Adopcja,  Dziecko

Dlaczego Bóg pozwala na cierpienie niewinnych?

“Ktokolwiek bierze na siebie ryzyko bycia sędzią Prawdy i Wiedzy, staje się pośmiewiskiem Bogów”. Albert Einstein



-Mackenzie. -Kobieta nadal stała za biurkiem. – Wcześniej zaczęłam ci mówić, dlaczego tu dzisiaj jesteś. Nie tylko z powodu twoich dzieci. Przybyłeś na sąd. Kiedy te słowa rozbrzmiały w jaskini, Macka ogarnęła panika niczym fala przypływu. Powoli opadł na krzesło. Natychmiast poczuł się winny, a jego umysł zaatakowały wspomnienia, jak szczury uciekające z tonącego statku. Chwycił się poręczy, żeby odzyskać równowagę w tym zalewie obrazów i emocji. Jego ludzkie porażki i błędy nagle zogromniały, w głowie niemal usłyszał głos recytujący katalog jego grzechów. W miarę jak lista się wydłużała, narastał w nim strach. Nie miał nic na swoją obronę. Był zgubiony i dobrze o tym wiedział.
-Mackenzie…
-Teraz rozumiem-przerwał jej Mack. – Jestem martwy, tak? Widzę Jezusa i Tatę, bo umarłem. Osunął się na krześle i spojrzał w ciemność, ogarnięty mdłościami. Nie mogę w to uwierzyć! Zupełnie nic nie poczułem. – Spojrzał czujnie na kobietę, która cierpliwie go obserwowała. – Od jak dawna nie żyję?
– Mackenzie, przykro mi cię rozczarować, ale w swoim świecie jeszcze nawet nie zasnąłeś. Sądzę, że …
– Nie umarłem? – W jego głosie brzmiało niedowierzanie. Znowu wstał z krzesła. – Twierdzisz, że to wszystko jest realne i że ja żyję? Ale powiedziałaś, zdaje się, że przyszedłem tutaj na sąd? (…)
– Tak. Jednak nie ty będziesz sądzony.
Mack odetchnął z ulgą.
– Będziesz sędzią!
Kiedy dotarł do niego sens jej słów, żołądek znów ścisnął mu się w supeł. Mack popatrzył na czekające na niego krzesło.
– Co? Ja? Raczej nie. – Zrobił pauzę. Nie potrafię sądzić.
– Ależ to nieprawda. – W głosie kobiety brzmiała nuta sarkazmu. – Już udowodniłeś, że potrafisz, choćby przez ten krótki czas, który tu wspólnie spędziliśmy. Poza tym, w ciągu swojego życia wiele razy osądzałeś uczynki, a nawet motywy innych ludzi, jakbyś naprawdę je znał. Oceniałeś po kolorze skóry, mowie ciała, zapachu. Wydawałeś sądy o historii i związkach międzyludzkich. Wartościowałeś nawet cudze życie w oparciu o swoje pojęcie piękna. Biorąc to wszystko razem, masz niezłą praktykę w tej dziedzinie.
Mack poczuł, że ze wstydu zaczyna palić go twarz. Musiał przyznać, że w swoim czasie rzeczywiście wypowiedział wiele opinii. Ale chyba nie różnił się w tym od innych ludzi, prawda? Kto nie wyciąga pochopnych wniosków na temat bliźnich? No tak, znowu to samo – egocentryczne spojrzenie na świat. Zobaczył, że kobieta przypatruje mu się badawczo. Odwrócił wzrok.
– Jeśli mogę spytać, na podstawie jakich kryteriów dokonujesz swoich ocen?
Mack spojrzał jej w oczy i natychmiast stracił zdolność logicznego myślenia. Musiał znów odwrócić wzrok i popatrzeć w ciemność, żeby się pozbierać.
– W tym momencie żadne z nich nie mają sensu – przyznał w końcu łamiącym się głosem. – Kiedy wypowiadałem te opinie, czułem się usprawiedliwiony, ale teraz …
– Oczywiście. – Kobieta mówiła rzeczowym tonem, jakby potwierdzała coś oczywistego. (…) – Wydając sądy, musisz uważać się za lepszego od tego, którego osądzasz. Dzisiaj będziesz miał okazję wykorzystać swoje umiejętności. (…)
– Więc kogo mam sądzić?
– Boga. – Kobieta powiedziała to normalnym, rzeczowym tonem. – I ludzką rasę. – Słowa po prostu spłynęły z jej języka, jakby mówiła o najzwyklejszych sprawach. Mack w pierwszej chwili osłupiał, a potem wykrzyknął:
– Chyba żartujesz!
– Dlaczego? Z pewnością jest w twoim świecie wielu ludzi, którzy według ciebie zasłużyli na sąd. Musi być przynajmniej kilku, których można obwiniać za ogrom bólu i cierpienia. A co z chciwcami, którzy wykorzystują biednych? Z tymi, którzy wysyłają dzieci na wojnę? Co z mężami bijącymi żony? Co z ojcami bojącymi synów tylko dlatego, że chcą złagodzić własną udrękę? Nie zasługują na sąd, Mackenzie?
Mack poczuł, że gwałtowny gniew narasta w nim jak fala. Osunął się na krześle, usiłując zachować równowagę pod naporem przykrych obrazów, ale powoli tracił panowanie nad sobą. Żołądek ścisną mu się w supeł, dłonie w pięści, oddech miał krótki i przyspieszony.
– A co z mężczyzną, który poluje na niewinne dziewczynki? Co z nim, Mackenzie? Czy ten człowiek jest winny? Powinien być osądzony?
– Tak! – krzyknął Mack. – Skazać go na piekło!
– Czy należy go winić za twoją stratę?
– Tak!
– A co z jego ojcem, który zrobił z niego potwora, co z nim?
– Jego też!
– Jak daleko mamy sięgnąć wstecz, Mackenzie? Występek to spuścizna po Adamie. A co z Adamem? I dlaczego na nim się zatrzymać? Co z Bogiem? Bóg to wszystko zaczął. Czy należy Go obwiniać? (…)
– Tak! Należy winić Boga! – Oskarżenie zawisło w powietrzu, a w sercu Macka opadł młotek sędziego.

