Adopcja,  Niepłodność,  Więcej

Gotowe dzieci, czyli adopcja zamiast ciąży.

Ostatnimi czasy dość często bywam na przedszkolnym i żłobkowym placu zabaw. Jako, że pogoda jest wyśmienita, dzieciaki nie chcą mi odpuścić codziennej dawki bujania, kręcenia się na karuzeli, czy zjeżdżania. Swoją drogą jestem pełna podziwu dla nich. Pomijam już temperaturę, bo mnie w 40 stopniach nie chciałoby się biegać, no ale wiadomo, ja dzieciństwo mam już za sobą 😉 Mam na myśli karuzelę. Boże co te dzieci moje tam wyrabiają! Odpychają się jedną nogą jak na hulajnodze i jak rozbujają karuzelę do granic możliwości, to podnoszą tę nogę i wskakują na kręcące się kółko. Jak to możliwe, że nie zrobi im się niedobrze!!?
No, ale w sumie nie o tym chciałam dziś napisać.
Czasem siedzę sobie sama na ławeczce, dziewczyny się bawią, a czasem przychodzą inne mamy. Któregoś dnia, nawiązała się rozmowa o tym jak to trudno w dzisiejszych czasach dostać się do państwowego przedszkola, więc jedna z mam stwierdziła, że najlepiej postarać się o trzecie dziecko, gdyż za to dostaje się sporo punktów. Nie musiałam długo czekać, aż zwrócą się do mnie: A ty myślałaś o trzecim dziecku?  Uwielbiam takie pytania. Na szczęście nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż jedna z nich skonkludowała: Dajcie spokój, wolałabym już adoptować dziecko niż kolejny raz przechodzić przez ciążę. Druga przytaknęła mówiąc z ulgą: Oj tak…
Na szczęście nie zapytały mnie, czy ja chciałabym adoptować dziecko;) 
Powiem wam, że to nie pierwszy raz jak spotykam się z opinią, sugerującą, że adopcja to to samo co dziecko biologiczne, pomija tylko etap ciąży. Rozumiem, że ludzie niezwiązani ze środowiskiem, tak naprawdę nie mają pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, ale fakt pozostaje taki, że uważają, że adopcja to gotowy produkt w postaci dziecka, zamiast 9-miesięcznej hodowli. Przepraszam za słowa, ale tak to odczuwam.
Kiedyś usłyszałam od pewnego ojca dwójki dzieci, że lepiej adoptować dziecko, najlepiej starsze, bo wtedy już nie musisz przechodzić przez ten najgorszy okres (!!) pieluszek, niemożności porozumienia się z maluchem, uczenia go podstawowych czynności takich choćby jak jedzenie. 
Większość ludzi w moim żłobku, przedszkolu, ma po dwoje, troje dzieci. Nie przyjdzie im nawet do głowy takie coś jak niepłodność, nie mówiąc o tym, żeby wyobrazili sobie czym tak naprawdę jest przysposobienie obcego bądź co bądź dziecka. Ja wiem, że gdyby faktycznie zdecydowali się przyjąć do siebie jakąś duszyczkę to panie z ośrodka szybko ich uświadomili. Ale nie o to chodzi. Tyle rozmawiamy o współczuciu, empatii, zrozumieniu środowiska ale czy to w ogóle możliwe? Czy możliwe, żeby ludzie ot tak wyszli poza swoje ograniczone myślenie i zauważyli, że świat nie kręci się wokół nich? Puszczam pytanie w powietrze.









27 komentarzy

  • misscarp

    Och… Jak ludzie czasem coś palną to nawet nie wiedzą jaką głupotą wlaśnie się pochwalili. E tam, nie ma co nawet sie już denerwować.
    Co do karuzeli to przyznam, że na naszym przedszkolnym placu zabaw mnie kilka razy zrobilo sie niedobrze stojąc obok rozbujanej na maksa karuzeli. Przysięgam, te dzieci chyba nie mają błędnika ☺️

