Nowy etap w życiu, czyli jak uwolniliśmy J. z łóżeczka
Kiedy urodziła się J. mieliśmy do wyboru albo kupić drugie niemowlęce łóżeczko, albo kupić już normalne łóżko, które posłuży kilka następnych lat. Wybraliśmy drugą opcję. Ponieważ E. już sprawnie wtedy się przemieszczała, zrobiliśmy test “otwartego” łóżeczka, czyli samodzielne wchodzenie i wychodzenie z niego. Test zdany na medal, więc szybka decyzja kupujemy “dorosłe” łóżeczko. Wyglądała w nim jak okruszek, więc wszystkie babcie i ciocie z trwogą patrzyły jak taki maluch leżał sobie bez żadnych zabezpieczeń. Moje żarty, że przecież daleko nie poleci jak spadnie jeszcze pogarszały sytuację. Kiedy my spokojnie przyglądaliśmy się jak E. usiłuje wdrapać się na swoje nowe łóżeczko a potem schodzić tyłem tak jak ja nauczyliśmy, inni ludzie biegli od razu z pomocą. “Niech się uczy sama sobie radzić” mówiłam. Tak się też stało. Bardzo szybko nowe łóżeczko i E. stali się przyjaciółmi na wiele lat.
Schematu nie powtórzyliśmy z J. Chyba przyznam dla własnej wygody, trzymaliśmy ją do tej pory “na uwięzi”, czyli cały czas spała w swoim łóżeczku niemowlęcym, które choć nie jest małe, to zaczęło ograniczać już jej przestrzeń. Zwlekaliśmy więc z decyzją zakupu aż to zeszłego weekendu, kiedy to ku mojemu przerażeniu, zobaczyłam jak J.podnosi nóżkę i próbuje wyjść z łóżeczka górą!! Wyszłam tylko na 10 sekund, żeby przynieść wodę a ona postanowiła najwidoczniej wyjść i zobaczyć, gdzie sobie poszłam.
Koniec tego, pomyślałam. Najwyższy czas otworzyć jej świat i pozwolić się przemieszczać. Wiedziałam czym to grozi. W ciągu nocy już mieliśmy jedną zainteresowaną, która to ukradkiem czmycha pod naszą kołdrę, a perspektywa jeszcze jednej osoby w łóżku, przepychanie się i pchanie nie były nam na rękę.
Pierwsza noc była bardzo ciekawa. Około godz.23 idziemy na górę, E. chrapie w swoim łóżeczku a obok niej na podłodze, na puzzlach piankowych śpi J. Co najlepsze, wychodząc z łóżeczka zabrała ze sobą kołderkę i częściowo się przykryła. Ciekawa jestem, czy takie było jej zamierzenie, czy po prostu nie dotarła do łóżeczka siostry, czy też ewentualnie tamta ja wygoniła. Tak czy siak zrobiło się ciekawie. W nocy oczywiście przydreptała do nas, ale ponieważ była pierwsza to ułożyła się między nami. E. dołączyła do nas ok 3.30 i jakież było jej zdziwienie kiedy zobaczyła, że nie ma gdzie się położyć. Nie wiem jak ona to zrobiła, ale za chwilę dumna J. zabrała kocyk i poszła do łóżeczka turystycznego, które stoi na wszelki wypadek koło naszego. Dziś była 5 nasza noc i nie jest źle. Nadal śpimy w 3 a J. wchodzi sobie do osobnego łóżeczka, przykrywamy ją tylko kołderką. Ciekawe co przyniesie przyszłość. Wiem, że powinniśmy może odnosić E. do siebie, ale nie chcę i nie mam na to siły. Skoro ona czuje potrzebę przytulania to niech to ma. W nocy często trzyma mnie za rękę, przytula się. Nie mam na razie sumienia jej wyrzucać. Zwłaszcza, że dzieciństwo trwa tak krótko, takie chwile już nie wrócą.