Jesień na Jeziorach Plitwickich
Na Jeziora Plitwickie wybieraliśmy się od kilku lat. Ciągle jednak nie udawało się zrealizować tego planu, zwykle ze względu na pogodę i warunki tam panujące, gdy byliśmy w okolicy. W tym roku postanowiliśmy podejść kolejny raz do tej wyprawy i udało się! Załapaliśmy się na piękną pogodę i to rzutem na taśmę, ponieważ następne dni były już deszczowe z bardzo niską temperaturą.
Jeziora Plitwickie, wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i przyrodniczego UNESCO, są według mnie obowiązkowym punktem dla każdego turysty odwiedzającego Chorwację. Piękny turkusowy kolor jezior wmalowany w soczystą zieleń drzew, tworzy lekką, niezapomnianą kompozycję uzupełnioną przez cudowne wodospady rozciągające się wzdłuż całej trasy.
Epoka Covid-owa jest świetnym momentem na odwiedzenie popularnych miejsc, ponieważ bez problemu i ścisku można delektować się ich urokami. W normalnych warunkach, trudno tu nawet o dobre zdjęcie, na którym będziemy sami.
Podczas gdy na południu Chorwacji lato w pełni, na Plitwickich widać już jesień. Liście zaczęły zmieniać kolory, co przy niebieskiej wodzie wygląda przecudnie. Zwiedzając park, mamy do wyboru różne trasy prowadzące wokół jezior. My, z oczywistych względów, wybraliśmy tę 2.5-godzinną. Jest ona wystarczająca, by delektować się pięknem przyrody, a zarazem nie zmęczyć za bardzo małych, dziecięcych nóżek. Ponieważ park utrzymany jest w swojej niezmienionej przez człowieka formie, przed wyprawą należy koniecznie zaopatrzyć się w wodę i przekąski. Punkty gastronomiczne znajdują się jedynie na zewnątrz.
W cenie biletu jest między innymi przeprawa stateczkiem/łódką na drugą stronę jeziora. Trwa oszałamiającą minutę, ale dla dzieci jest to niewątpliwie ogromna frajda 😉
Tyle moich pozytywnych opinii przeczytaliście właśnie o Plitwickich Jeziorach, że pewnie zdziwi was to, co teraz napiszę. Jest to przepiękne miejsce, warte odwiedzenia, ale … nie powaliło nas niestety na kolana. Niestety. I myślę, że nie wynika to z tego, że mamy jakieś nie wiadomo jak wysokie wymagania. Po prostu nie było to dla nas miejsce, które sprawiłoby, że mówimy “wow” Po pierwsze dlatego, że jeździmy do Chorwacji już od 4 lat i widzieliśmy sporo miejsc, w których jest taki kolor wody, nie zrobił więc on na nas takiego wrażenia, jakie by zrobił na osobie, która jest tam pierwszy raz. Sama trasa przypomina trochę tę z Polańczyka do Soliny, wiedzie bowiem przez las, wokół jeziorek. Cudnie. Ale tak samo cudnie jest u nas w Bieszczadach, zwłaszcza jesienią. Kolejna rzecz. Napatrzyłam się wiele razy na zdjęcia z Plitwickich robione z góry, wierzcie mi, z dołu nie wygląda to już tak oszałamiająco. Wszystko też zależy od oświetlenia, od tego gdzie pada słońce. Część wodospadów znajdowała się w cieniu, więc nie robiły już aż takiego wrażenia jak o innej porze dnia czy roku, kiedy to wraz z turkusową wodą majestatycznie wyrzucają wodę do jeziora.
W zeszłym roku odwiedziliśmy chorwackie Wodospady KRKA i powiem szczerze, że tam podobało nam się dużo bardziej. Zdecydowanie więcej było przygotowanych punktów widokowych, trasa biegnie jak przez dżunglę, często wśród ciekawej roślinności. Można podziwiać ten sam wodospad z góry i z dołu, podczas gdy na Plitwickich często najpiękniejsze widoki były zasłonięte chaszczami.
Czy warto więc wybrać się na Plitwice według mnie? Oczywiście, że tak! Na pewno nie pożałujecie jednego mniej dnia na plaży. Jeżeli my kiedyś zdecydujemy się wrócić w te rejony, myślę, że będzie to jesień, jakiś głęboki październik. Kolorowe drzewa królujące nad jeziorami w niebieskim kolorze na pewno tworzą bajeczną i niezapomnianą kompozycję.
