Ostatnio Dziubasowa na swoim blogu wspominała, że kupuje wypasione czekoladki, by skruszyć serce swego lubego 🙂 U mnie nie jest tak prosto. Jak już naprawdę coś zmaluję, czekoladki nie wystarczą i muszą być… żeberka w miodzie z sosem barbecue 🙂
Nic nie przeskrobałam, żeby nie było, ale jako, że pogoda w weekend nie dopisała, a na obiedzie byli moi rodzice, postanowiłam zdobyć kredyt na zapas. A co! Zakupiłam 2kg żeberek, ziemniaki kulki (wiem, wiem, samo zło, ale raz na kiedy…) i produkty na sałatkę (to ta zdrowsza część obiadu 😉 ) Moi rodzice również uwielbiają to danie, także mąż zadowolony i rodzinka ugoszczona.
Po obiedzie dziadkowie robili razem z dziewczynkami rogaliki z nadzieniem 🙂 Oczywiście w ramach odchudzania i robienia miejsca na Boże Narodzenie, rogaliki są bez cukru. (no dobrze, dobrze, jest ociupinka brązowego na wierzchu, ale to się nie liczy 😉 )
Przepis na “Żeberka Izzy” w miodzie z sosem Barbecue
(oczywiście nie bierzcie nazwy dosłownie, wystarczą zwykłe żeberka garmażeryjne, jakie napotkacie w sklepie mięsnym)
* 1kg żeberek (ja kupuję cały pasek, tak, żeby była część z kostką i samo mięso)
* 1 łyżeczka soli
* 1/2 łyżeczki pieprzu
* 1 czubata łyżeczka ostrej papryki w proszku (dla równowagi smaku, ale jeśli macie słodką, to żeberka też wychodzą dobre)
* 1/2 łyżeczki ziół prowansalskich
* 1/2 łyżeczki oregano
* 3 łyżki płynnego miodu
* 3-4 łyżki oliwy
* 3 łyżki wody
Taką marynatę przygotowuję wieczorem, na noc zalewam żeberka w woreczku, dokładnie potrząsam i wkładam do lodówki.
Na drugi dzień przekładam żeberka wraz z marynatą do naczynia żaroodpornego (kośćmi do góry) i wkładam do piekarnika na 200 stopni. Mięso jest przez cały czas przykryte! Po około 45 minutach, wyjmuję naczynie i odwracam żeberka. Na wierzchu smaruję je sosem Barbecue (mnie najlepiej smakuje firmy Heinz) i wkładam jeszcze na 15 minut do piekarnika zmniejszając temperaturę do ok 170 stopni. Po około godzinie wyłączam piekarnik i pozwalam żeberkom “dojść” Ogólnie przyjmuję zasadę, że piekę tyle ile mięso waży, czyli 1kg=1godz.
To w zasadzie tyle 🙂 Przepis jest prosty, nie trzeba się wiele narobić, a efekt gwarantowany 🙂
A teraz przepis na Drożdżowe rogaliki babci moich dziewczynek 🙂
Zobaczcie jak to wszystko wyglądało 🙂
* z dźwiękiem
Tym, którzy wypróbują moje przepisy życzę smacznego 🙂
8 komentarzy
Dziubasowa
Wow, jestem pod wrażeniem wpisu! 😀
Żeberka wyglądają fajnie, w ogóle jaki profesjonalny tutorial!
I zakochałam się w przepisie babci! Matko, jak to jest pięknie i starannie wykaligrafowane! I ten rysunek miseczek, ta przejrzystość formy! Mam fioła na tym punkcie :)))
izzy
Eeee tam profesjonalny tutorial, moja babcia miała profesjonalny: bierzesz na oko mąki, garnek pod kran i nalewasz wody (ile babciu? No na oko oczywiście!)wbijasz jajka itd a na koniec pieczesz tylko bądź tu człowieku mądry ile, babcia zawsze mówiła … jak będzie gotowe ciasto 😛 Oczywiście mówię o mojej babci, nie o mojej mamie, której przepis tu wrzuciłam. No, ona ma taki swój magiczny zeszycik, gdzie wpisuje jakieś tam ulubione przepisy.
Ja też mam fioła na punkcie ładnych zeszycików, w szkole nie potrafiłam się uczyć z czyichś notatek, musiałam mieć wszystko pisane swoim wyraźnym pismem. 🙂
P.S. Obiecuję zrobić tę Twoją zupę dyniową, nawet już oglądałam dyńki, codziennie przejeżdżam obok takiego wozu na którym leżą i czekają jak się ktoś nimi zaopiekuje 😉
Dziubasowa
Zanim przejdziesz do dyni – odpraw rodzinę z domu. Będzie spokojniej 😉
izzy
Hahaha, dobre 😀
No moja droga trzymaj kciuki – dynia dziś zakupiona!
Lady Makbet
Szalejesz, Koleżanko! Od razu widać, że pyszności!
Twoja babcia mogłaby sobie podać rękę z moim tatą. Do tej pory zachodzę w głowę, jakim cudem nauczył mnie gotować, skoro nigdy nie korzystał z żadnych przepisów i wszystko od zawsze robi "na oko" 😉
izzy
Dziękuję :* No wiesz, czasem coś muszę wrzucić pod etykietą "Kuchnia nieperfekcyjnej pani domu" 😉 Nie wiem, czy by Ci posmakowało, ale gdybym kiedyś dla Ciebie gotowała to piszesz się na te żeberka w miodzie? 😉
Za rogaliki w moim wykonaniu nie ręczę, ale zatrudnię moją mamę, będzie pewniejsze 😉
Wydaje mi się, że kiedyś to właśnie tak się gotowało, zawsze na oko. Przed śmiercią wyciągnęłam od babci parę przepisów i potem musiałam sama wszystko sprawdzić w praktyce. I powiem Ci, że często faktycznie musiałam dodawać np. mąki "na oko", wiedząc, że konsystencja ma być taka a nie inna.
Lady Makbet
Za żeberkami akurat nie przepadam, chociaż te Twoje wyglądają apetycznie. Ja to niestety z tych, co wolą rogaliki 😉
izzy
Ja nie przepadałam za żeberkami póki nie zjadłam właśnie takich miodowo-barbecue w restauracji Jeff's. We wtorki mieli Happy Hours na nie i wtedy chodziliśmy na taką ogromną porcję za dobrą cenę. Potem opatentowałam swoje i już nie chodzimy 😉 Są lekkie (jak na żeberka :P) soczyste i smaczne. Zrób choć raz, zakochasz się 😉