koniec wakacji tęsknisz, żeby wrócić do szkoły i spotkać się z kolegami, ale potem szybko rzeczywistość spada na ciebie jak grom 😀
      Nie zdążyłam już odpisać przed wyjazdem, ale teraz własnie tak mamy. Powrót do szkolnych obowiązków póki co przerasta moją starszą córkę, która wolałaby pobawić się, rysować, coś wyklejać niż robić nudne zadania z książki. Mogłaby je zrobić oczywiście bardzo szybko i mieć czas dla siebie, ale po co? Jęczy, modli się nad tą książką a ja wychodzę z siebie i staję obok 😉 Właśnie mamy zadaną drugą lekturę w tym roku i Misia już kończy a Milka dopiero na 2 rozdziale (jest chyba 12) I taka tam właśnie rzeczywistość :))

      Udanego roku szkolnego dla was! Liczę na to, że jeszcze jakieś wyprawy rowerowe w tym roku będą, fajnie, że możecie jeździć do przedszkola, kurczę my też nie mamy daleko do szkoły, ale te plecaki….

  • Aglaia

    Do szkoły też czasem jeździmy na rowerze. Siłą rzeczy z plecakiem ;-). Od przyszłego roku szkolnego będzie jeździł sam (mam nadzieję) więc rower to będzie jego podstawowy środek transportu. Właściwie już teraz się dopomina o samodzielne jeżdżenie ale mamy jeszcze trochę wątpliwości (właściwie to mąż a nie ja 😉 ).

    Z lekcjami na szczęście problemu nie mamy – jest prosta zasada – mają być odrobione przed treningiem. Na razie działa. Czasem tylko widzę, że moje dziecko lubi pójść na skróty – po co w zeszycie do matematyki robić obliczenia skoro można od razu zapisać odpowiedź. A skoro jest dobra to czemu się czepiam, że nie ma obliczeń?

    • izzy

      Podobno jest taka zasada, żeby w firmie zatrudniać nie pracoholików, ale zdolnych leniwców – pracoholik będzie siedział i przedłużał, leniuchowi nie będzie się chciało poświęcić aż tyle czasu na 1 rzecz 😉 Ale na poważnie. Z jednej strony uczę dziewczyny pilności i po prostu efektywnego uczenia się z drugiej jednak wiem, że spryt jest bardzo potrzebny w życiu. No choćby jak Twój przykład z synem. Czyż nie ma racji? 😉 Ale na egzaminie już musi mieć całe obliczenie, nie tylko wynik, więc musi się przyzwyczaić, że droga na skróty nie zawsze się opłaca. Tak czy siak u nas jest już ok, Misia oczywiście pilnie odrobi wszystko od razu, przeczyta lekturę a starsza czeka na ostatnią chwilę, albo jak ją pogonię. Przynajmniej dobre to, że nie protestuje 🙂
      Ja do 3 klasy dojeżdżałam tramwajem, do którego musiałam dojść a potem wysiąść i dojść do szkoły. Nie było problemu. Ale teraz są inne czasy, na pewno trzeba uczulić dziecko na wiele zagrożeń nie tylko z zewnątrz. Jak jadę samochodem do szkoły i widzę jak dzieci wpatrzone w komórkę idą same lub grupą zapominając, że w wokół nich toczy się życie to mrozi mi krew w żyłach.

Skomentuj Aglaia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.