    • izzy

      Wiesz, to nie jest tak, że ja się denerwuję, czy przejmuję. Po prostu boli mnie to, że w ludziach tak mało jest zrozumienia dla drugiego człowieka. To, że te matki akurat tak powiedziały to jedno. Wiadomo, nigdy nawet przez myśl nie przyszłoby im, że ja tych dzieci nie urodziłam, bo o tym nie wiedzą. Tylko jakie one mają pojęcie o niepłodności, problemie niechcianych dzieci, domach dziecka itd. Z drugiej strony nie muszą mieć, ich problem nie dotyczy. Tylko potem sprawiają wiele przykrości koleżance, czy komuś z rodziny, mówiąc takie głupoty. Ja myślę 100 razy zanim coś powiem, tym bardziej jak kogoś nie znam blisko. Ale ludzie tacy są np. najeżdżają na jedną partię polityczną, mówią, że tylko debile na nią głosują, a nie pomyślą, że ich rozmówca może być jednym z nich. Mnie kiedyś ktoś zapytał, czy mogłabym adoptować i pokochać nieswoje dziecko i stwierdził, że on by nie mógł, a przecież ja dokładnie to zrobiłam. Innym razem znajomy chwali się ciążą partnerki mówiąc do mnie, a ty kiedy? Bo wy to chyba nie chcecie dzieci… Może gdyby ludzie mieli więcej empatii i mniej egoizmu w sobie, świat byłby lepszy. A jeśli nie lepszy, to łatwiej by się żyło…
      Sorry za długi wywód 😉

      Co do karuzeli, to mnie się robi słabo za każdym razem jak patrzę haha. Mówię do nich, schodźcie już bo kręci się w głowie. One mówią, że im się nie kręci, a ja na to, że nie im, że mnie 😀

  • Uśmiech w oczach

    Już nieraz się przekonałam, że ludzie mówią szybciej niż myślą. I choć coraz więcej mówi się o niepłodności to nadal można się spotkać z komentarzami i pytaniami zupełnie nie na miejscu.
    A co do adopcji…na pierwszym naszym spotkaniu wstępnym jeszcze przed złożeniem dokumentów Pani psycholog już nas "postraszyła". Ciekawe czy gdyby te mamusie posłuchały tej Pani nadal tak chętnie deklarowałyby, że wolą adopcję od kolejnej ciąży.

    • izzy

      To ja zacznę może od tego, że jak to możliwe, że ja przegapiłam tę informację o Waszych ado staraniach? :)) Gratulacje! Bardzo się cieszę i zaciskam mocno kciuki, żeby jak najszybciej znalazło się Wasze dzieciątko! Obiecuję teraz nic nie przegapić i być na bieżąco 🙂
      No, ale do brzegu, do brzegu, jak to mówi mój kolega 🙂 ja mam wrażenie, że w każdym ośrodku "straszą" właśnie po to, by przekonać się jaką ktoś ma motywację do adopcji. Ciekawe jak by panie z OA zareagowały, gdyby te moje znajome ze żłobka powiedziały, że nie chce im się być w ciąży.
      Tak jak napisałam wyżej do Misscarp. Ja wiem, że ludzie coś palną bez zastanowienia, trudno ich winić, przecież nie można pilnować każdego słowa. Ale tak jak Ty piszesz. Tyle mówi się o niepłodności, a jednak często spotykasz się z komentarzami na ten temat. Nie wspomnę już o wychwalaniu się swoimi dziećmi do osób, które ich nie mają…

      Pozdrawiam serdecznie!

    • Uśmiech w oczach

      Mogłaś "przegapić", bo na razie pisałam o tym tak między wierszami 😉 Jesteśmy na samym początku. W połowie lutego poszliśmy na pierwsze spotkanie informacyjne w OA, a 28 lutego złożyliśmy komplet dokumentów 🙂 Teraz mamy czekać na zaproszenie na spotkania indywidualne i może uda się odbyć szkolenie na wiosnę 2019. Ale niezależnie od tego ile to potrwa wiem, że podjęliśmy dobrą decyzję i będziemy rodzicami. Skoro czekamy na dzieciątko już 7 lat…poczekamy jeszcze trochę. Po wielu przejściach cierpliwości i pokory nam nie brakuje.

    • izzy

      Uff, to jestem trochę usprawiedliwiona 😉 Trzymam zatem mocno kciuki za Was. Nie wiem jak Wy, ale my od pierwszego spotkania w OA mieliśmy poczucie, że wreszcie coś się dzieje w naszym życiu i wreszcie zmierzamy w konkretnym celu. Czas szybko mija, pamiętam jak dziś jak biegałam po mieście i załatwiałam dokumenty. U nas dziecko urodziło się po około 9 latach, też długo. Czekanie nauczyło mnie cierpliwości ogromnej pokory tak jak piszesz.I oczywiście wiary w to, że marzenia jednak się spełniają. Nie wtedy i nie tak jak chciałam, ale jeszcze lepiej:))

