-
Sen.
Zdjęcie:Pixabay Zatrzymujemy się na parkingu. Połowa trasy za nami, już dawno przekroczyliśmy polsko-niemiecką granicę. Zrobiło się chłodno, więc proszę męża, by wyjął z walizki sweterek. Zdziwiony patrzy na mnie, a ja w tym momencie zdaję sobie sprawę z tego, że … NIE ZABRAŁAM ŻADNYCH UBRAŃ!! W totalnym szoku pytam męża, czy nie wydało mu się dziwne, że tak mało mamy bagażu, ale on tylko wzrusza ramionami. Co my teraz zrobimy?, myślę głośno. Chyba będziemy musieli wrócić do domu. Ale jak wrócić skoro ujechaliśmy już ponad 600km! Mój mąż jak zwykle spokojnie podchodzi do sprawy i pociesza mnie: – Kupimy jakieś ciuchy, nie martw się. – Tia, jasne. A skąd niby…
-
Powietrze inny ma smak.
„W przyrodzie odnajdź siebie i bądź jak to drzewo: obsypane kwieciem na wiosnę i rodzące owoce na jesieni. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo”. Ewangelia wg św. Łukasza 6,44 Gdy nadchodzi wiosna, nadmorski wiatr czuć nawet tu, w stolicy. Ma inny zapach, jakby świeższy, łagodniejszy. Wtedy wiadomo, że to już, że za rogiem czekają kwiaty, by rozkwitnąć, ptaki by zacząć śpiewać radośnie, słonko, by wreszcie móc mocniej grzać. Gdy nastaje jesień, to samo powietrze nabiera innego smaku. Mimo, że temperatura nadal jest wysoka, to wiadomo, że lato nieubłaganie kończy się. Chłodne wieczory i zapach opadających liści, zwiastują nadejście kolejnej pory roku. Kocham naszą złotą polską jesień, gdy ciepło przeplata się z…
-
Gdy gasną światła, czyli co się czai w dziecięcym pokoiku.
Czasem lubię wracać w miejsca, które znałam jako dziecko. Z perspektywy dorosłego, wyglądają jednak zupełnie inaczej. Pomijam fakt, że drzewa urosły w parku tak, że nagle wchodzę w zielony gąszcz nie do poznania, ale przede wszystkim nic już nie jest tak dużych rozmiarów jak pamiętam. Nagle górka już nie jest wyższa ode mnie, huśtawka nie jest taka wysoka, a do przystanku autobusowego nie jest tak daleko jak wtedy. Dla małej mnie cały świat wyglądał inaczej. „Nie bój się pieska, jest nie groźny”, nie raz mówimy do naszych dzieci. Być może i niegroźny, ale wyobraźmy sobie zwierzę naszych rozmiarów. Czy słysząc zapewnienia, że nic nam się nie stanie, nie będziemy się…
-
Zabawa w dom.
Jako dziecko bardzo lubiłam bawić się w odgrywanie różnych ról. Bywało, że wynosiłyśmy z koleżanką przed blok stolik kempingowy, krzesła, plastikową zastawę i szykowałyśmy jakiś posiłek. Nie wiem w sumie w co się bawiłyśmy, ale chyba próbowałyśmy naśladować dorosłe życie. Bardzo ucieszyłyśmy się, gdy pewnego dnia wprowadziła się nowa rodzinka – małżeństwo z trójką dzieci, dwóch chłopców i dziewczynka. Było nas więc więcej do zabawy. Wreszcie miałyśmy trzecią do skakania ” w gumę”’ (do tamtej pory wykorzystywałyśmy trzepak do przytrzymania z jednej strony), jazdy na rowerze, czy zabawy w chowanego. Najbardziej jednak byłyśmy zadowolone, że przybyło osób, które mogłyby wcielić się w różne postacie z filmów. Naszym ulubionym była wtedy…
-
Przegraliśmy bitwę, ale wojna jeszcze trwa.
– A niech go!, przeklął pod nosem mój szanowny małżonek, kiedy zobaczył kolejną przesyłkę pod naszymi drzwiami. Na szczęście babci udało się zamknąć drzwi zanim dziewczynki wypadły przed dom i zobaczyły o co chodzi. Pan mąż z żołnierską misją wszedł do domu i zmarszczony zniknął za drzwiami na parę minut. Dzisiejszy wpis nie będzie o walce z niepłodnością, nie będzie też o dzieciach. Opowiem wam o otwartej już wojnie pomiędzy moim ślubnym a miejscowym kocurem. Tym razem przesyłka jaką zostawił znienawidzony przez mojego męża zwierzak to gołąb z powyrywanymi piórami. Jego wkurzenie (to znaczy męża, nie gołębia a tym bardziej nie kocura) sięgnęło zenitu, ze względu na to, że pióra…