*William Young. Fragment książki pt. Chata .

Córka Macka zostaje porwana i zamordowana. Kochający ojciec nie może pogodzić się ze stratą, trudno mu dalej żyć bez małej Missy. Pewnego dnia, mają miejsce wydarzenia, które pozwolą Mackowi wejść wgłąb siebie i doświadczyć czegoś, czego nie da się objąć rozumem. Choć to tylko opowieść, większość z nas mogłaby utożsamić się z głównym bohaterem. Któż z nas może powiedzieć, że nie doznał w życiu żadnych krzywd, cierpienia, straty materialnej czy duchowej. Bywamy również dotknięci i wstrząśnięci przeżyciami bliskich przyjaciół znajomych, a nawet obcych ludzi. Cała Polska żyła ostatnio śmiercią 3-latki pobitej na śmierć przez konkubenta matki. Nie zdążyłam nawet dobrze zabrać się do pisania tego posta, kiedy to uwagę moją przyciągnął kolejny nagłówek o znęcaniu się nad dzieckiem. Łapiemy się za głowę czytając takie historie, wielu nie zawahałoby się przed wydaniem samosądu. Obwiniamy Boga, gdzie był, gdy działy się te wszystkie rzeczy, cierpiały niewinne dzieci i traciły życie. Czemu nic nie zrobił?! Niewierzący podnoszą krzyk wytykając: – Gdzie był ten wasz Bóg?