  • Wiewiórkowo - Lidia

    Normalnie ręce opadają i nie powiem co jeszcze. Podziwiam Cię z jaką powściągliwością i delikatnością potrafisz o paniach "lepiej- adoptujących" pisać. Dziś potrafię się już do takich osób zdystansować, a często odpowiedzieć coś, żeby to im w ostrogi piętowe poszło, a nie mnie. Ale kilka lat temu właśnie takie komentarze przyczyniły się do tego, że moje zdrowie psychiczne podupadło mocno i podnosiła je pani psycholog. Do dziś jest to dla mnie nieprawdopodobne, jak ludzie nie biorą odpowiedzialności za swoje słowa i do głowy im nie przychodzi ile osób mimochodem mogą krzywdzić.
    Można takiej biologicznej mamie w skrócie nakreślić jak ma dobrze i ile "atrakcji" ją ominęło, ale czy to coś da? Ona przecież i tak ma najciężej, bo to chyba o to chodzi.. by westchnąć, podziwiać ją i współczuć.

    • izzy

      Może potrafię się już zdystansować, bo piszę to z perspektywy kogoś, kto już jest matką. Czasem żałuję, że nie pisałam bloga wcześniej. Widziałabym jak się zmieniam, dorastam. Gdybym wiedziała, że dzięki temu poznam tak wspaniałe osoby, rozumiejące to co ja przeżywam, na pewno nie byłabym w tym sama. No cóż.
      Napisałam właśnie u Ciebie jak bardzo to wszystko przeżywałam. Może dlatego, że ja zawsze dostrzegałam tych, którzy nic nie mówią, którzy mają po prostu smutne oczy, którzy za maską z uśmiechem po prostu cierpią. I zawsze im pomagałam. A gdy ja potrzebowałam drugiej osoby, to prócz mojego męża i rodziców nie było nikogo.

  • Lady Makbet

    Moja znajoma adoptowała dwoje kilkulatków – fizycznie zdrowych, ale tak zaniedbanych, że nie znali nazw podstawowych potraw, nie wiedzieli, do czego służy pralka albo odkurzacz… Myślę, że ten pan, któremu się wydaje, że adopcja starszego dziecka jest łatwa i przyjemna, mógłby się mocno zdziwić – zwłaszcza jeśli by się okazało, że dziecko wcale nie ma za sobą etapu pieluch albo problemów z komunikowaniem potrzeb.
    Co do mamuś – pozwól, że nie skomentuję. Po drugiej stronie rzeki trawa zawsze wydaje się bardziej zielona.

    • izzy

      Dokładnie. Wiesz, jak to jest. Nie mam dziecka, chce dziecko, potem jak jest małe to jeszcze ok, ale już starsze często zaczyna przeszkadzać.
      Ludzie Lady nie mają pojęcia co to jest adopcja. Znów pokutuje mit, że w domach dziecka jest dużo dzieci, które proszą się o rodziców, więc zabierzmy jakąś sierotkę do siebie…

  • ladyflower

    Adopcja zamiast ciąży.Tylko jedna myśl się nasuwa: pójdę do sklepu i kupię sobie dzidziusia,potem też nie będzie żadnych problemów. Jak ci ludzie w ogóle nie myślą.

    • Lady Makbet

      To są pewnie te same osoby, którym się wydaje, że adopcja polega na wybraniu dziecka z grona słodkich sierotek, które tylko na to czekają. Z niektórymi mitami nie sposób walczyć… 😉

    • Droga Nie Na Skróty

      To tak jak ludzie wybierają sobie płeć, kolor włosów dziecka, a nawet to czy ma odstające uszy czy nie (pisałam o tym kiedyś w komentarzu pod którymś postem)… Przykre jest to, że ludzie mają takie podejście i są tak bardzo pozbawieni wyobraźni… Kiedyś uświadomiła mi to też koleżanka, która z ogromnym przejęciem i przekonaniem opowiadała jak ciężko było jej zajścć w ciążę, bo starała się o to z mężem AŻ 6 MIESIĘCY! Była tak przekonana o osobistym dramacie i życiowych trudnościach, że po prostu jej przytaknęłam i postanowiłam nie poszerzać jej perspektywy, bo mnie na pewno by przy tym poniosło… 🙁

    • izzy

      @Ladyflower – a no nie myślą. Bo dla niektórych drugi człowiek nie ma uczuć, jest jak zabawka, którą jak się zepsuje to można wyrzucić. Przykre to strasznie, bo sytuacje są autentyczne.

