Covid u dzieci. Tych objawów nie lekceważ!
Nie wiem czy pamiętacie, jakiś czas temu pisałam, że pandemia koronawirusa to dla mnie trochę jak film science fiction, którego niespodziewanie staliśmy się głównymi aktorami. Uciekamy całe 90 minut akcji, cieszymy się, że pozostajemy przy życiu, ale na końcu i tak wirus czy kosmici nas dopadną i giniemy marnie tak samo jak ci na początku. Przeżyje tylko Prezydent USA i kilku najważniejszych ludzi, bo przecież ktoś musi odbudować naszą planetę 😉
Niestety nie mam dobrych wieści. Nasza kwarantanna zmieniła się w chorobę… Po kilku dniach Elsę zaczęła boleć głowa, nie czuła się zbyt dobrze, choć funkcjonowała w miarę normalnie. Gdyby nie to, że miała kontakt z zarażonym dzieckiem, pewnie nie zmartwilibyśmy się aż tak bardzo jak wtedy. Ale ja już wiedziałam. Wiedziałam, że dziecko, które jest odporne na choroby, które rzadko narzeka na ból głowy jeśli nie wcale i nie je tyle co zawsze prawdopodobnie zaraziło się Covidem.
Nam jeszcze wtedy nic nie dolegało. Był czwartek.
Czasem tak jest, że choć nadal jest gorąco i świeci słońce, w powietrzu po prostu czuć, że nadchodzi burza. Jeszcze jej nie widać, nie słychać, na niebie nie ma ciemnych chmur, ale ty po prostu wiesz, że nieuchronnie nadciąga. W niedzielę rano przeszliśmy się wokół domu i mimo, że nie miałam żadnych objawów, czułam, że nadchodzi coś, na co próbowałam się przygotować. W końcu burzowe chmury zaczęły się zbierać i wreszcie uderzył piorun – wysoka gorączka i przerażające, niespotykane dotąd dreszcze. Trzęsłam się tak, jakbym próbując znaleźć drogę do domu właśnie trafiła w sam środek cyklonu i nie wiedziała co się ze mną dzieje.
Gorączka utrzymywała się jeszcze przez kilka dni z czego w jednym z nich towarzyszył mi tak niesamowicie mocny ból pleców, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Gdy leżałam bolało, gdy siedziałam jeszcze bardziej a gdy chodziłam leciałam z nóg z braku sił. To był chyba najgorszy dzień i noc.
Najśmieszniejsze (lub może raczej powinnam napisać “najśmieszniejsze” ) było to, że właśnie odblokowali mój rocznik na szczepienie, które to mogłam wykonać w zasadzie w ciągu kilku dni. Nie zdążyłam. Zamiast na szczepienie mąż zapisał mnie na test na Covid…
Znacie piosenkę Alanis Morissette “Ironic?” Któż jej nie zna. Dziesięć tysięcy łyżek, gdy ty potrzebujesz noża, deszcz w dzień ślubu, wygrana na loterii i śmierć dnia następnego. Cóż za ironia…
Pragnę wierzyć, że ludzie są dobrzy i odpowiedzialni. Pragnę wierzyć, że rodzice koleżanki Elsy od której się zaraziła nie puścili świadomie do przedszkola chorego dziecka. Nigdy nie dowiem się prawdy, ale dziewczynka była w placówce tylko w poniedziałek. Czy rano nic jej nie dolegało? Dopiero po południu miała jakieś objawy na podstawie których rodzice stwierdzili, że to może być Covid? (sami zachorowali dopiero później) Dziś dowiedziałam się, że w międzyczasie w innej z grup pojawiło się dziecko, którego mama była zakażona. Nie była na kwarantannie, ponieważ nie wykonała testu. Leczyła się sama w domu, a żeby mieć spokój wysłała dziecko do przedszkola. Skutek? Zarażona nauczycielka, grupa zamknięta. Tak nie można…
