Adopcja
-
O spotkaniu z matką biologiczną pewnego dziecka
Jedziemy na spotkanie z E. Mąż załatwia jeszcze parę spraw formalnych a ja przez chwilę siedzę sama na poczekalni. Nagle, do tego samego pomieszczenia wchodzi kobieta. Taka zwyczajna, ubrana w najnormalniejsze na świecie spodnie i sweterek. Myślę, że ma około 30 lat, choć jej wygląd wskazywałby na nieco więcej. Na jej twarzy rysuje się jej przeszłość. Mówi „Dzień dobry”, więc witam się tym samym. Siada obok mnie. Po chwili wynoszą w kocyku maluszka i słyszę ” Pani … na karmienie?” Kobieta potwierdza. Dostaje dzieciątko na ręce, potem butelkę ze smoczkiem i zaczyna karmić. Dziecko je trochę, potem nerwowo przykurcza się i dalej nie chce. Nie wiem jak mam się zachować.…
-
O tym jak pokochać „nie swoje” dziecko.
Wiele osób, z którymi rozmawiałam, pytała mnie, czy miałam problem z pokochaniem „nie swojego” dziecka. Pytanie dość naturalne, zwłaszcza dla osób, które nigdy nie adoptowały dziecka lub też nawet nie musiały długo starać się o ciążę. Większość z nich pyta tak po prostu z ciekawości, więc nie wdaję się w jakieś długie dyskusje. ” A czy ty kochasz swojego męża?”, pytam zainteresowaną osobę. „Oczywiście”, odpowiada koleżanka, „Ale co to ma do tego?” No właśnie ma. Tylu jest mężczyzn na świecie, ale nie w każdym potrafimy się przecież zakochać. Kiedy już następuje ta magiczna chemia, może się w zasadzie na takiej fazie początkowej zakończyć, ale może być to również początek bardzo…
-
O kolejnym cudzie w naszym życiu, czyli ten niespodziewany telefon.
I jak tu nie wierzyć w cuda. Dzień jak co dzień, E. bawi się u siebie a ja przygotowuję się do pracy. Nagle słyszę telefon i zdziwiona odkrywam, że to nasz ośrodek. Jakiś czas temu wpadliśmy tam na chwilę, ale po co teraz dzwonili? Gadka szmatka na początku w zasadzie o niczym, pytania jak tam u nas i nagle słyszę, że mają dla nas informację – właśnie urodziła się siostrzyczka naszej E. Zaniemówiłam. Mąż też ( przestawiłam na tryb głośnomówiący) W zasadzie to myślałam, że pani z ośrodka dzwoni tylko z informacją o pojawieniu się rodzeństwa, ale nie. Powiedziała nam, że dziewczynka jest też oddana do adopcji i że my…
-
O pierwszym dniu razem
Dziś wreszcie jedziemy zabrać cię do domu 🙂 Po raz pierwszy wkładamy do samochodu fotelik, który do tej pory stał pusty i tylko zbierał kurz. Zabieramy ze sobą kilka rzeczy- wyjedziesz z ośrodka już w swoich ubrankach. Załatwiamy kilka formalności i już! Już możemy jechać. Pani opiekunka sprawnie zakłada ci nowe ubranka i jesteśmy gotowi. Życzą nam powodzenia i szczęścia. Wszystko odbyło się tak szybko, że nawet nie zauważyłam jak staliśmy przed budynkiem, w nosidełku trzymając maluszka, który patrzył na nas jak gdyby chciał zapytać ” No i co teraz robimy?” Chwila ta jest magiczna, nie do opisania. Oto stoimy my, nasza nowo powstała rodzina o którą tak długo walczyliśmy.…
-
O dziecku z krwi i kości
Jednym z największych problemów z jakimi borykałam się nie mogąc zajść w ciążę było to, że ja i mój mąż nigdy nie będziemy mieć owocu naszej miłości. Patrząc na dziecko chciałam widzieć znajome oczka, buzię, rączki. Chciałam wiedzieć, że z cząstki nas powstał nowy człowiek. W momencie decyzji o adopcji wydawało się, że to już koniec tych marzeń. Gdybym tylko wiedziała wtedy jak bardzo się myliłam. Dziś widzę nas w każdym uśmiechu, w każdym nawet najmniejszym zachowaniu. Nawet pewne fizyczne cechy sprawiają, że jeśli ktoś nie wie o adopcji to mówi ” ale podobne ma oczy do pani” Ja tylko uśmiecham się i mówię: ” Tak, te oczy ma po…