    • izzy

      @ Droga Nie Na Skróty – My z mężem bardzo pragnęliśmy mieć córkę, to chyba naturalne, że każdy ma tak, że preferuje którąś z płci. Ale nie znaczy, że nie pokochasz chłopca jak się urodzi. Tylko tak jak piszesz, ludzie najchętniej by chcieli z jednej strony Einsteiny, a z drugiej super modeli/modelki. A my mamy przyjąć i kochać dziecko takie jakie jest i wydobyć z niego to co najlepsze.

      A co do drugiej części komentarza to akurat następny post jest o tym, więc na razie zamilknę ;)Z tym też są kwiatki.

    • Droga Nie Na Skróty

      Tak, tylko, że ludzie też nie myślą o tym, że nawet ich własne dzieci mogłyby nie spełnić takich warunków czy oczekiwań, więc dlaczego traktują w taki sposób dzieci z adopccji? Ehhh, to jest temat rzeka. Jeśli o mnie chodzi to nie mam nawet preferencji co do płci, a dziecko może być nawet rude, ważne że będzie miłością mojego życia 😊

      Ok, w takim razie dalej pogadamy sobie przy następnym poście 😉

  • MarysiaK

    Zgadzam się z przedmówczynią. Ludzie myślą, że adopcja to sklep-idziesz i wybierasz. Po co się męczyć, nie możesz mieć dzieci- leć do domu dziecka wybrać sobie jakiegoś Malucha. W swoim otoczeniu też mam takie osoby. To tylko pokazuje głupotę ludzi i brak empatii. Moja siostra nie mogła zrozumieć, dlaczego chcemy bawić się w ivf skoro można zaadaptować dziecko. Na nic zdały się tłumaczenia, że mój mąż nie jest gotowy na adopcję, że nie poradził sobie z niepłodnością. Tacy ludzie zawsze wiedzą"lepiej". Nie mając nawet drobnego pojęcia o adopcji. Dlatego doskonale rozumiem Twoje wzburzenie. Czasami naprawdę milczenie jest złotem;) i przydałoby się, aby niektóre osoby wzięły sobie do serca to powiedzenie.

    • izzy

      Dokładnie! I dlatego tak się wzburzam, gdy ktoś twierdzi, że adopcja jest alternatywą dla IVF. No nie jest. Bo właśnie nie każdy jest gotowy przyjąć do siebie obce bądź co bądź dziecko. W czasie naszego leczenia ja też nie wyobrażałam sobie, ba nawet nie myślałam o adopcji. Wydawało mi się, że na mnie też przyjdzie pora, tak jak to niektórzy twierdzili. No, ale nie przyszła. Mogliśmy starać się dalej, była jeszcze w miarę młoda 😉 ale wybraliśmy inna drogę, świadomie.

  • olitoria

    Nie wiem, czy mam prawo tu się wypowiadać.:-)
    Tak naprawdę gdyby nie ty i Makbetka to też nie miałabym pojęcia jak to wszystko wygląda. Że głupota ludzka nie zna granic, to już wiadomo od wieków. Myślę jednak, że te konkretne panie skupiły się bardziej na kwestii ciąży, podkreśleniu jakim ciężkim jest stanem, a stwierdzenie o adopcji było tylko dodatkiem, niefortunnym i nieprzemyślanym, ale najmniej istotnym w ich mniemaniu. Przyrównałabym to do wypowiedzi mojej koleżanki Aski – chciałabym trzecie dziecko, ale tylko urodzić. Bez ciąży. Niestety ich wypowiedź można rzeczywiście odebrać jako przejaw totalnej ignorancji w temacie, przy okazji, świadomie czy nie, poniżającej to co w życiu ważne i wartościowe.
    "Ciąża to dyskomfort, więc zastanowię się, czy chcę dziecko. Ale, zaraz! Przecież mogę adoptować! Sama przyjemność, zero rozstępów, nudności, huśtawek, bólu! No, i poród nie będzie mi kolidować z kosmetyczką… Czyli tak: poniedziałek kosmetyczka, wtorek dzidziuś, środa dentysta…"