Apeluję do was drodzy rodzice, nie ignorujcie ŻADNYCH objawów u dziecka. One nie przechodzą Covida ciężko, może to być zwykły ból głowy, brzuszka i osłabienie tak jak było u nas. Nie wysyłajcie dziecka do przedszkola czy szkoły zasłaniając się pracą i obowiązkami! Na was spoczywa odpowiedzialność za czyjeś zdrowie a może nawet życie! Wasze dziecko przejdzie przez infekcję łagodnie, ale zarazi inne rodziny. Choć my z mężem nie przeszliśmy wirusa ciężko, nie mieliśmy trudności z oddychaniem, nie trafiliśmy do szpitala, to Covid zabrał nam 2 tygodnie z naszego życia. Ściął nas z nóg w jednej chwili śmiejąc się w twarz i siejąc spustoszenie w naszym organizmie. Mogę wam powiedzieć jedno. Jako dziecko naprawdę sporo chorowałam. Przechodziłam grypę (taką prawdziwą, nie przeziębienie) z gorączką ponad 39 stopni, świnkę, różyczkę itd. Ale nigdy przenigdy nie czułam się tak źle jak przy Covidzie. Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić jak czują się ci, którzy przechodzą go ciężko. Myślę, że wirus postępuje tak szybko, że liczą się nie godziny, ale minuty by trafić do szpitala w odpowiednim momencie. Nie życzę nikomu. Nawet tym, którzy negują istnienie wirusa, czy zachowują się nieodpowiedzialnie nie stosując się do obostrzeń.
Kiedyś wydawało mi się, że dzieci aż tak szybko się nie zarażają. Nic bardziej mylnego. Wystarczył jeden dzień, kilka zabaw, wspólne rysowanie z koleżanką, by zarazić moją córkę a potem przenieść na całą rodzinę. Dlatego kochani jeszcze raz apeluję do was, niech nawet najdrobniejsza zmiana w samopoczuciu waszego dziecka nie umknie waszej uwadze. Nic nie jest ważniejsze od zdrowia, czy to waszego czy innych ludzi. Bądźmy odpowiedzialni za siebie nawzajem.
3 komentarze
olitoria
Izzy, mam nadzieję, że już wszystko dobrze… Straszne. Jak by sam covid nie był przerażający, to jeszcze funduje nam coraz nowsze odmiany, a gdy o tym czytam to mi słabo…
izzy
My już jesteśmy zdrowi, wróciliśmy do pracy, ale powiem Ci, że przeraża mnie głupota i nieodpowiedzialność ludzi. Tylko w tym tygodniu mam dwa przykłady – jeden ten, który opisałam, drugi to wyobraź sobie nauczycielka przyszła do szkoły a w domu jej syn chory na covid. Czy trzeba być filozofem, że jak ty czekasz na wynik to też musisz siedzieć w domu? Poza tym dostajesz taką informację, zgadywać nie trzeba. Z tym, że niektórzy uważają chyba, że są mądrzejsi od samego Pana Boga…Miejmy nadzieję, że pani nie zaraziła żadnego dziecka. Eh. Dobrze, że u nas obyło się bez szpitala czy choćby duszności, silnego kaszlu. Naprawdę współczuję tym, którym covid zabrał nie tylko 2 tygodnie, ale całe życie.
tygrysimy
Izzy, mam nadzieję, że macie się już lepiej. Nawet nie wyobrażam sobie, jak ogarnęliście rzeczywistość w chorobie i z dwójką dzieci. To musiał być dla Waszej rodziny bardzo trudny czas. A najbardziej wkurzające jest to, że w wielu przypadkach to bezmyślność i ludzka głupota funduje nam takie sytuacje. Nasz powiat przoduje w statystykach (tych mało chlubnych) w województwie. Luz totalny. Mieliśmy tak w pracy dopóki szef nie zachorował. Bagatelizował. Zachęcał nas do zdjęcia maseczek. Podejrzewam, że konsekwencja nas uratowała.
Życzę Wam dużo sił i zdrowia