By móc dokonywać wyborów, człowiekowi dano wolną wolę. W Boga można wierzyć lub nie, ale pozostaje jednak faktem, że to właśnie człowiek człowiekowi zgotował taki los. Nie bronię zwyrodnialców, co to to nie, ale smutne w tym wszystkim jest to, że dramat często sięga dalej niż to, co dzieje się teraz. Bez wątpienia tragedią w historii tej 3-letniej dziewczynki jest to, że straciła życie, ale tak naprawdę to również tragedia jej matki, która kiedyś też była dzieckiem. Gdzie byli ci, którzy teraz obwiniają ją ( i partnera) o to, co się stało? Kto zatroszczył się o nią, kiedy jeszcze był na to czas? Zamykana za karę w ciemnym pomieszczeniu, polewana zimną wodą, bez wsparcia emocjonalnego i miłości. Zastanawiacie się co to za matka, która znęca się lub zabija niewinną istotę? Proszę bardzo, oto odpowiedź. Rozmawialiśmy kiedyś o niezaspokojonych potrzebach. Jeżeli człowiek dorasta bez jakichkolwiek wzorców, bez miłości, troski i podstawowej opieki, staje się jak maszyna pozbawiona uczuć, nastawiona jedynie na spełnienie swoich podstawowych potrzeb. Nie dziwmy się więc, że matka nie jest w stanie znaleźć w sobie choć najmniejszej ilości instynktu i miłości do drugiego człowieka, skoro to uczucie jest dla niej obce. Towarzystwo podobnych ludzi, zwykle brutalnych, również nie wnosi nic dobrego w życie. Często nie zdajemy sobie sprawy, że ludzie robią pewne rzeczy instynktownie. Nie rodzą się źli, ale świat, w którym dorastali, środowisko, w którym się obracali czyni z nich potworów, o których możemy przeczytać wzmianki w zasadzie prawie codziennie. Trudno być sędzią, oceniać postępowanie innych, ale tak naprawdę większość z nas to robi. Czujemy się usprawiedliwieni, bo przecież nikogo nie zabiliśmy, jesteśmy uczciwi, może nawet chodzimy do kościoła. Tymczasem może zamiast oceniać, należałoby zastanowić się co z tym fantem zrobić? Tak naprawdę tego typu tragedie działy się i dziać się będą dopóki coś się nie zmieni. A my ludzie dobrej i wolnej woli możemy to zmienić, musimy tylko chcieć. Osadzenie sprawców w więzieniu to tylko kara za ich czyny. Nie wróci to nikomu życia ani nie zapobiegnie kolejnej tragedii. A za zamkniętymi drzwiami dzieją się niewyobrażalne rzeczy, które kształtują człowieka na zawsze.

Jak wspominałam jakiś czas temu polityka wyższości rodziców biologicznych nad rodzicielstwem zastępczym (RZ, adopcyjna) prowadzi do tragedii o których mowa. Może trzeba odebrać prawa rodzicielskie matce, która nie rokuje na zmianę postępowania? Nie wiem. Niech oceną tego zajmą się specjaliści. Realia wyglądają dokładnie smutno. Sędziowie przyznają widzenia ojcu, który wcześniej dostał wyrok za molestowanie swojego dziecka, a matka, która od lat jest nałogową alkoholiczką kolejny raz dostaje szansę na wychowanie swoich dzieci, które w biedzie i patologicznych warunkach próbują odnaleźć choć odrobinę miłości i troski. Zaniedbane, głodne, wystraszone, w konsekwencji i tak trafiają do pogotowia w czasie interwencji. Wydłużony został czas po porodzie na oddanie dziecka, daje się pomoc finansową tym, którzy na to nie zasługują, tworząc sztucznie farsę i obraz szczęśliwej rodziny, w której wszystko jest jak należy. A potem szok. Dzieci bite, maltretowane, często zabijane. Dlaczego? Jeżeli ktoś jest niewydolny rodzicielsko, 500+ i inne czynniki na dłuższą metę nie pomogą. Należy więc jak najszybciej wyrwać dziecko z takiego środowiska i stworzyć mu jak najlepsze warunki, by mogło w miarę normalnie nauczyć się żyć. Wtedy wsparcie finansowe jest na wagę złota i ma sens. Matki pijaczki i jej agresywnego konkubenta prawdopodobnie nie zmienimy, ale możemy przerwać łańcuszek i uratować dziecko.

Rozmawiałam niedawno z moją panią z ośrodka. Pytam ją co słychać, jak radzą sobie w tych trudnych czasach pandemii, jak wyglądają obecnie procedury przysposobienia dziecka. Zapytałam również, czy są w ogóle jakieś dzieci do adopcji. Usłyszałam, że jest bardzo dużo, ale niestety większość ma nieuregulowaną sytuację prawną i nie można szukać dla nich rodzin. Nie dziwmy się więc, że za dzień lub dwa przeczytamy o kolejnej tragedii niewinnego dziecka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.