6 komentarzy
Agata
A wiesz, ze podobna opinie czytalam na jakims blogu o wodospadach KRKA? Ze sa przereklamowane, bo duzo zalezy wlasnie od kata padania swiatla i obecnosci slonca. Przy pochmurnej pogodzie to ponoc woda jak kazda inna. 😉
Cyklameny jak z Twojego insta moga rosnac tez u nas. W starym domu mialam je posadzone, ale poniewaz znajdujemy sie na pograniczu strefy klimatycznej, w ktorej wystepuja, wiec rosly malutkie i niepozorne. Mimo wszystko mnie zachwycaly. 🙂 Kwitly wlasnie na poczatku jesieni.
izzy
Bardzo możliwe, my akurat mieliśmy dobrą pogodę tu i tu, celowaliśmy, żeby nie było pochmurno. Jedyne co mi na KRKA przeszkadzało to właśnie ilość ludzi. Człowiek idzie gęsiego, nie można za bardzo było nacieszyć się dłużej widokami. A co do Plitwickich to tak jak napisałam, podobało mi się i nie wyobrażam sobie, żeby być w Chorwacji i choć raz ich nie odwiedzić, tylko po prostu nie powaliły nas na kolana tak jak myślałam…
Super masz z tymi cyklamenkami, tamte też nie były zbyt duże, ale rosły sobie tak fajnie na dziko. A w domu to cóż, po jakiś czasie dziczeje, nie jest już taki ładny jak wtedy przyniesiony ze sklepu.
Aglaia
Byliśmy w Plitvicach w czasie naszego pierwszego (i właściwie jedynego dłuższego) wyjazdu do Chorwacji kilkanaście lat temu. Akurat nam bardzo się podobało (mieliśmy takie poczucie, że obok Dubrovnika to właściwie jedyne miejsce, które naprawdę warto w tym kraju odwiedzić). Z tym, że spędziliśmy tam właściwie cały dzień, wybierając najdłuższą możliwą trasę (z tego co pamiętam im dalej tym było ładniej). Wodospady Krka wtedy odpuściliśmy ale może jak będziemy jeszcze kiedyś w tym rejonie to zobaczymy. Z podobnych atrakcji w tym rejonie widzieliśmy kilka lat temu wodospady Kravica w Bośni i Hercegowinie – niewątpliwą zaletą było tam to, że można się było tam kąpać jednak całościowo Plitvice, moim zdaniem, zdecydowanie wygrywają.
izzy
Ależ ja nie napisałam, że nam się nie podobało 🙂 Podobało, ale to były nasze czwarte wakacje w Chorwacji i myślę, że w tym tkwił problem. Widzieliśmy już tyle cudownych miejsc, w których naprawdę przysłowiowa szczęka opada w dół, że wodospad, niebieskie jeziorko i szlak prowadzący przez las po prostu nie zrobiły na nas aż takiego wrażenia. A może naprawdę napatrzyliśmy się na zdjęcia z lotu ptaka, takie typowe dla tego miejsca z tą ścieżką pośrodku? Tak czy siak na pewno wrócimy, dziewczynki będą większe, wybierzemy właśnie tę dłuższą trasę. Gdyby nie pandemia to mieliśmy wybrać się na te wodospady Kravica, ale woleliśmy nie ryzykować, jeszcze by nas nie wpuścili z powrotem 😉
A może jeszcze o Dubrovniku. Tak, wspaniałe miasto, ale ceny i ilość turystów sprawiają, że jest to miejsce, które podziwiasz, ale nie prędko wracasz, przynajmniej my tak mamy. Do zwiedzenia tak, ale sama nie wiem, nawet nie można znaleźć skrawka miejsca, żeby posiedzieć i się podelektować.
Aglaia
Wydaje mi się, że w takich miejscach jak Dubrovnik warto być też albo wcześnie rano albo wieczorem a nie tylko w środku dnia. Mam takie doświadczenia z Mostarem i Wenecją – w środku dnia to rzeczywiście może być trudne doświadczenie z uwagi na tłum jednodniowych wycieczkowiczów. Wieczorem i wcześnie rano – bajka – nawet w Wenecji, w szczycie sezonu, można się przechadzać pustymi uliczkami.
izzy
W Dubrovniku byliśmy w zeszłym roku cały dzień – od rana do wieczora, wracaliśmy po zmroku. Była połowa września, a więc lekko po sezonie. Owszem były puste uliczki, ale te mniej atrakcyjne, tam, gdzie w zasadzie nie ma zbyt wiele. Staramy się unikać miejsc, gdzie idzie główny nurt i faktycznie można znaleźć perełki. Ale nie zawsze się da, bo ominą Cię główne atrakcje. No, ale też trudno oczekiwać, że nagle np. Plac św. Piotra będzie całkowicie pusty, no chyba, że ktoś zwiedza teraz, w epoce Covidowej. 😉 Ja się cieszę, że zaliczyliśmy te Plitwice teraz. Cisza, spokój, można delektować się trasą a nie przepychać z ludźmi, szczególnie całymi wycieczkami.