    • izzy

      Ależ droga Olitorio moja ty kochana, każdy ma prawo się tu wypowiadać i nawet nie musi się ze mną zgadzać 😉 Bardzo cenię sobie każdą wypowiedź, bo jesteśmy inne, mamy inne doświadczenia, mieszkamy w innych środowiskach. Dzięki Tobie i innym rozwijam się i wzbogacam wiedzę o ludziach 🙂 No, ale do rzeczy. Może wyjaśnię co było celem tego posta.
      Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ciąża sama w sobie, pomimo tego wielkiego cudu i daru jaki przynosi, jest fizycznie uciążliwa. Samej nie dane mi się było z niej cieszyć, bo cóż to jest 2 tygodnie, nic, ale mam koleżanki, rozmawiam z różnymi ludźmi i czasem te 9 miesięcy to horror. Potem sam poród, też nie przelewki. Nie dalej jak wczoraj rozmawiałam ze znajomą, która opowiadała mi (do tej pory nie wiedziałam) dlaczego jej syn miał niedotlenienie okołoporodowe. Okazuje się, że lekarze za długo czekali z cesarką, chcieli, żeby było naturalnie i sami do tego doprowadzili (sorry, że straszę) I znów mity o ciąży, o brzuszku, o tym o tamtym nijak się mają do rzeczywistości.
      Ale o ciąży mówi się i pisze dużo, co by nie mówić. O niepłodność ludzie już wiedzą mniej a o adopcji jeszcze mniej. Bo tak jak pisałaś u siebie na blogu, są durne programy, w których pani doktor (samozwańcza chyba) twierdzi, że ktoś tam może rozpoznać płeć po kształcie brzucha. I ludzie wierząc tylko takim programom mają tak wypaczoną prawdę, że to się w głowie nie mieści.
      Ja nie potępiam tych mam, to moje chyba najbardziej ulubione mamy ze żłobka. I gdyby ich odpowiedź była np. taka: Trzecie dziecko jak najbardziej, ale ta ciąża, znów przez to przechodzić itd. Ale widzisz, tu od razu pojawia się adopcja, a mnie zapala się lampka, bo to oznacza, że one nie mają pojęcia o czym mówią. I tak jak piszesz, nie muszą, nie są w tym środowisku. Ale mam nadzieję, że im więcej osób takich jak ja zwróci na to uwagę, tym więcej będzie uświadomionych, że to nie jest tak, że idę do sklepu i biorę gotowy produkt. Bo skoro tak powiedziały, to znaczy, że tak sądzą. I to nie jest tak, że ja mam pretensje, że myślę, że one celowo to powiedziały. Nie. Ale takie postawy pokazują mi, że cały czas potęguje mit – zaadoptuj sobie sierotkę, czeka na ciebie. Nie chcesz IVF? Adoptuj. A to nie jest takie proste. Chciałabym, żeby po prostu w społeczeństwie była większa świadomość tego co to jest niepłodność i jak potrafi zrujnować życie, co to jest adopcja i kim są dzieci z przeszłością.
      Uff. Mam nadzieję, że czegoś nie pominęłam 🙂

    • olitoria

      Oj, Izzy! Ja to wszystko wiem, kochana. I zgadzam się z tobą. I wcale nie twierdzę, że nie lubisz tych pań. 🙂
      Czasami z Oliwią zawieszamy oko na takiej meksykańskiej telenoweli i mamy niezły ubaw. Ostatnio, np. para nie mogła mieć dziecka (swoją drogą starali się o nie może z pół roku, ale luz), no i słuchaj, poszli do sierocińca. Dzyń- dzyń dzwonkiem, dzień dobry, przyszliśmy adoptować dziecko. 😀 A siostra zakonna ich prowadzi do sali, takiej wiesz, obskurnej, że masakra i mówi "Wybierzcie sobie któreś" 😀 Także, widzisz, ludziska oglądają takie seriale i w głowach im się miesza. No, ale z drugiej strony to Meksyk – kto wie jak tam jest.

  • tygrysimy

    Ja odniosłam wrażenie, że adopcja w pojęciu tych mam to łatwiejsza droga do macierzyństwa, wszak pozbawiona wszystkich okołociążowych trudności. Co prawda ich nie doświadczyłam, ale nigdy nie miałabym śmiałości twierdzić, że to łatwy czas. Zresztą przeżywam teraz ten czas z przyjaciółką i te fizyczne "atrakcje" to najmniejszy problem. Tu chodzi jednak o wyczucie, empatię i najprostszą z możliwych spraw: myślenie. Tyle się mówi o niepłodności, adopcji i nigdy nie wiemy, z jakimi problemami zmaga się człowiek obok nas. I czasami wystarczy ugryźć się w język.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.