-
Zupa z lampionu.
Tak jak wspominałam w poprzednim poście, nasze „świętowanie” Halloween polegało na przygotowaniu pana o imieniu Jack-O’Lantern. Ściśle określone kryteria, zmusiły nas do poproszenia o pomoc doktora Google, który na grafice pokazał nam różne warianty tego stwora. Po przejrzeniu kilkunastu zdjęć, nasze pociechy w końcu wybrały. Efekt naszych poszukiwań Znajdujemy odpowiednią świeczkę… … i odpalamy naszego Jacka Dziewczyny były zachwycone efektem. Oczywiście najchętniej włożyłyby rączki do rozgrzanej w środku stearyny (sama też to lubiłam;)), ale przyjęły do wiadomości, że „oglądamy, ale nie dotykamy”. Z flaków jakie wyciągnęliśmy z naszego Jacka, postanowiłam ugotować zupę. Przyznam się, że to był mój pierwszy raz… Zupa dyniowa przed podaniem Wyszła całkiem smaczna, lekka, a że podałam…
-
Cukierek, albo psikus.
Muszę lubić Halloween. Po prostu muszę. Dlaczego? A no choćby ze względu na swoją pracę. Na zajęciach z dziećmi zdarza mi się bawić w Kubę Rozpruwacza i wyciągać wnętrzności z dyni, by zrobić z niej pewnego pana o imieniu Jack O’Lantern, a na zajęciach z dorosłymi uczymy się choćby tego skąd w ogóle wzięło się to święto. No właśnie. A czy wy wiecie co tak naprawdę kryje się pod tą nazwą? Halloween sięga czasów celtyckiego święta Samhain, które to oznaczało zakończenie okresu żniw i początek zimy. W czasie Samhain, Celtowie przebierali się, by odstraszyć duchy i chronić swoją ziemię przed nadchodzącą zimą. Rolnicy wierzyli bowiem, że nastał dzień, w którym powstaną one…
-
Kiedy będę duża, będę ….
Ciężka noc. Niezapowiedziany gość w postaci niejakiego Grześka aka Grzegorza Orkana, dał się we znaki. Budziłam się chyba z 5 razy i niczym lunatyk wędrowałam do okna zobaczyć, czy nasza trampolina jeszcze stoi. O co chodzi? A no latem, gdy postanowił wpaść do nas kuzyn niejakiego Grzegorza, nasza trampolina wylądowała na ogrodzeniu sąsiada (z którym nie bardzo się lubimy, ale o tym za chwilę) Za żadne skarby nie chciałam mu tej trampoliny podarować, mając na uwadze taki oto krótki filmik znaleziony w Internecie: Mimo, że mąż zaklinał, że tym razem trampolina jest dobrze przymocowana, koszmar w postaci ewentualnego prezentu dla sąsiada powracał przez całą noc. – Mamusia, poszarpały mi się…
-
Ratunku! Moje dziecko kłamie!
Prowadziłam kiedyś zajęcia z dziećmi. Cisza. Ławki ustawione w podkowę, więc mam możliwość bycia blisko każdego ucznia. Każdy wpatrzony w zeszyt robi zadania, kiedy nagle słyszymy …pfff. Jedno dziecko puściło bąka, pruka, czy jak kto woli. Dokładnie wiedziałam, która to dziewczynka, czekałam jednak na reakcję dzieci, jak się zachowają. Oczywiście nie mogły przepuścić takiej okazji i zaczęły się komentarze typu „Fuj, kto to zrobił?” Oprócz mnie chyba nikt tego nie wiedział, ale ja na razie milczałam. Nagle wstaje sprawca smrodu, już myślę, że chce się przyznać, ale nie wierzę własnym uszom. „To ona!”, krzyczy dziewczynka wskazując na koleżankę siedzącą obok. Zbaraniałam. Nikt nie wiedział kto to, więc nie musiała się wcale odzywać,…
-
O drugiej sprawie o przysposobienie, czyli komu zależy by (nie) było łatwo.
Zapewne nie wszyscy z was pamiętają, że niestety nie mamy zbyt dobrych doświadczeń z sądem jeśli chodzi o pierwszą sprawę o przysposobienie. Pisałam o tym TUTAJ (kliknij link) Dziś chciałabym opowiedzieć wam jak to wyglądało przy drugiej adopcji i jak zupełnie odmienną postawę zaprezentowała pani sędzia. Kiedy minęło sześć tygodni od narodzin J. mogliśmy oficjalnie ją poznać. Niestety jak już wspominałam w pierwszej odsłonie tego tematu, nie każdy urzędnik rozumie, że dla dziecka czasem liczy się każdy dzień. Nawet najbardziej kochająca rodzina zastępcza czy Dom Dziecka, nie zapewni mu przecież tego, co rodzice. Opiekun prawny jest przydzielony do konkretnego sędziego. Biorąc pod uwagę złe doświadczenia z przeszłości, pani z ośrodka postanowiła definitywnie…